W przypadku składek emerytalnych każda złotówka trafiająca do OFE ma pokrycie w składkach comiesięcznie wpłacanych przez pracujących. Brak natomiast pieniędzy, czy to składek emerytalnych, rentowych, zdrowotnych, czy przychodów podatkowych, na pokrycie innych zobowiązań państwa, w dużym stopniu szczodrze rozdzielanych przez lata przez rządzących ”przyjaciół ludu”. I to właśnie na wypłaty rent, świadczeń z KRUS oraz emerytur z ZUS trzeba dokładać z budżetu.
Gdy brakuje odwagi politycznej lub układ polityczny uniemożliwia poprawę finansów publicznych przez znaczący wzrost podatków lub cięcia wydatków, głównie przywilejów różnych grup, pojawiają się rozmaite pokusy ”dróg na skróty”.
Może to być trywialne ”dojenie” spółek kontrolowanych przez państwo. Może to być skok na kasę w formie ugrzecznionej – jak np. postulat obniżenia bądź czasowego zawieszenia bieżących transferów do OFE pieniędzy wpłacanych przez obywateli; lub też w formie twardej – jak nacjonalizacja środków zgromadzonych już w OFE w Argentynie w 2001 r. tuż przed jej bankructwem, powielana właśnie przez Węgry. Może to być także kreatywna księgowość: już obserwujemy, jak polska definicja długu publicznego coraz bardziej odbiega od metodologii Eurostatu.
Słyszymy o pomysłach obligacji, które mają nie powiększać długu publicznego. Trwa walka rządu w Unii o uznanie, że dług publiczny powinien być pomniejszany o pewne kategorie zobowiązań. Kolejny pomysł to sprawienie, że nowy ustawowy próg zadłużenia 40 proc. będzie mniej dotkliwy niż dotychczasowy 50 proc., a 50 proc. mniej dotkliwe niż 55 proc.
W trosce o własne portfele, ale też o sprawność działania rządu, proponujemy inną drogę, która pozwoli bezboleśnie obniżyć zapotrzebowanie pożyczkowe Polski o kilkanaście miliardów złotych rocznie oraz obniżyć wielkość bieżącego deficytu budżetowego i tempo przyrostu długu publicznego. Pomysł jest trochę zapożyczony od Nikodema D., jednak jest najzupełniej serio.