Mamy do wydania miliardy

Michael Smith z prezesem funduszu CVC Capital Partners rozmawiają Zuzanna Reda i Jakub Kurasz

Aktualizacja: 09.05.2011 04:10 Publikacja: 08.05.2011 09:50

Mamy do wydania miliardy

Foto: materiały prasowe

Rz: Czy informacja o negatywnej perspektywie dla ratingu kredytowego dla USA, jaką ogłosiła agencja Standard & Poor's, była dla rynku zaskoczeniem?

Dla mnie zaskoczeniem było, że ktoś mógł być tym zaskoczony. Obserwując, co się działo w Stanach w ostatnim okresie, nie potrzeba ekspertów, by dojść do takiej konkluzji samodzielnie.

To pewnie nie jest dla pana też niczym nowym pogłębiający się kryzys strefy euro... Czy klub tych państw, do którego aspiruje także Polska, przetrwa?

To pytanie pojawia się podczas rozmów z wieloma inwestorami. Szczególnie zainteresowane są firmy z Bliskiego i Dalekiego Wschodu i ze Stanów. Dla Azji i USA podstawową walutą jest dolar i z ich perspektywy kryzys walutowy na Starym Kontynencie jest dużo silniejszy niż odczuwany na miejscu. Nie wierzę jednak, że 350 mln ludzi podda się bez walki o wspólną walutę. Oczywiście nie daje to gwarancji zwycięstwa, jednak wsparcie i determinacja rządów europejskich są ogromne.

Zagrożenie polega na tym, że problemy zaczynają dotykać coraz większej liczby gospodarek?

To jak z oddziałami firmy – gdy problem dotyczy dwóch czy trzech, w dodatku peryferyjnych, to mamy stosunkowo mały pożar. Jednak gdy zaczyna on obejmować kolejne jednostki, w tym przypadku kraje, i nie możesz problemu odizolować, grunt pod nogami płonie coraz mocniej.

Czy zatem Polska w ogóle powinna się zastanawiać, kiedy przystąpić do wspólnej waluty? Może lepiej poczekać i przyglądać się rozwojowi wypadków?

Gdy decyzja jest podjęta, lepiej stawić jej czoło. Na pewno w wymiarze czysto ludzkim euro to ogromne ułatwienie, wręcz błogosławieństwo. Widzę to po sobie: pół życia spędzam w podróżach i euro jest dla mnie niewiarygodnym ułatwieniem. Oczywiście nie oznacza to, że nie stawia wyzwań. Jednym z większych jest wspólny poziom stóp procentowych, który ustala Europejski Bank Centralny. Ogranicza on ruchy poszczególnych rządów i jest szczególnie nie po myśli gospodarek w kryzysie, np. Irlandii. Między innymi z tego powodu Wielka Brytania nie zdecydowała się na udział w unii walutowej, jednak jako że Polska nie ma wyjścia i do euro musi przystąpić, nie ma co przesadnie zwlekać.

Jakie obserwuje pan zmiany po kryzysie? Czy trudniej prowadzić biznes private equity, czyli fundusz składający się z kapitału prywatnego?

Przed kryzysem finansowanie można było otrzymać na tzw. piękne oczy. Teraz wszyscy są dużo ostrożniejsi, zarówno przyznając kredyty Kowalskiemu na kupno mieszkania, jak i funduszom private equity na inwestycje. Zmniejszyła się też liczba instytucji skłonnych pożyczać pieniądze. Po kryzysie inwestorzy są dużo bardziej dociekliwi w sprawdzaniu portfolio firmy, dużo uwagi poświęca się też ocenieniu, kto w jakim stylu przeszedł przez kryzys. Mieliśmy szczęście, że przeszliśmy przez kryzys w dobrym stanie, być może częściowo dlatego, że w tym okresie akurat zbieraliśmy nasz ostatni fundusz i byliśmy ostrożni z wydawaniem pieniędzy.

Zarządzacie funduszami wartymi w sumie 42 mld dol. Teraz wchodzicie do Polski. Na naszym rynku szukacie inwestorów czy firm, w które warto zainwestować?

Zdecydowanie firm.

Jak oceniacie perspektywy fuzji i przejęć na polskim rynku?

Naszym biznesowym nastawieniem jest postrzeganie szklanki w połowie pełnej, a nie pustej. Spodziewamy się, że w najbliższym czasie dojdzie do wielu ciekawych transakcji. Zeszły rok był dla nas jednym z najlepszych pod względem transakcji i widzimy na rynku bardzo dobre perspektywy. W kryzysie nie śpieszyliśmy się z inwestycjami, bo ceny wciąż spadały.

W zeszłym roku jednak ,zauważyliśmy odbicie i wiedzieliśmy, że to dobry moment na działanie. Dlatego też w 2010 r. byliśmy bardzo zapracowani, wydaliśmy przeszło 4 mld euro.

Gdzie planujecie nowe zakupy?

W całym regionie. Nie mamy ścisłego podziału na kraje. Zależy nam na zdywersyfikowanym portfelu nie tylko pod względem branż, ale też rynków.

Czy jest jakiś klucz, którym kierujecie się przy wyborze biznesów, w jakie wchodzicie? W waszym portfelu są zarówno firmy z sektora browarniczego, jak i motoryzacyjnego czy utylizacji śmieci.

Sektor nie jest dla nas tak istotny jak sytuacja konkretnej firmy. Preferujemy biznesy z ustabilizowaną pozycją rynkową, mające za sobą kilka lat obecności na rynku. Z zasady nie inwestujemy w start-upy i firmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Bardzo ważne jest dla nas, czy zarządzający mają wizję rozwoju firmy i czy pokrywa się ona z naszą ideą. Wówczas nasi menedżerowie mogą wspólnie wypracować model działania, by obie strony były usatysfakcjonowane efektem końcowym – my jako udziałowcy, oni jako współwłaściciele, których firma rośnie i przynosi zyski. Jednocześnie znamy naszych inwestorów i wiemy, na czym im zależy. Prawie połowa środków w naszych funduszach pochodzi bezpośrednio z funduszy emerytalnych, które muszą mieć zapewnioną stabilność strategii. Nie zdecydujemy się zatem na spróbowanie czegoś skrajnie nietypowego, ponieważ jednym z kryteriów wyboru naszej oferty jest dla inwestorów właśnie ciągłość inwestycyjna. Innymi, równie ważnymi, są reputacja i wyniki.

Jaki jest wasz plan rozwoju w Polsce?

W kryzysie nie interesowało nas odkupywanie aktywów banków, jednak w Polsce mogą one mieć ciekawe propozycje. Banki muszą podnieść fundusze w związku z nowymi wymogami kapitałowymi (Bazylea 3), a w gruncie rzeczy cały czas nie wiedzą, do jakiego poziomu. Na ich niekorzyść działa też fakt, że z powodu kryzysu w portfelach wzrósł udział kredytów nieregularnych. Będąc pod presją finansową, mogą chcieć pozbywać się części udziałów, np. w biznesach ubezpieczeniowych.

Ma pan na myśli np. belgijską grupę KBC, która być może wystawi na sprzedaż Kredyt Bank i Wartę?

Aktywa finansowe są dla nas ciekawe, więc gdyby KBC sprzedawało Wartę, byłaby to dla nas opcja potencjalnie interesująca. Nie chcemy jednak komentować hipotetycznych transakcji.

A sektor energetyczny?

Energia to również potencjalnie ciekawy sektor, jednak jest on wyjątkowo kapitałochłonny.

Byliście jednym z zainteresowanych kupnem Polkomtelu – to największa transakcja w regionie w tym roku warta nawet 17 mld zł. Czemu wypadliście z gry?

To dobre pytanie. Może nasza propozycja nie była wystarczająco atrakcyjna? Wychodzimy jednak z założenia, że do wspólnego biznesu muszą być przekonane obie strony. Nie ma co robić transakcji na siłę. Z ciekawością czekamy na podanie informacji, kto przedstawił najlepszą ofertę.

Norweski Telenor prowadzi udaną współpracę z funduszem Bain Capital. Czy CVC myślało o stworzeniu konsorcjum np. z Zygmuntem Solorzem-Żakiem?

Tak jak mówiłem – nie uczestniczymy już w tym procesie i nie prowadzimy teraz takich rozmów.

Czy interesują was prywatyzowane spółki Skarbu Państwa?

Jeśli byłyby to ciekawe propozycje, oczywiście, że tak. Niektóre sektory dają większe perspektywy niż inne, jednak jesteśmy otwarci na biznesy z różnorodnych sektorów.

Zbliżenie

CVC Capital Partners to jeden z największych funduszy private equity na świecie, zarządzający kapitałem w wysokości 42 mld dol. Fundusz powstał w 1981 r. w Londynie pod nazwą Citicorp Development Capital. W 1993 r. został odkupiony przez kadrę zarządzającą, która zmieniła nazwę firmy na CVC Capital Partners. Spółka jest obecna na rynkach amerykańskim, azjatyckim i europejskim, na których przeprowadziła ponad

300 przejęć wartych ponad 165 mld dol. Obecnie fundusze CVC są zainwestowane w 54 firmy, które generują roczną sprzedaż wartą 110 mld dol. Fundusz wzmacnia swoją obecność w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, a centrum działań ma być Polska. Wśród potencjalnie interesujących spółkę inwestycji w Polsce mogą być aktywa wyprzedawane przez banki, np. Warta, gdyby wystawił ją na sprzedaż belgijski KBC. CVC złożyło także ofertę na Polkomtel. Co ciekawe, jest również właścicielem Formuły 1. —zuza

Rz: Czy informacja o negatywnej perspektywie dla ratingu kredytowego dla USA, jaką ogłosiła agencja Standard & Poor's, była dla rynku zaskoczeniem?

Dla mnie zaskoczeniem było, że ktoś mógł być tym zaskoczony. Obserwując, co się działo w Stanach w ostatnim okresie, nie potrzeba ekspertów, by dojść do takiej konkluzji samodzielnie.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację