Pierre Buhler: Francuska oferta w grze

Francja zaproponowała Polsce budowę w Gdyni jednego z najbardziej technicznie zaawansowanych klasycznych okrętów podwodnych, jakim jest Scorpene – pisze ambasador Francji.

Aktualizacja: 03.05.2015 23:19 Publikacja: 03.05.2015 22:00

Ambasador Francji w Polsce Pierre Buhler

Ambasador Francji w Polsce Pierre Buhler

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Zagrożenia, z którymi boryka się Europa, przybierają niebezpieczne rozmiary. Dżihadyzm na Południu i działania Rosji na Wschodzie zburzyły w ubiegłym roku ład strategiczny na naszym kontynencie. W tym samym czasie Unia Europejska i jej kraje członkowskie muszą stawiać czoło wielu innym wyzwaniom: humanitarnym i migracyjnym, gospodarczym i monetarnym, a także politycznym wobec rosnącej fali ekstremizmu, nacjonalizmu i populizmu.

Na te zagrożenia odpowiadamy w sposób przemyślany, z realizmem, na trzeźwo, nie ulegając presji czasu. Odpowiadamy wspólnie – w ramach Unii Europejskiej i sojuszu północnoatlantyckiego – jak i przez działania dyplomatyczne mniejszych gremiów czy poszczególnych państw.

Jako członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, potęga nuklearna i współzałożyciel NATO oraz Wspólnoty Europejskiej, Francja jest w samym sercu tych działań. Francuski prezydent przypomniał niedawno, przemawiając w bazie sił lotniczych w Istres 19 lutego tego roku, że ze względu na „wspólnotę losów, (...) solidarność zarówno faktyczną, jak i na poziomie przyjaznych więzi, wykształconą przez Francję wokół projektu europejskiego, istnienie francuskich sił odstraszania nuklearnego stanowi znaczący i istotny wkład na rzecz Europy".

Paryskie zobowiązania

Francja wypełnia zobowiązania sojusznicze. Jesienią 2013 roku, jeszcze zanim rozpoczęły się wydarzenia na Ukrainie, Francja wysłała do Polski kontyngent liczący 1300 żołnierzy do udziału w szeroko zakrojonych manewrach natowskich Steadfast Jazz.

W stosunku do Rosji Francja również wywiązuje się ze swych zobowiązań, przyjmując postawę łączącą stanowczość z wolą dialogu. Znalazło to odzwierciedlenie najpierw w potępieniu przez Unię Europejską i większość Zgromadzenia Ogólnego ONZ pogwałcenia prawa międzynarodowego, jakim była aneksja Krymu, a następnie w przyjmowaniu kolejnych sankcji wobec Moskwy. Jednocześnie, w lutym tego roku – w chwili, kiedy rozwój wypadków w terenie zmierzał ku groźnej eskalacji – Francja wspólnie z Niemcami w tzw. formacie normandzkim uzyskała potwierdzenie przez strony konfliktu porozumienia podpisanego w Mińsku we wrześniu 2014 roku.

Z własnej inicjatywy mój kraj postanowił wiosną 2014 roku włączyć się w działania reasekuracyjne na rzecz sojuszników na wschodniej flance NATO i wysłał samoloty myśliwskie Rafale do bazy w Malborku w celu patrolowania przestrzeni powietrznej tego regionu. A pod koniec kwietnia 2015 roku, w podobnym duchu skierowaliśmy do Polski, po raz pierwszy, kontyngent czołgów Leclerc oraz opancerzonych bojowych wozów piechoty obsługiwanych przez około 300 żołnierzy, którzy będą do czerwca uczestniczyć we wspólnych ćwiczeniach u boku polskich sił zbrojnych. Z uwagi na powagę sytuacji w zakresie bezpieczeństwa w tym regionie rząd francuski postanowił wziąć udział w tych manewrach mimo napiętej sytuacji wewnętrznej po styczniowych zamachach w Paryżu; nasze siły zbrojne muszą bowiem stawiać czoło zagrożeniom w kraju, mobilizując w tym celu 10 tysięcy żołnierzy.

Manewry w Polsce są jednym z wielu zobowiązań podjętych przez francuskie wojsko, które bierze udział w wielu operacjach zagranicznych, jak na przykład w regionie Sahelu czy uczestnicząc w zwalczaniu tzw. Państwa Islamskiego w Iraku. Obecność Francji na tylu teatrach działań zewnętrznych wynika właśnie z tego, że jest w awangardzie obrony Europy w zwalczaniu wspólnego zagrożenia, jakim jest dżihadyzm.

Piąta baza Airbusa

W wymiarze europejskim, zdając sobie w pełni sprawę z powagi zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa, Francja, Polska i Niemcy postanowiły zaprezentować wspólnie na czerwcowej Radzie Europejskiej jednolite podejście i jednakową wolę. Na początku kwietnia tego roku nasi ministrowie obrony i spraw zagranicznych wystosowali w tym duchu wspólny list do wysokiej przedstawiciel UE, w którym zawarli zestaw propozycji zmierzających do pobudzenia polityki bezpieczeństwa i obrony. Propozycje te idą w kierunku większej skuteczności, zwiększenia naszych zdolności wojskowych, a także umocnienia Europy obrony, w szczególności poprzez uznanie, że programy badawcze w dziedzinie wojskowej mogą kwalifikować się do dofinansowania z budżetu Unii Europejskiej.

Jesteśmy przekonani, że zachowanie potężnego i konkurencyjnego przemysłu zbrojeniowego jest dla Europy zadaniem o strategicznym znaczeniu. Polska, należąc do grona tych krajów na kontynencie, które najpoważniej podchodzą do kwestii obronności i chcą uchronić rodzimy przemysł zbrojeniowy, powinna teraz zająć należne jej miejsce w tej „Europie uzbrojenia".

Z tego właśnie względu fakt, że polski rząd postanowił dopuścić śmigłowiec Caracal firmy Airbus do etapu testów, stanowi dla Polski wyjątkową okazję – może ona zakotwiczyć się w „twardym rdzeniu" Europy przemysłu lotniczego i zbrojeń, jakim jest ten europejski koncern, owoc wysiłków Francji, Niemiec i Hiszpanii. Jeśli testy wykażą, że ten helikopter jest rzeczywiście jedynym, który spełnia wymogi zamówienia, oferta złożona w 2013 roku przez koncern Airbus, by „uczynić z Polski swoją piątą bazę przemysłową, po Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii", mogłaby zostać szybko wdrożona.

Wybór na rzecz Europy

Airbus ma portfel zamówień na 6400 samolotów wszelkiego rodzaju, na najbliższe dziesięć lat produkcji. Potrzebuje więc talentu inżynierów, techników i pracowników kraju, w którym żywa jest tradycja konstrukcji lotniczych. Koncern ten już od 14 lat korzysta z tych talentów jako właściciel zakładów produkcyjnych (np. PZL Okęcie), które zatrudniają blisko tysiąc pracowników. W ten sposób Airbus rozwija jedyny obecnie w pełni polski model kwalifikującego się do eksportu wojskowego samolotu Orlik, by sprostać oczekiwaniom bardzo obiecującego rynku. Zresztą nie czekając na rozstrzygnięcie polskiego rządu, firma Airbus Helicopters zainaugurowała w lutym tego roku ośrodek badawczo-rozwojowy w Łodzi, którego stan zatrudnienia wkrótce przekroczy 100 inżynierów i techników.

Jak oświadczył 27 kwietnia prezes tej firmy Guillaume Faury, jeśli polskie władze wybiorą śmigłowiec Caracal, linie produkcyjne i serwisowe zostaną uruchomione w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi, a także w zakładach w Dęblinie, Radomiu i w innych. W sumie oznacza to 1250 miejsc pracy utworzonych bezpośrednio oraz dwa tysiące powstałych wtórnie. Polska zostanie więc stopniowo włączona w łańcuch dostawczy giganta, jakim jest grupa Airbus.

Dla Polski stawką jest coś ważniejszego aniżeli sam wybór Caracala. Airbus jest bowiem firmą europejską, przyczyniającą się do wzrostu gospodarczego w tych czterech wcześniej wymienionych krajach. Jego produkcja opiera się na komponentach wytworzonych w wielu zakładach, nie może więc być utożsamiany z konkretnymi barwami narodowymi. Jeśli więc Polska potwierdzi – a taką mam nadzieję – swój obecny wybór, będzie to oznaczało wybór na rzecz Europy. I to jest powód, dla którego Francja wraz z Niemcami wspierały ofertę firmy Airbus.

Doskonałe na Bałtyk

Mój kraj widzi w Polsce kluczowego wręcz partnera w rozwijaniu europejskiego przemysłu zbrojeniowego. Z tego właśnie tytułu, w bezprecedensowej atmosferze wzajemnego zaufania, mnożymy nasze gwarancje, tak na poziomie operacyjnym, jak i politycznym. Przy pełnym poparciu ze strony francuskiego państwa nasz przemysł uruchomił całą wiedzę technologiczną i doświadczenie, by złożyć w kilku programach modernizacyjnych polskich sił zbrojnych oferty ambitne, powiązane z transferem technologicznym i z prawdziwie korzystnym partnerstwem przemysłowym.

Jedną z nich była „szyta na miarę" oferta na polskie zapotrzebowanie wyrażone w programie obrony rakietowej „Wisła". Chodzi o system SAMP-T produkcji konsorcjum MBDA-Thales. Nie jest sprawą przypadku, że ta francuska oferta została dopuszczona w czerwcu 2014 roku do udziału w końcowym etapie procedury przetargowej, a jej jakość zyskała następnie wysokie oceny polskich ekspertów.

Inna francuska oferta pozostaje jeszcze w grze. Ona również mogłaby znaleźć oparcie we wzajemnych stosunkach obu państw. Mowa tu o modernizacji Marynarki Wojennej, a w szczególności floty okrętów podwodnych. Uznając za w pełni zasadne potrzeby polskiego sojusznika w zakresie wzmocnienia zdolności własnych – a przez to zdolności całego sojuszu północnoatlantyckiego – Francja, szczycąc się ze swą stocznią DCNS udanymi podobnymi projektami na świecie, zaproponowała Polsce budowę w stoczni w Gdyni jednego z najbardziej technicznie zaawansowanych na świecie klasycznych okrętów podwodnych, jakim jest Scorpene. Polska skorzystałaby przy tym z transferu niezwykle złożonej technologii: tej klasy łódź podwodna składa się z około miliona części. Taki transfer jest nieodzowny przy późniejszym serwisowaniu jednostki. Jest to kwestia o kapitalnym znaczeniu, skoro łączne koszty utrzymania tego typu okrętu w ciągu całej eksploatacji stanowią zwykle równowartość ceny nabycia.

Projekt ten byłby oparty na współpracy Polski i Francji, która dysponuje grupą 3 tysięcy doskonale wyszkolonych podwodniaków oraz zespołem inżynierów obeznanych z realizowaniem złożonych programów zbrojeniowych. Mój kraj zaproponował również, że mógłby wyposażyć te trzy okręty podwodne „Scorpene" w pełną gamę uzbrojenia stosownie do życzenia polskich władz.

Wbrew uporczywemu mitowi, wedle którego w wodach Bałtyku skutecznie operować mogą jedynie tzw. kieszonkowe łodzie podwodne, okręt podwodny Scorpene jest doskonale przystosowany do takiego akwenu. A wyposażony w tak zaawansowany system bojowy nie tylko wyniósłby Polskę do ekskluzywnego grona, ale jeszcze stanowiłby dla NATO wręcz niezrównany atut, czy to na Bałtyku, czy w razie konieczności na jeszcze innych wodach.

Zważywszy na poziom wzajemnego zaufania, jak i politycznej bliskości naszych krajów, ten projekt wydaje mi się w pełni odpowiedni – o ile zyska uznanie władz Polski – do stworzenia podstaw i zapoczątkowania nowego etapu relacji strategicznych pomiędzy Francją i Polską.

Tytuł i śródtytuły od redakcji

Zagrożenia, z którymi boryka się Europa, przybierają niebezpieczne rozmiary. Dżihadyzm na Południu i działania Rosji na Wschodzie zburzyły w ubiegłym roku ład strategiczny na naszym kontynencie. W tym samym czasie Unia Europejska i jej kraje członkowskie muszą stawiać czoło wielu innym wyzwaniom: humanitarnym i migracyjnym, gospodarczym i monetarnym, a także politycznym wobec rosnącej fali ekstremizmu, nacjonalizmu i populizmu.

Na te zagrożenia odpowiadamy w sposób przemyślany, z realizmem, na trzeźwo, nie ulegając presji czasu. Odpowiadamy wspólnie – w ramach Unii Europejskiej i sojuszu północnoatlantyckiego – jak i przez działania dyplomatyczne mniejszych gremiów czy poszczególnych państw.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię