Jeśli formowany rząd ma odnieść sukces, musimy sprawić, by weń uwierzono. By zaufali nam nie tylko ci, którzy głosowali na PiS, lecz wszyscy – także ci, którym się zdaje, że gruntowna zmiana nie jest potrzebna ani możliwa. Dziś nie chodzi przecież o reformy tak wielkie, jakich twórcą był ruch „Solidarności" zainspirowany cudem słów prawdziwych wypowiadanych publicznie przez św. Jana Pawła II. Nawet nie o takie, jakim było wybicie się na polityczną i gospodarczą niepodległość, którą osiągnęliśmy po rozpadzie RWPG i Układu Warszawskiego, wychodząc z bloku sowieckiego. Dziś mamy zmieniać nie narzucony nam ustrój, ale samych siebie. Nie system czy organizacje, nie sojusze, lecz poszczególnych ludzi, którzy w ciągu minionego ćwierćwiecza po raz kolejny w historii pokazali, czym są polska prywata, nierząd, serwilizm, klientelizm, sejmikowanie i tromtadracja, niszczące ojczyznę, a cieszące chętnie zawsze wykorzystujących ją sąsiadów.