Rozmowa z Christianem Steffensem z UniCredit CAIB

- Do fuzji i przejęć będzie dochodziło, ale z ofertami wiele firm czeka na drugą cześć roku- mówi specjalnie dla „Rzeczpospolitej” Christian Steffens, szef działu rynków kapitałowych w UniCredit CAIB

Publikacja: 16.09.2010 02:44

Christian Steffens, szef działu rynków kapitałowych w UniCredit CAIB

Christian Steffens, szef działu rynków kapitałowych w UniCredit CAIB

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

[b]Rz: Jesień to czas, kiedy zwiększa się liczba ofert publicznych. Czy będzie tak i w tym roku?[/b]

[b]Christian Steffens:[/b] Rzeczy wiście widzimy, że wiele firm czeka z ofertami na drugą cześć roku – tak jest w przypadku spółek wybierających się dopiero na giełdę, jak i podmiotów które chcą zwiększyć kapitały. Pierwsza połowa roku była trudna z uwagi na niestabilną sytuację na rynkach. Spółki musiały poczekać, duża część przełożyła oferty. Pomijając prywatyzacje, wiele ofert pochodziło od podmiotów, które chciały poprawić wskaźniki finansowe i zmniejszyć skalę zadłużenia. Częściowo także i w tym przypadku oferty były przekładane z uwagi na brak zainteresowania. Inwestorzy szukają przede wszystkim interesujących projektów, z potencjałem wzrostu.

[b]I mogą je znaleźć?[/b]

Jest dość duża liczba ofert, zarówno dużych jak i małych. W pierwszej połowie roku kupujący woleli większe spółki. Nie wiemy jeszcze, jak to będzie w drugiej połowie – czy pieniądze trafią także na mniejsze projekty.

[b]Niektórzy doradcy sugerują, że zamiast ofert publicznych spodziewać się powinniśmy raczej fuzji i przejęć. Sporo firm ma bowiem nadwyżki gotówki, których nie chce przeznaczać na zwiększanie mocy produkcyjnych.[/b]

Nie sądzę, aby teza ta była prawdziwa. Do fuzji i przejęć będzie dochodziło, ale tego typu transakcje wymagają finansowania. Nadwyżkami kapitału, nawet jeżeli są, nie wystarczą. Potrzeba dodatkowego zaangażowania banku, lub pozyskania środków z emisji np. obligacji zamiennych czy praw do akcji. Poza tym zbyt wielu inwestorów dysponuje dużymi kwotami gotówki, by sądzić, że w grę wchodzić będą tylko fuzje. Jest zainteresowanie akcjami oferowane przez spółki, które mają pomysły na rozwój.

[b]Jak dużego popytu na akcje firm z naszego regionu możemy się spodziewać?[/b]

W przeszłości gospodarki krajów rozwijających się miały problemy z zadłużeniem. Teraz sytuacja się odwróciła – to Europa Zachodnia popadła w większe tarapaty. Inwestorzy zaczęli zdawać sobie z tego sprawę. Jeżeli spojrzymy na sytuację na giełdach, to zauważymy, że akcje spółek z rynków emerging markets po ostatnim kryzysie zyskały więcej, niż walory spółek zachodnioeuropejskich. To czytelny sygnał, że pieniądze trafiły właśnie do krajów rozwijających się.

[b]W efekcie część analityków mówi już, że akcje polskich spółek są relatywnie drogie w porównaniu z innymi rynkami. Jak w takiej sytuacji może Pan przekonać swoich klientów, że warto u nas wciąż inwestować?[/b]

Trzeba mieć zróżnicowane podejście. Polska giełda zachowuje się mniej więcej tak jak rynki zachodnioeuropejskie. Wyceny nie wzrosły zbyt gwałtownie. Poza tym warszawska giełda ma zapewniony popyt ze strony funduszy emerytalnych, co daje jej stabilność. W dalszym ciągu pozytywnie myślimy o całym regionie Europy Środkowej, uważamy, że tu są ciekawe możliwości inwestycyjne.

[b] Polski rynek jest bardziej atrakcyjny dla globalnych funduszy niż, dajmy na to, czeski?[/b]

Jeżeli przeanalizujemy skalę transakcji zauważymy, że w tym roku emisje akcji w Polsce przekroczyły już 5 mld euro, co oznacza, że wyprzedziliście Rosję i zbliżacie się do Niemiec. Aktywność inwestorów w Czechach i na innych mniejszych rynkach jest jak dotąd niewielka. Widzimy raczej, że spółki z tych krajów chcą wejść na warszawską giełdę.

[b]Jakieś przykłady z portfela UniCredit CAIB?[/b]

Mamy czterech takich klientów. Dwie spółki z Czech i kolejne dwie – z Ukrainy. Sądzimy, że zainteresowanie debiutem w Warszawie będzie coraz większe. Polski rynek jest już „głęboki”, m.in. dzięki obecności OFE. Oczywiście, szybko rozwija się także giełda w Turcji. Ale zanim stanie się większym centrum finansowym, minie trochę czasu. Ta funkcja jest bardziej naturalna dla Warszawy, gdzie co roku dochodzi do wielu transakcji.

[b]Co to oznacza dla banku inwestycyjnego, jakim jest UniCredit CAIB?[/b]

Dla naszej grupy to potwierdzenie właściwego wyboru strategii. Jesteśmy obecnie na wszystkich rynkach regionu Europy Środkowej, co odróżnia nas od konkurencji. Mamy zarówno bankowość komercyjną, jak i inwestycyjną. Jako broker działamy w Polsce od 1993 r., jako firma doradcza – już od 1991 r. Tylko od 2005 r. pośredniczyliśmy w 61 transakcjach na tym rynku. W dalszym ciągu będziemy się koncentrować na Polsce. W ramach bankowości inwestycyjnej zatrudniamy w Warszawie prawie 100 osób – więcej niż nasi konkurenci. Pracujemy średnio nad 10 transakcjami rocznie – nasi ludzie są więc ciągle zajęci. Nie czekamy tylko na największe projekty, podejmujemy się także tych mniejszych – tak jak w tym roku emisje Asseco Poland i Cyfrowego Polsatu.

[b] Duża wartość transakcji na polskim rynku wynika ostatnio z działalności Skarbu Państwa. Oferty prywatyzacyjne przyciągnęły do Warszawy wiele dużych banków inwestycyjnych, dotąd nieobecnych w Polsce. Jak to wpływa na wasz biznes?[/b]

Konkurencja rzeczywiście rośnie, zwłaszcza w segmencie dużych transakcji. Ale ponieważ zawsze chcieliśmy mieć zrównoważony portfel projektów – dużych i małych –nasza rentowność nie powinna być zagrożona. Uważam zresztą, że mamy wszelkie szanse na zwiększanie udziału w obsłudze dużych spółek.

[b]Czy po doświadczeniach z PGE, PZU i Tauronem duże transakcje są wciąż zyskowne dla banków inwestycyjnych?[/b]

Rzeczywiście stawki są bardzo niskie. Ale takie transakcje są bardzo ważne, zarówno z uwagi na kwestie wizerunkowe, jak i fakt, że generują one dodatkowy obrót wtórny na rynku.

[b] Tyle tylko, że debiut GPW w listopadzie może być jedną z ostatnich ofert prywatyzacyjnych… [/b]

Jesteśmy w stałym kontakcie z Ministerstwem Skarbu Państwa. Wciąż pozostaje kwestia dokończenia prywatyzacji i sprzedaży kolejnych udziałów w spółkach. Niekoniecznie w tym roku, ale w kolejnych dwóch.

[b]Którym z projektów interesujecie się w szczególności?[/b]

Bardzo bym chciał powiedzieć, ale nie mogę komentować naszych przyszłych projektów. Próbujemy nie tylko przyjmować zlecenia resortu, ale proponować także pewne rozwiązania na rynku kapitałowym – zarówno w obszarze ofert publicznych, jak i fuzji i przejęć. Czy zmaterializują się przyszłości – to się dopiero okaże.

[b]GPW podpisała niedawno umowę o współpracę z NYSE Euronext. Myśli Pan, że wpłynie to w jakiś sposób na inwestowanie na warszawskiej giełdzie? Czy może dojść do jej marginalizacji?[/b]

Nie sądzę, aby GPW potrzebowała na obecnym etapie wsparcia. Jest sama atrakcyjnym, rynkiem – co zresztą widać po statystykach. Nie oczekiwałbym także na to, że amerykańskie spółki zainteresują się Warszawą jako miejscem pozyskania nowych inwestorów. GPW rozwijać się będzie raczej jako centrum finansowe dla regionu. Oczywiście, Rosja będzie zawsze odrywała dużą rolę z uwagi na skalę tamtejszych transakcji. Ale stopy zwrotu z ofert rosyjskich spółek okazały się w większości rozczarowujące, czego nie można powiedzieć o polskich emitentach. GPW już teraz zdobyła unikalną pozycję w regionie i jest w stanie przyciągać spółki.

[b] A może zmieni się sposób handlu na GPW. Część funduszy amerykańskich zainteresuje się bezpośrednim składaniem zleceń na warszawską giełdę, z pominięciem londyńskich pośredników?[/b]

Może się tak zdarzyć, ale Londyn ma długą historię jako centrum obsługujące rynki europejskie. Jest problem związany z różnymi strefami czasowymi w Europie i w USA. Są silne przyzwyczajenia. Myślę, że ewentualna zmiana zajmie dużo czasu. Nie zapominajmy też, że szereg funduszy ma po to biura w Londynie, aby móc spotykać się z klientami oraz z menedżmentem firm, w które mogą zainwestować.

[b] Czy oferta publiczna GPW spotka się z dużym zainteresowaniem?[/b]

Jest na to duża szansa z uwagi na rozpoznawalność giełdy w regionie.

[b] Skarb Państwa może uzyskać wyższą cenę, niż wynikałoby z porównania z innymi notowanymi już operatorami giełd?[/b]

Jest to możliwe. Duża liczba banków inwestycyjnych zaangażowanych w ten proces daje przecież poważną siłę marketingową

[b]Rz: Jesień to czas, kiedy zwiększa się liczba ofert publicznych. Czy będzie tak i w tym roku?[/b]

[b]Christian Steffens:[/b] Rzeczy wiście widzimy, że wiele firm czeka z ofertami na drugą cześć roku – tak jest w przypadku spółek wybierających się dopiero na giełdę, jak i podmiotów które chcą zwiększyć kapitały. Pierwsza połowa roku była trudna z uwagi na niestabilną sytuację na rynkach. Spółki musiały poczekać, duża część przełożyła oferty. Pomijając prywatyzacje, wiele ofert pochodziło od podmiotów, które chciały poprawić wskaźniki finansowe i zmniejszyć skalę zadłużenia. Częściowo także i w tym przypadku oferty były przekładane z uwagi na brak zainteresowania. Inwestorzy szukają przede wszystkim interesujących projektów, z potencjałem wzrostu.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację