Tak jest i teraz w Europie, gdzie kilkanaście linii ubiega się o publiczne wsparcie, bądź też już uzyskało zgodę Brukseli na jej otrzymanie. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA zapowiada,że w tym roku branża zarobi na świecie 18,7 mld dolarów, z tego Europa 3,1 mld. To na naszym kontynencie wyjątkowo dużo, ale i tak o 100 mln dol. mniej,niż IATA prognozowała kwartał temu.
Dla europosłów z Parlamentu Europejskiego był to sygnał,że skoro jest tak dobrze, to na lotnictwo trzeba jak najszybciej nałożyć podatki. Przy tym odrzucono globalne porozumienie Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) w sprawie redukcji emisji dwutlenku węgla przez transport lotniczy. W tym porozumieniu zatwierdzonym globalnie w październiku 2013 ustalono,że bardzo kontrowersyjny podatek ETS ( za lotnicze emisje CO2 ) nie będzie obowiązywał na loty międzykontynentalne, a tylko wewnątrzunijne. Co w sposób oczywisty dawało przewagę konkurencyjną przewoźnikom spoza krajów Wspólnoty. Unijne linie płacą ten podatek od początku 2011 roku. UE zostawiając obciążenie u siebie ,wtedy wycofała się z obciążania wszystkich przewoźnikom tym haraczem,bo zbuntowały się rządy Azji i obu Ameryk. Chociaż w Brukseli twierdzono,że skoro transport lotniczy korzysta ze środowiska,to musi za nie płacić. I nie miało znaczenia,że floty praktycznie wszystkich krajów na świecie prowadzą teraz bardzo kosztowne programy wymiany maszyn. Np lotowski dreamliner spala o 15 proc. mniej, niż jego poprzednik Boeing 767. Ta wymiana kosztuje, a LOT i tak musi płacić, to znaczy nie LOT,ale jego pasażerowie. Bo polski przewoźnik dokładnie tak samo, jak i pozostałe linie lotnicze wszystkie dodatkowe koszty,ile się da,przerzuca na pasażerów. A ile się da jest bardzo ograniczone,ze względu na zaciekłą konkurencję na rynku.
Przy czym tak naprawdę nie wiadomo dokąd miałyby pójść pieniądze (dokąd idą ?) z ETS. Do budżetu unijnego? Europosłowie z Komisji Środowiska parlamentu Europejskiego chcą,żeby szły bezpośrednio na ochronę środowiska .Czyli dokąd ? I jak miałyby być rozdzielane.
Niektóre europejskie rządy rozumieją,że podatki nakładane na transport lotniczy paradoksalnie dają mniejsze wpływy z tej branży, niż jest wówczas,kiedy się je obniża. Ograniczyli lotniczy haracz Holendrzy i zyski wzrosły, bo ceny spadły i np w Amsterdamie zaczęło się przesiadać więcej pasażerów. Do podobnego wniosku doszli również Brytyjczycy,którzy planują zmniejszenie opodatkowania lotnictwa od 1 kwietnia przyszłego roku. I chcą,aby wszystkie obciążenia działały już od kwietnia,czyli za mniej, niż tydzień.
Dlaczego nie rozumieją tego europosłowie ? To proste. Europosłom jest obojętne ile płacą za bilety lotnicze, bo to nie oni płacą, tylko podatnicy. Ci sami,którzy za swoje bilety płacą drożej, bo tak zdecydowali posłowie.