W listopadzie 2007 r. 44-letni Jan Bury z PSL, zaufany człowiek Waldemara Pawlaka, otrzymał nominację na wiceministra skarbu. W jego kompetencjach znalazła się branża energetyczna.
Jednak wiceminister nigdy nie zajmował się tą tematyką i nie ma żadnego doświadczenia w tej materii. Dlatego o radę poprosił swojego wieloletniego znajomego Stanisława Dobrzańskiego, mocno związanego z PSL byłego szefa MON oraz Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
To osoba kontrowersyjna. Tygodnik „Wprost” ujawnił bowiem, że w Instytucie Pamięci Narodowej znajdują się dokumenty, które wskazują na jego współpracę z SB. Dobrzański miał donosić na swoich przełożonych, podwładnych i kolegów z ówczesnego Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W zamian miał przyjmować od SB drogie alkohole. Dobrzański wielokrotnie zaprzeczał tym doniesieniom, twierdząc, że to kłamstwo. Kontrowersje wokół Dobrzańskiego nie przeszkadzają Buremu korzystać z jego rad. Po objęciu teki wiceministra niemal codziennie rozmawiał z byłym szefem MON. – Radził się w każdej sprawie. Dyskutował także o personaliach: kogo zostawić na stanowisku, a kto powinien odejść – mówi nasz informator z resortu skarbu.
Rozmówcy „Rz” twierdzą, że bez pozytywnej rekomendacji Dobrzańskiego wiceminister Bury nie podejmie żadnej ważnej decyzji dotyczącej energetyki. – To bzdura. Nie mam czasu na rozgrywanie czegokolwiek – oburza się Dobrzański.
W jakich więc sprawach radził się wiceminister? – Nie pytał mnie o personalia. Raczej chodziło o wprowadzenie go w zasady rządzące energetyką – opowiada Dobrzański. – Nigdy nie pretendowałem do roli głównego doradcy. Nie dzwonię do ministra i nie mówię: „stary, posłuchaj mnie, zrób to czy tamto”. Jeśli minister potrzebuje czegoś ode mnie, to dzwoni sam – zaznacza. I dodaje, że w takich sytuacjach nigdy nie odmawia.