Ten rok znów był rokiem Halemby. Najniebezpieczniejsza kopalnia w Polsce miała zostać zamknięta z końcem 2011 r. Niestety, związkowy upór, brak zwrócenia uwagi na ekonomię (Halemba tylko w ubiegłym roku obciążyła Kompanię 323 mln zł straty netto) i wiele innych czynników sprawiły, że Halemba nadal działa i będzie tak przynajmniej przez kolejne miesiące. Ma obniżyć koszty produkcji, zmniejszyć zatrudnienie i w końcu zostać rentowna (sic!).
Tylko nikt nie ma odwagi powiedzieć, że to mrzonki, i że za rok o tej samej porze znów będziemy przerabiać temat jej zamknięcia, bo plany jej stawania na nogi są tak realne jak to, że w tym roku w Polsce nie będzie ani grama śniegu. A poważnie – najniebezpieczniejsza kopalnia w Polsce nadal będzie stanowić zagrożenie, choć cztery lata temu nawet sami pracujący tam górnicy przyznawali, że to piekło. I że tak nigdy nie powinno się stać.
Wtedy, gdy w wyniku wybuchu metanu i pyły węglowego zginęły 23 osoby (największa katastrofa polskiego górnictwa od lat 70. XX w.) zgodni byli wszyscy – to nie powinno się nigdy zdarzyć. I wtedy, i nigdy więcej. Ale chyba niektórzy o tym zapomnieli. Pamiętają tylko rodziny tych, którzy zginęli.
Gdy dziś spotkają się przed różowym gmachem kopalni i zapalą znicze temat zamknięcia zakładu pewnie wróci. Na chwilę. Przykro mi to pisać, ale wróci dopiero wtedy, gdy Halemba znów zabierze wiele ludzkich żyć (w ciągu kilku ostatnich lat zginęło tam 150 górników!). Może wtedy obok żałoby narodowej pojawi się zdrowy rozsądek, który pozwoli komuś zastanowić się nad Halembą. Bo chyba nikt z nas nie chce obchodzić rocznicy kolejnej katastrofy w tej właśnie kopalni.