Dokąd zmierza NSZZ „Solidarność”

W liście otwartym do związkowców szef „Solidarności" Piotr Duda przekonuje, że „S" była największym zwycięzcą wyborów 4 czerwca 1989 r.

Publikacja: 04.06.2014 02:54

Dokąd zmierza NSZZ „Solidarność”

Foto: Rzeczpospolita

„Niezależny Samorządny Związek Zawodowy »Solidarność« (...) w różnym czasie, z konieczności, musiał spełniać różne role, takie jak: ruchu społecznego, opozycji demokratycznej, konspiracji, komitetu wyborczego, partii politycznej czy też parasola ochronnego nad transformacją ustrojową. I co najważniejsze – role te wypełnił, do dzisiaj płacąc za to ogromną cenę" – napisał. Uznał, że w interesie władzy „fałszuje się ten historyczny fakt", i ostro skrytykował pominięcie związku w oficjalnych obchodach.

– Pamięć o „S" jest w Polsce niezwykle żywa – mówi „Rz" prof. Ireneusz Krzemiński, autor książki „Solidarność. Niespełniony projekt polskiej demokracji". Socjolog opowiada, że osoby, które działały w związku w 1980 r. i później, nadal chętnie mówią o tamtym okresie. Podkreślają, jak ważna była dyskusja i jak ogromna towarzyszyła jej tolerancja. – Ale, choć to może wydawać się zdumiewające, niewielu z tych, którzy tamten okres wspominają z rozrzewnieniem, stara się żyć według ówczesnych ideałów. To smutny obraz dzisiejszej rzeczywistości – dodaje Krzemiński.

Tłumaczy, że choć działacze wierzyli wówczas w to, iż najważniejsze są postawy obywatelskie, w 1989 r. nagle trafili do rzeczywistości, w której liczyła się konkurencja i siła. Wygrywał ten, kto myślał o sobie. Do tego doszło także szybkie różnicowanie się prawej strony sceny politycznej, które dodatkowo doprowadziło do znacznego osłabienia ducha wspólnoty w społeczeństwie.

– Na szczęście ostatnio te ideały zaczynają się odradzać. Ludzie powoli zauważają, że opłaca im się działać we wspólnym interesie – zauważa prof. Krzemiński. Jest jednak przekonany, że nie ma szansy, by szczególną rolę w kształtowaniu się społeczeństwa obywatelskiego mogła odegrać „S". – Jest dziś za bardzo zaangażowana w politykę.

Podczas karnawału „Solidarności" do związku należało ponad 9 mln Polaków. To ok. 80 proc. wszystkich zatrudnionych wtedy w przedsiębiorstwach państwowych. Dziś „S" ma ok. 700 tys. członków.

Z najnowszego badania CBOS wynika, że działalność związku dobrze ocenia ?30 proc. ankietowanych. Wynik nie jest rewelacyjny, gdyż dwa lata wcześniej po fali manifestacji przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego notowania „S" były wyższe od obecnych aż o 10 pkt proc.

Obecnie związkom zawodowym ufa 34 proc. obywateli – o 5 pkt proc. więcej niż w 2012 r. i dwa razy więcej niż w sondażu OBOP z 2002 r.

– Władze komunistyczne walczyły z „S", ale klęskę związek zadał sobie sam, tworząc Akcję Wyborczą Solidarność (w 1996 r. – red.) – mówi dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Podobnego zdania jest inny politolog z UW, Wojciech Jabłoński. – Lata 90. są dla związku okresem politycznej klapy. Próbowano stworzyć z niego partię i rządzić. Ale ten eksperyment nie mógł się udać, bo związek nie miał ani fachowców, ani zaplecza intelektualnego, ani też sprawnych polityków, ani wodza, który by wszystkim pokierował – wyjaśnia ekspert.

Związkowi nie służyły także zmiany w gospodarce. Coraz mniej osób w Polsce pracuje w przedsiębiorstwach na etatach, a tym samym szeregi „S" topnieją. Pracownicy małych, prywatnych firm pracujący na kontraktach cywilnoprawnych się nie zrzeszają, a żądający kolejnych podwyżek i przywilejów górnicy czy hutnicy nie są wzorem do naśladowania dla zatrudnionych w prywatnych przedsiębiorstwach z nowoczesnych sektorów gospodarki.

Związek wzmacnia swoją pozycję dopiero w ostatnich latach, od kiedy jego szefem jest Piotr Duda. – On mówi dwoma językami. Używa narzędzi takich jak manifestacje i palenie opon, zrozumiałych dla „starych" członków związków. Stara się też zawalczyć o młodych i urządza zrozumiałe dla nich happeningi i głośne kampanie społeczne – mówi Rafał Chwedoruk.

Związkowcy wolą te nowocześniejsze akcje – tańsze, łatwiejsze do zorganizowania i skuteczniejsze. Ubiegłoroczna kampania przeciwko nadużywaniu umów nazywanych przez nich śmieciowymi (słynne plakaty z Syzyfem) doprowadziła do rozpoczęcia prac nad wykluczeniem takich patologii. A tegoroczna, skierowana przeciwko kandydatom do europarlamentu, to według związkowców jeden z ich największych sukcesów. „S" chwali się, że ciągu niecałych trzech tygodni kampanii na stronę Sprawdzampolityka.pl weszły niemal 2 mln osób. A na 13 kandydatów, w których związek wymierzył swoją kampanię, siedmiu nie uzyskało mandatu.

– Akcje „Solidarności" to desperacka próba umacniania swojej pozycji. Działacze starają się pokazać, że najważniejszym elementem ich działalności jest obrona praw pracowniczych, ale są jeszcze zbyt słabi, aby ruszyć na pracodawców – tłumaczy Chwedoruk. – Wszystko wskazuje na to, że z roku na rok związek będzie coraz bardziej marginalizowany – prognozuje z kolei Jabłoński.

Piotr Duda nie odpowiedział na nasze prośby o komentarz.

„Niezależny Samorządny Związek Zawodowy »Solidarność« (...) w różnym czasie, z konieczności, musiał spełniać różne role, takie jak: ruchu społecznego, opozycji demokratycznej, konspiracji, komitetu wyborczego, partii politycznej czy też parasola ochronnego nad transformacją ustrojową. I co najważniejsze – role te wypełnił, do dzisiaj płacąc za to ogromną cenę" – napisał. Uznał, że w interesie władzy „fałszuje się ten historyczny fakt", i ostro skrytykował pominięcie związku w oficjalnych obchodach.

Pozostało 90% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml