Definicja narodu jako wspólnoty historycznego losu każe interes narodowy wiązać z siłą niepodległego państwa, ale także myśleć o nim w kategoriach następnych pokoleń. Nie możemy w sensowny sposób przewidzieć obrotów tego losu w następnych dekadach. Nie wiemy, jakie instytucje krajowe i międzynarodowe będą dla tej wspólnoty najkorzystniejsze za trzydzieści czy pięćdziesiąt lat.
Postawa konserwatywna nakazuje sceptycyzm wobec utopijnych wizji europejskich „federalistów", ale też afirmację rozwiązań, które tworzą warunki pokojowego współdziałania narodów Europy. Nie tylko osłabiają zadawnione antagonizmy, ale wypracowują nawyk wspólnej solidarnej reakcji na zagrożenia zewnętrzne. Wspólnej, zgodnej z naszym interesem narodowym polityki europejskiej wobec Rosji nie wywalczy się w oderwaniu od całości wizji polskiej polityki europejskiej.
Polska dyplomacja, ta uprawiana przez MSZ, ale także przez inne podmioty, powinna traktować Unię Europejską jako okazję do pomnożenia polskiego potencjału. Nie tylko pozyskania środków rozwojowych, ale trwałego wzmocnienia znaczenia międzynarodowego i ekonomicznego naszego kraju.
Tak pojmowany interes narodowy powinien skłaniać rząd do szerszego uzgadniania linii naszej polityki europejskiej z samorządowcami i reprezentantami środowisk gospodarczych. Gra europejska nie jest dyplomacją w starym stylu, prowadzoną między kilkoma ministrami spraw zagranicznych. By być w niej skutecznym rzecznikiem polskiego interesu, rząd musi mieć w kraju licznych sojuszników.
Opozycja zaś powinna powściągać chęć przenoszenia sporów wewnętrznych na forum unijne. Czynienie polityki europejskiej obszarem sporu jest błędem, którego nie wybaczą nam przyszłe pokolenia.