W tym roku wartość sprzedaży internetowej ma wzrosnąć o 24 proc., do 5,6 mld euro. Zakupy w sieci to od kilku lat najszybciej rosnąca część naszego rynku handlowego. – To najszybsze tempo wzrostu w Europie, gdzie rynek ma zyskiwać średnio 16,1 proc. – podają analitycy z firmy Kelkoo, autorzy raportu o e-handlu.
Potencjał jest ogromny, ponieważ e-sprzedaż ma odpowiadać w tym roku jedynie za 3,8 proc. handlu detalicznego w Polsce. W krajach zachodnioeuropejskich jest to już nawet ponad 10 proc., więc są spore szanse na utrzymanie wysokiego tempa wzrostu także w kolejnych latach.
Dlatego nie dziwi, że przybywa chętnych, którzy na internetowym boomie chcą zarobić. Na koniec 2011 r. liczba e-sklepów wynosiła 10,8 tys., w tym ma ich być już o ponad tysiąc więcej. Ostateczna liczba może być jeszcze wyższa, bowiem analizujący rynek serwis Sklepy24 uwzględnia w danych tylko jeden sklep z danej kategorii, choć wielu przedsiębiorców ma ich nawet po kilka.
Dlatego konkurencja już jest bardzo ostra. Jeszcze kilka lat temu nowo powstające sklepy były w stanie przetrwać na rynku, dzisiaj często znikają już po paru miesiącach. Obecnie 29 proc. sklepów działa na rynku krócej niż dwa lata. W 2009 r. było to 51 proc.
Dlatego nowemu graczowi jest jeszcze trudniej zawalczyć o klientów ze sklepami, które mają już ugruntowaną pozycję. Dodatkowo na rynku i tak zdominowanym przez serwis Allegro szykuje się kolejna rewolucja w postaci wejścia amerykańskiego giganta, czyli Amazona. To nie tylko internetowa księgarnia, ale prawdziwy hipermarket z elektroniką, ubraniami, kosmetykami, a w niektórych krajach także żywnością. Dla wielu polskich e-sklepów może to być bardzo poważny rywal.