Polacy się bogacą, więc kupują i piją coraz droższe alkohole

Połowa sprzedaży to wódki kolorowe, gdzie mamy ogromną różnorodność. Ktoś kto chce spróbować nowych smaków, kupuje małpkę, a nie pół litra – mówi Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Aktualizacja: 21.06.2019 16:20 Publikacja: 20.06.2019 21:00

Polacy się bogacą, więc kupują i piją coraz droższe alkohole

Foto: materiały prasowe

Czy branża mocnych alkoholi zaczyna rozpijać społeczeństwo?

Zdecydowanie tego nie zauważamy. Jeżeli spojrzymy na wartość oraz ilość sprzedawanych wyrobów spirytusowych w Polsce, to rynek jest całkowicie stabilny i nasycony. Nie ma większych zwyżek ani spadków. Natomiast pojawia nam się zjawisko premiunizacji w wyrobach spirytusowych. Czyli kupujemy alkohole droższe, wyższej jakości. Co wynika w prostej linii ze wzrostu zamożności naszego społeczeństwa.

A małpki? Czy ich rosnąca sprzedaż też świadczy o zamożności?

Nie wykluczam tego. Małpka jest droższa niż pojemność większa. Natomiast to zjawisko małych formatów, nazywanych potocznie małpkami jest oczywiście bardzo ciekawe i...

...raczej niepokojące. Małpki są kupowane masowo od rana do wieczora.

Ilość małych formatów stanowi mniej więcej jedna trzecią całościowej sprzedaży wyrobów spirytusowych. Przy czym, przypomnę, ilościowo cała kategoria, jako wyroby spirytusowe nie wzrasta. Co oznacza, że zwiększona sprzedaż małpek odbywa się kosztem większych pojemności oraz być może piwa. Natomiast w dalszym ciągu, jeżeli odniesiemy ilość sprzedawanych małpek do ilości sprzedawanych puszek czy butelek piwa, to jest to niewielki procent.

Jednak zyskują popularność? Dlaczego? Ze względu na cenę?

Przyczyny są dwie. Pierwsza to kwestia bardzo szerokiej oferty wyrobów spirytusowych na rynku. W latach 80., kiedy wódka była najbardziej popularna, statystyczny Polak spożywał rocznie blisko 15 litrów, dzisiaj niewiele ponad pięć. Teraz za połowę sprzedaży odpowiadają wódki kolorowe, mamy ogromną różnorodność. Stąd osoby, które chcą próbować nowych smaków, nie kupują od razu pół litra. Drugie zjawisko, które w moim przekonaniu ma wpływ na popularność małego formatu, to kwestia coraz większej liczby jednoosobowych gospodarstw domowych. W ich przypadku kupowanie większego formatu jest po prostu bez sensu. Uważam, że bardzo pozytywna, tendencja jest taka, że większość tych tak zwanych małpek to alkohole kolorowe, które nie mają 40 proc. tylko 30 lub 32 proc. zawartości alkoholu, czyli są lżejsze. Na marginesie raport, który mówi o masowym kupowaniu małpek rano, opisuje nieprawdę.

To jaka jest prawda?

Zdecydowana większość tych małych formatów kupowana jest w godzinach od 16 do 18 w piątki i w soboty. Rano nie ma absolutnie żadnego szczytu sprzedaży.

Ile się sprzedaje małpek codziennie? 3 mln, jak wskazywał raport?

1,4 mln, czyli o ponad połowę mniej. Przekłamanie jest ogromne. Rocznie to nie jest miliard małpek, jak podawał raport, tylko 510 milionów. W stosunku do sprzedawanych butelek i puszek piwa to jest kilka procent. Czyli tego zjawiska, mimo że jest rosnące, nie nazwałbym niepokojącym. Problem alkoholizmu naprawdę nie zależy od wielkości butelki z alkoholem czy stopnia jego rozcieńczenia jak w wódce czy piwie.

To co pan mówi o klientach kupujących małpki raczej mija się z codziennym doświadczeniem. Trudno w sklepach dostrzec smakoszy i singli.

Małpki nie są propozycją dla osób spożywających alkohol w sposób nieodpowiedzialny. Ilość alkoholu zawarta w tych buteleczkach jest dla nich absolutnie niewystarczająca. Oczywiście, że w Polsce musimy zmierzyć się z wyzwaniem wynikającym z uzależnień i jako związek to popieramy. Ale to nie format jest problemem.

Co zatem proponujecie?

Problem w Polsce polega na tym, że agencja, która jest powołana do walki z uzależnieniami, czyli PARPA, nie przejawia żadnej chęci współpracy z branżą.

Co by to dało?

Proponujemy bardzo konkretne aktywności, czyli kierujemy w pierwszej kolejności nasze działania do tych grup, które w ogóle nie powinny spożywać alkoholu i to pod żadną postacią. Chodzi przede wszystkim o kobiety w ciąży, dla płodu alkohol jest śmiertelnie niebezpieczny. Druga grupa to młodzież, działamy w takich kanałach, które do niej docierają. Kolejne to kierowcy i sprzedawcy. Proponujemy na przykład obligatoryjne sprawdzanie dokumentów tożsamości w momencie zakupu alkoholu. Tak jest na przykład w Stanach Zjednoczonych. A PARPA traktuje całą branżę alkoholową, a chyba naszą w szczególności, jako wroga. I to jest moim zdaniem błąd, bo tu powinniśmy traktować się, jako partnerzy.

To chyba jednak dobrze, że sprzedaż mocnych alkoholi w Polsce per saldo nie rośnie.

Nie do końca. Sytuacja w branży spirytusowej jest po prostu trudna. W przeciwieństwie do piwa nie mamy absolutnie żadnej możliwości informowania konsumentów, co sprzedajemy. Tymczasem alkohol to alkohol. Grajmy na równych zasadach. Druga kwestia, chyba najistotniejsza, to jest kwestia ogromu podatków nałożonych na branżę spirytusową w Polsce.

To zrozumiałe, że państwo ściąga podatki ze sprzedaży alkoholu.

Nam chodzi wyłącznie o przejrzystość zasad i skończenie z dyskryminacją branży spirytusowej względem branży piwnej. W przypadku mocnych alkoholi akcyza jest obliczana w stosunku do jego zawartości. W przypadku piwa – od zawartości ekstraktu. Ten mechanizm powoduje, że mamy na rynku wysyp piw alkoholizowanych o niskiej zawartości ekstraktu za to o dużej ilości alkoholu, którego zawartość nie ma żadnego związku z wysokością akcyzy. A opodatkowanie 1 g alkoholu w butelce wódki jest przeciętnie 2,7 razy wyższe niż w piwie. My proponujemy, żeby płacić według jednego mianownika.

Jaka korzyść byłaby z tego dla budżetu państwa?

Wielomiliardowa. Aby nie doszło do jakichś drastycznych ruchów na rynku, proces dochodzenia do jednego paradygmatu, według którego obliczana byłaby akcyza, mógłby zostać rozłożony na trzy–cztery lata. My zresztą nie oczekujemy jako branża spirytusowa preferencji, oczekujemy tylko takiego samego traktowania. Podobnie zresztą chcielibyśmy dojść do kompromisu, jeżeli chodzi o kwestie reklamy.

Chcecie, aby wódka była reklamowana?

Niekoniecznie. Być może udało by się wypracować jakieś rozwiązanie pośrednie – np. możliwość ograniczonej informacji ze stosownym ostrzeżeniem skierowanym do osób, które alkoholu nie powinny spożywać w ogóle czy też ograniczenie możliwości działań do sponsoringu – tu potrzebne jest zorganizowanie czegoś na kształt okrągłego stołu z udziałem decydentów i przedstawicieli branży alkoholowej. Natomiast zasady powinny być takie same dla wszystkich graczy na tym rynku, ponieważ wszyscy oni w swoich napojach używają tej samej substancji o wzorze chemicznym C2H5OH – alkohol to alkohol. Z pewnością nienormalna jest obecna sytuacja, w której przedstawiciele reprezentujący wyłącznie jedną grupę napojów alkoholowych, czyli piwo, mogą się reklamować, a inni nie – szczególnie że te reklamy budzą poważne wątpliwości natury prawnej i etycznej.

Jak kwestia akcyzy wygląda na świecie? Wszędzie są równe zasady dla piwa i mocniejszych alkoholi?

To wygląda różnie. W krajach historycznie należących do „kręgu piwa", gdzie istniejące silne lobby branży browarniczej, utrzymuje się uzasadnione tylko względami historycznymi liczenie akcyzy od stopnia Plato. Polska natomiast kulturowo, klimatycznie i historycznie, obok takich krajów jak Rosja, Ukraina, Białoruś, kraje bałtyckie czy skandynawskie należała do „kręgu wódki" – i właśnie z doskonałej wódki, a nie z piwa słyniemy na świecie – a jednak podatkowo bardzo mocno preferuje się u nas piwo. Nawet jednak w krajach z „kręgu piwa" nie dochodzi do tak absurdalnej sytuacji, jak u nas, w której piwo o dużej zawartości alkoholu jest tańsze od piwa o mniejszej zawartości alkoholu. Nigdzie też nie można kupić piwa tak tanio.

Przecież tak czy inaczej reprezentuje pan potężną, bogatą branżę. Rynek mocnych alkoholi jest wart w Polsce 11 miliardów złotych.

Proszę jednak pamiętać, że branża tylko z tytułu samej akcyzy odprowadza do budżetu rocznie kwotę ponad 7,5 miliarda złotych. W związku z tym marża czy zyski są naprawdę na bardzo minimalnym poziomie. Dziś wielu producentów w Polsce mówi, że wódki czystej w dużym formacie w ogóle się nie opłaca produkować. Ona musi być w ofercie, natomiast zysków z tego nie ma.

Ale jednak działacie.

Ratuje nas urozmaicenie oferty oraz eksport. Polska wódka w krajach zachodniej Europy czy w Stanach Zjednoczonych jest oceniana jako produkt premium. W związku z tym marżowość tam jest wysoka. Natomiast eksport nie jest wystarczająco wysoki, biorąc pod uwagę rozpoznawalność marki, jaką ma polska wódka. Za granicę wyjeżdża około 18 proc. produkcji, w przypadku szkockiej whisky jest to na przykład 95 proc.

Dlaczego eksport jest tak niski?

Mamy bardzo duży opór, jeżeli chodzi o polską dyplomację, organy odpowiedzialne za eksport, żeby promować coś, co jest alkoholem. W innych krajach ten problem nie występuje – Szkoci są dumni ze swojej whisky, a Francuzi z koniaku. W dodatku na eksport mogą sobie pozwolić firmy, które mają bardzo silną ekonomiczną pozycję na lokalnym rynku. U nas mamy wielu małych producentów wysokojakościowych produktów wyrobów spirytusowych z bardzo długą tradycją, ale zwyczajnie oni nie są przygotowani w sposób organizacyjny i finansowy do tego, żeby podbijać rynki zagraniczne, nie mając do tego żadnej pomocy ze strony państwa.

Witold Włodarczyk – prezes zarządu Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. W latach 2008–2018 dyrektor generalny Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych Polmed. Wcześniej przez wiele lat zdobywał doświadczenie w branży spożywczej. Absolwent Wydziału Handlu Wewnętrznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Czy branża mocnych alkoholi zaczyna rozpijać społeczeństwo?

Zdecydowanie tego nie zauważamy. Jeżeli spojrzymy na wartość oraz ilość sprzedawanych wyrobów spirytusowych w Polsce, to rynek jest całkowicie stabilny i nasycony. Nie ma większych zwyżek ani spadków. Natomiast pojawia nam się zjawisko premiunizacji w wyrobach spirytusowych. Czyli kupujemy alkohole droższe, wyższej jakości. Co wynika w prostej linii ze wzrostu zamożności naszego społeczeństwa.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację