Było to możliwe dzięki poprawie sytuacji w sześciu z dziesięciu kategorii zestawienia, m.in. w wolności handlowej (Polska jest tu na bardzo dobrej 11. pozycji), podatkowej, inwestycjach i prowadzeniu biznesu. W ostatnim czasie poprawiliśmy pozycję także w innym prestiżowym zestawieniu, czyli Doing Business Banku Światowego; od dawna nieźle wypadamy też w różnego typu rankingach atrakcyjności inwestycyjnej.

Warto jednak pamiętać, że nawet najbardziej prestiżowe rankingi nie do końca odpowiadają rzeczywistości. Autorzy indeksu wolności gospodarczej zauważają np., że jednym z sukcesów naszego rządu jest wzorowa transformacja polskiego sektora górniczego w opłacalną branżę. Ich definicja „sukcesu" i „opłacalności" musi być nieco inna od mojej. Największa polska spółka górnicza, Kompania Węglowa straciła w ubiegłym roku na podstawowej działalności, czyli sprzedaży węgla, około miliarda złotych. A wszystkie liczące się śląskie spółki węglowe cierpią z powodu przerostu zatrudnienia, zbyt wysokich kosztów działalności i przestarzałych technologii, co sprawia, że wydobycie w wielu kopalniach jest nieopłacalne.

Takie „kwiatki" nie oznaczają, że nie powinniśmy cieszyć się z awansu. Nie można jednak zapomnieć, że o ile dobre miejsce we wspomnianych wyżej rankingach ma dla kraju niezaprzeczalny walor promocyjny, nie odzwierciedla w pełni problemów, z jakimi przedsiębiorcy borykają się na co dzień. Nadmiernie skomplikowany system podatkowy, brak odpowiedzialności urzędników za podejmowane decyzje oraz jasnych, jednoznacznych wykładni obowiązujących przepisów, czy ciągnące się latami sprawy w sądach gospodarczych – te zmory wciąż straszą małe i średnie firmy w Polsce.

Walkę z nimi podejmuje na szczęście m.in. resort gospodarki, który od dawna we współpracy z przedsiębiorcami mozolnie identyfikuje i stara się eliminować kolejne prawne absurdy. Ta mało efektowna praca bezwzględnie musi być kontynuowana, bez względu na pozycję Polski w rankingach gospodarczej wolności.