„Reputacja to mój kapitał, nie dam jej podważać" – takie było przesłanie rozmowy, którą przeprowadziliśmy w grudniu 2018 r., rok po pana zatrzymaniu i pół roku po wypuszczeniu z aresztu tymczasowego za kaucją. We wrześniu o pana przejściach z szeroko pojętym aparatem sprawiedliwości usłyszał cały świat, po publikacji materiału w prestiżowym „Bloombergu". Na jakim etapie jest pana sprawa?
O szczegółach nie mogę mówić z powodu tajemnicy śledztwa, ale jesteśmy dokładnie w tym samym momencie, co w czasie poprzedniej rozmowy. Mam postawione zarzuty, ale aktu oskarżenia ani śladu. Po moim zatrzymaniu inwestorzy Griffin Real Estate wynajęli 4 wielkie kancelarie, które robiły staranne, wielomiesięczne audyty. Zapewne staranniejsze niż prokuratorskie śledztwo. Wynik audytów był dla mnie jednoznaczny. Nie ma czego mi zarzucić. Inwestorzy zostali z nami i realizujemy kolejne projekty. Jak się okazuje moja wiarygodność dla nich – jeszcze przed publikacją „Bloomberga" - była wyższa niż aparatu państwa.
„Bloomberg" także bardzo rzetelnie opracował materiał, publikacja była poprzedzona kilkumiesięczną weryfikacją faktów przez redakcję. O ile wiem, dziennikarze nie uzyskali komentarza od prokuratury. Dopiero po publikacji wydała ona oświadczenie, że moja opowieść jest niewiarygodna. Stwierdzili tak nawet jej nie badając, a teraz, na 3 października wezwało mnie Centralne Biura Antykorupcyjne. Nie wiem w jakim temacie. Mam nadzieje, że nie po to by mnie zastraszyć, bo się nie dam.
Uznałem, że w realiach niekończącego się śledztwa nie mogę siedzieć dłużej z założonymi rękami i muszę opowiedzieć co mnie spotkało. O zastraszaniu, próbach wymuszania zeznań, okolicznościach w jakich trafiłem do aresztu. Wszystko to przypomina standardy rodem z Turcji czy Rosji, które są zagrożeniem dla biznesu w Polsce.
Mamy sytuację rodem ze średniowiecza, a nie nowoczesnego państwa prawa. Jest ogromna dyskryminacja osób podejrzanych, które mają mniej praw przebywając w areszcie niż osoby skazane prawomocnym wyrokiem. Śledztwo można bez konsekwencji przedłużać w nieskończoność, co nie jest zresztą praktyką tylko obecnej ekipy. Na Zachodzie jest to trudne do pojęcia.