Po pierwsze, będą to ostatnie dwa lata, w których będzie można realizować i rozliczać projekty finansowane w Polsce pieniędzmi (67,9 mld euro) z wspólnego europejskiego budżetu na politykę spójności (regionalną) na okres 2007-2013. Dwa lata to niby dużo, ale zważywszy, że nie rozdzielono jeszcze wszystkich środków (do 29 grudnia 2013 r. dopiero 93,2 proc. pieniędzy z puli na 2007-2013 znalazło swych odbiorców) to sporo zostało do zrobienia. Najpierw trzeba więc rozdzielić ową „resztkę", a potem mocno pilnować, aby wszystkie dotowane przedsięwzięcia, zarówno wielkie, jak i te najmniejsze, zostały zakończone, a następnie rozliczone. Jak wskazuje praktyka z rozliczaniem mogą (i są) czasem nawet większe problemy niż z realizacją inwestycji.
Po drugie, w 2014 r. Polska musi podpisać z Komisją Europejską najważniejszy z punktu widzenia funduszy UE dokument jakim jest tzw. umowa partnerstwa, w której wskażemy Brukseli jak chcemy wydać 82,5 mld euro z budżetu na lata 2014-2020. Kolejnym krokiem będą negocjacje dotyczące treści krajowych i regionalnych programów operacyjnych. O tych pierwszych będą z Brukselą dyskutować urzędnicy z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, o drugich przedstawiciele urzędów marszałkowskich z marszałkami na czele. Dopiero jak wszystkie te dokumenty zatwierdzi Bruksela będzie się można zabrać w kraju do podziału nowych środków i organizacji konkursów o nie. Co prawda, wygląda na to, że Polska będzie jednym z pierwszych krajów, który podpisze z Komisją Europejską umowę partnerstwa, a resort infrastruktury i rozwoju działa dwutorowo zamierzając przedłożyć Brukseli jednocześnie projekt umowy partnerstwa i projekty nowych programów krajowych to warto jednak przypomnieć, że dokumentów tych nie zaakceptowała jeszcze Rada Ministrów. Rząd miał to zrobić na ostatnim posiedzeniu w grudniu ubiegłego roku, ale to się nie udało. Teraz mówi się, że wszyscy ministrowie pochylą się nad umową i programami krajowymi na pierwszym posiedzeniu w nowym roku 7 stycznia. Jednak nawet jeśli projekty tych dokumentów trafią do Brukseli jeszcze w styczniu będzie to tylko początek kilkumiesięcznych negocjacji. A im będą one dłuższe (zapowiadają się na trudne, bo KE ma swoją wizję co powinno być finansowane środkami z nowego rozdania odmienną od tej przygotowywanej w Warszawie) tym później ruszą pierwsze konkursy o nowe środki. Optymiści twierdzą, że nastąpi to jeszcze w 2014 r., choć pod jego koniec. Pesymiści, że konkursy wystartują dopiero na początku 2015 r. Czas gra rolę, bo gospodarka już na te pieniądze czeka, a zważywszy, że Polska pozostała największym beneficjentem pomocy, nawet zwiększając swą pulę do 82,5 mld euro, jest się do czego śpieszyć.
Niezależnie jednak od rozwoju wypadków w nowym roku administracji tak rządowej, jak i samorządowej szczebla wojewódzkiego należy życzyć udanych i przede wszystkim nie za długich rozmów z Brukselą, a wszystkim beneficjentom cierpliwości w oczekiwaniu na możliwość sięgnięcia po nowe unijne pieniądze z wspólnego budżetu Unii Europejskiej na lata 2014-2020.