Decyzja o zwolnieniu z obowiązku zatwierdzania taryf w obrocie energią elektryczną z 31 października 2007 r. przez niektórych polityków i ekspertów została uznana za pochopną. Poseł Platformy Obywatelskiej, opowiadającej się przecież za liberalnym rynkiem, uznał decyzję o liberalizacji rynku za nieodpowiedzialną politycznie i gospodarczo. Zażądał jej weryfikacji, a przedsiębiorstwa energetyczne poprosił o powstrzymanie się od jakichkolwiek ruchów cenowych. Wśród zarzutów w stosunku do prezesa URE pojawił się również brak „konsultacji politycznych” z rządem Jarosława Kaczyńskiego i przejmującym władzę rządem Donalda Tuska. Niektórzy twierdzili, że decyzji tak dużej wagi nie podejmuje się w przeddzień ustąpienia rządu. Ostatecznie premier odwołał prezesa URE. Nowy prezes dr Mariusz Swora na środowej konferencji prasowej zapowiedział wycofanie się z decyzji poprzednika. Będąc do 9 listopada odpowiedzialnym za kształt rynku energii elektrycznej, chciałbym odnieść się do podnoszonych zarzutów.
Termin podjęcia decyzji o liberalizacji rynku energii elektrycznej był niefortunny, ale ze względu na obiektywne okoliczności, a nie widzimisię regulatora.
Stanowisko prezesa URE z 28 czerwca 2001 r. zwolniło przedsiębiorstwa energetyczne zajmujące się obrotem i wytwarzaniem energii elektrycznej z obowiązku zatwierdzania taryf. Jedno z wyłączeń ze zwolnienia, obejmujące podmioty, które równocześnie zajmują się obrotem i dystrybucją (sprzedażą energii elektrycznej i świadczeniem usług sieciowych), przestało być w odniesieniu do największych przedsiębiorstw energetycznych w Polsce 1 lipca 2007 r. aktualne. Do tego dnia największe spółki energetyczne miały obowiązek oddzielić dystrybucję od obrotu.
1 lipca 2007 r. stanowisko z 28 czerwca 2001 r. objęło zatem największe przedsiębiorstwa energetyczne w Polsce. Poważne wątpliwości co do charakteru prawnego tego stanowiska oraz nowość sytuacji po oddzieleniu dystrybucji od obrotu, sprawiły, że regulator nie mógł, traktując poważnie rynek i siebie, milczeć w tej sprawie. Należało zatem albo potwierdzić stanowisko z 2001 r. (w formie przewidzianej przez prawo) albo też w jakiś sposób wycofać się z niego. Brak wypowiedzi prezesa URE prędzej czy później zostałby potraktowany przez przedsiębiorstwa energetyczne jako potwierdzenie stanowiska z 2001 r. Krótko rzecz ujmując, milczenie w tym przypadku oznaczałoby zgodę na liberalizację rynku. Zadanie regulatora nie polega jednak na bierności, lecz aktywnym działaniu, monitorowaniu rynku i dawaniu wyraźnych sygnałów jego uczestnikom.
Drugą okolicznością, uzasadniającą konieczność wydania decyzji z końcem października lub początkiem listopada 2007 r., jest kalendarz procesu zatwierdzania taryf. Taryfy dla każdego przedsiębiorstwa oddzielnie, należy je w formie decyzji administracyjnej zatwierdzić do 15 grudnia danego roku, jeśli taryfa ma obowiązywać od 1 stycznia roku następnego. Dla największych spółek obrotu taryfy zatwierdzane są na rok kalendarzowy. Przed zatwierdzeniem prezes URE musi mieć czas na ocenę wniosków, a spółki na ich przygotowanie. Postępowanie to trwa, i tak w dużym pośpiechu, nie mniej niż pięć, sześć tygodni. Komunikat w sprawie liberalizacji lub powrotu do zatwierdzania taryf należało zatem wydać najpóźniej w ostatnich dniach października lub na początku listopada.