Rok temu Amerykanie stwierdzili, że w Polsce tego surowca jest na tyle dużo, by wydobywać go przez ponad 350 lat. Wiceminister środowiska Piotr Woźniak, w tej chwili najważniejsza osoba w sektorze polskiego gazu łupkowego, 21 marca ujawni raport Państwowego Instytutu Geologicznego na temat realnych zasobów tego surowca w naszym kraju. Dziś już wiemy, że aż takim optymizmem jak Amerykanie tryskać raczej nie będziemy. Mamy potencjał może na
100 lat, a może na 150. Ale czy oznacza to, że powinniśmy sobie ten gaz odpuścić i dalej go nie szukać? I płacić rok rocznie ponad trzy miliardy dolarów za gaz ziemny z Rosji? Mieć też na wieki wieków deficyt handlowy z naszym sąsiadem oraz problemy z dostawami gazu mroźną zimą?
Ktoś musi gazu łupkowego szukać, a potem go wydobywać. Musimy też zdać sobie sprawę, że wszystko kosztuje i to słono. Odwiert łupkowy to wydatek rządu 15 milionów dolarów. Minister skarbu, oprócz nawoływania do wspólnych akcji państwowych firm, powinien więc dostosować poziom dywidend z ich zysków do programów inwestycyjnych. Należy też pomagać tym spółkom w rozwoju i wspierać je tak, jakby były bardzo innowacyjne.
A na końcu nie zabić ich zbyt dużymi podatkami. Gaz w naszych rurach sam się nie znajdzie.