Koniec papierowego pieniądza

Program Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego proponuje ograniczenie płatności gotówkowych pomiędzy firmami. Ograniczenia mają również dotyczyć transakcji pomiędzy osobami fizycznymi.

Publikacja: 21.07.2014 07:12

Program ten obejmuje lata 2014–2020 i przygotowany jest przy wsparciu NBP. Płatności gotówkowe pomiędzy przedsiębiorcami – teraz wynoszące do 15 tys. euro – mają spaść do maksimum 1 tys.

Od kiedy ludzie działają w grupie, dokonują transakcji, wymieniając różne wartości – przedmioty i usługi. Z początku w barterze, od VII w p.n.e już w postaci pieniądza, który od razu zaczął nabierać znaczenia. ?Pieniądz jako uniwersalne rozliczenie pomiędzy kupującym i sprzedającym spowodował rozwój handlu, który naturalnie zwiększał liczbę transakcji i ich częstotliwość. Transport coraz większych ilości ciężkich monet, często tym samym szlakiem pomiędzy stałymi kontrahentami, był kosztowny i ryzykowny, w związku z tym wartościowe monety zostawały w jednym miejscu – u złotnika, a z czasem bankowca, a strony transakcji wymieniały się kwitami depozytowymi – pierwszym pieniądzem papierowym, który realnie zaczął swoją karierę w XVII w. – równocześnie w Chinach i Europie.

Kwity zamiast złota

Złoto i srebro najczęściej spoczywały w skarbcu, więc bankowców zaczęło kusić, by wystawić więcej kwitów – czyli pożyczać więcej pieniędzy, niż wynosiła wartość zdeponowanego kruszcu, oczywiście za dodatkową opłatą – marżą banku. Takie działanie spowodowało zwiększenie ilości pieniądza na rynku i jego gwałtowny rozwój, co w konsekwencji wpływało na coraz większą liczbę coraz większych transakcji, realizowanych w możliwie krótkim czasie.

Przechodząc do czasów pieniądza elektronicznego, trafiamy na lata 50. XX w., kiedy zaoferowano bogatym klientom indywidualnym  pierwsze elektroniczne karty Diners Club, honorowane w wybranych sieciach restauracji, hoteli, sklepów. Posiadanie takiej karty wiązało się z prestiżem, ale niekoniecznie z wygodą, gdyż na akceptację transakcji czekało się kilka minut.

Na domiar złego oszustwa były technicznie możliwe – pasek magnetyczny mógł zostać zeskanowany, a środki skradzione. Warto porównać:  w 2000 roku odnotowano w Polsce ponad 11,3 mln kart, a w 2007 r. 26,5 mln, przy jednoczesnym spadku przestępstw na kartach z 0,2 proc.  do 0,09 proc. (odpowiednio – według NBP). Wartość tych oszustw była relatywnie niewielka i wyniosła ok. 14 mln zł w stosunku do wartości wszystkich transakcji – ponad 1 mld zł, dokonanych kartami płatniczymi w Polsce w 2007 r.

Wiele firm chce przejąć monopol na płatności od banków i organizacji kartowych

Niedoskonała technologia kusiła przestępców, więc rynek wytworzył technologię chipową, dzisiaj zdominowaną przez  standard EMV, który determinuje oddziaływanie mikroprocesora karty z terminalem płatniczym, co stworzyło inny  poziom bezpieczeństwa. Poza tym technologia ta jest trwalsza, a dodatkowo pozwalała dołączyć więcej usług, jak np. ubezpieczenia czy programy lojalnościowe.

Pomimo jej rozpowszechnienia w Europie, wielu bankierów kwestionuje finansową zasadność projektu, twierdząc, iż wielkość oszustw nie uzasadnia inwestycji w infrastrukturę EMV, co determinuje nieakceptowalny poziom rentowności.

Jak jest dzisiaj i dokąd zmierza rynek? Patrząc na historię, widać, że najważniejszymi czynnikami rozwoju płatności od zawsze były i są nadal: szybkość, wygoda, bezpieczeństwo. Znaczenie tych trzech aspektów różni się w zależności od zainteresowanych stron – dla konsumentów dominującymi czynnikami są szybkość i wygoda, podczas gdy dla emitentów bezpieczeństwo jest równoważne, jeśli nie najważniejsze.

Szybkość, wygoda, bezpieczeństwo

Jeśli przyjrzeć się pierwszemu czynnikowi, to karty płatnicze są szybkie, a te z systemem bezstykowym – payPass (Master Card) i payWave (Visa) jeszcze szybsze. Zapewne chipy (mikroprocesor RFID ) naklejane np. na telefon komórkowy, płatność komórką (m-payment), którą mamy pod ręką, a nie w portfelu jeszcze przyspieszy czynność płacenia. To jest szczególnie ważne przy mniejszych transakcjach, w tym np. opłatach komunikacji miejskiej. Podążając dalej tym tropem, możemy spodziewać się jeszcze szybszych rozwiązań, kiedy będziemy mogli zapłacić,  używając kciuka.

Karta jest wygodna, ale rynek zaczął już proponować nowe rozwiązania i dzisiaj dynamicznie rozwijają się m-płatności promowane przez gigantów internetowych, jak Google czy Paypal. Płatności możemy realizować przy użyciu e-maila i bez podawania danych karty czy konta – czyli wygodniej i jeszcze bezpieczniej. Takich rozwiązań, zarówno globalnych, jak i lokalnych, obsługujących coraz większe  fragmenty rynku, jest na świecie  bardzo wiele – w samej Polsce ponad 30.

Na naszych oczach wchodzą na rynek systemy P2P (peer to peer), które umożliwiają rozliczenia – na razie mniejszych kwot – pomiędzy kontami na portalach społecznościowych i pomiędzy abonentami telefonii komórkowej.

Kolejnym czynnikiem jest bezpieczeństwo, które ma kluczowe znaczenie dla rozwoju rynku płatności.  Elektroniczne płatności  mogą się rozwijać wówczas, gdy spełnione są odpowiednie kryteria, jak rozwój sieci internetowej i odpowiednia struktura nowoczesnych terminali płatniczych – PSP (payment service provider), które łączą narzędzie płatności – kartę, kupon promocyjny i  kartę przedpłaconą – z bankiem sprzedawcy. Banki są zazwyczaj wyposażone w odpowiednio dostosowane systemy informatyczne, jednak ze względu na obszar zagadnienia (zarządzanie ogromnymi bazami danych osobowych) całość musi być nadzorowana przez regulatorów rynku, a systemy bankowe, systemy płatnicze i rozliczeniowe muszą się do nich dostosować.

Prawdopodobne jest, że za kilka lat za towar będziemy płacić, spoglądając na niego przez nasze Google Glass lub wykonując gest naszym smartwatchem.

W 2012 roku Bank for International Settlements (BIS) w swoim sprawozdaniu wskazał, że technologia tworząca nowe kanały rozliczeń w sprzedaży detalicznej zaczyna stanowić wyzwanie dla banków centralnych i regulatorów w zakresie monitorowania i zapewnienia bezpieczeństwa. W ocenie BIS tylko centralne banki Holandii, a także Wielkiej Brytanii radziły sobie z tym problemem.

Jak się okazuje, tylko w styczniu 2014 w Polsce osiem banków dotkniętych zostało 27 awariami, które trwały w sumie blisko 50 godzin.  Zauważamy, że banki coraz częściej muszą ogłaszać przerwy konserwacyjne, by wdrażać i zmieniać nowsze, bardziej wydajne systemy informatyczne.

Biurokracja lubi e-płatności

Rynek płatności elektronicznych napędzany pozytywnymi przewagami, jak bezpieczeństwo, szybkość i wygoda, ma jeszcze jednego silnego sprzymierzeńca – administrację państw. E-płatności zapewniają wyższe przychody podatkowe, zmniejszają szarą strefę i koszty zarządzania gotówką, zwiększają gwarancje płatności dla handlowców.

Analitycy Moody's w raporcie z 2013 roku wskazują, iż w latach 2008–2012 zwiększające się płatności elektroniczne dodały 938 mld dol. do globalnego wzrostu gospodarczego, co dla rynków rozwiniętych oznacza 0,3 proc. wzrostu GDP, a dla rozwijających się +0,8 proc. GDP (badanie dotyczyło 56 krajów). Dla przykładu: dla Polski oszacowano wzrost na 7,9 mld dol., Turcji +15,4 mld dol., Serbii +0,3 mld dol., Czech +1,6 mld dol. Dodatkowy, globalny wzrost miał wpływ na stworzenie ?1,9 mln miejsc pracy.

Badanie odnotowało, iż w 2012 r. 32 proc.  sprzedaży detalicznej realizowane było za pośrednictwem kart płatniczych – dziewięć lat wcześniej było to niecałe 8 proc. Wpływ płatności elektronicznych jest pozytywnie odbierany przez administrację państwową, dlatego też rozwój będzie odbywał się przy pełnym wsparciu organów państwowych.  Bierne nie pozostają organizacje bankowe. I tak np. Związek Banków Polskich oraz NBP proponują m.in. wprowadzenie zmniejszenia limitu płatności gotówką pomiędzy przedsiębiorcami, a także osobami fizycznymi.

Wraz z rozwojem technologii światowy handel przewiduje dynamiczny wzrost m-płatności i e-commerce. Raport z 2013 r. World Payments Report przygotowany przez Capgemini i Royal Bank of Scotland informuje, że płatności przy użyciu telefonów wzrosną o 58,5 proc. rocznie, do 28,9 mld transakcji w 2014 r., a e-płatności w tym samym czasie wzrosną o 18,1 proc., do 34,8 mld. Wielkości  te można odnieść do 333 mld transakcji niegotówkowych z 2012 roku. ?Tendencja odchodzenia od gotówki utrzymuje się, choć tempo jest różne. Dane z 2011 roku pokazują wzrost transakcji bezgotówkowych w USA o 6,6 proc., a w Kanadzie 4,3 proc. Dane z Europy są znacznie bardziej zróżnicowane – największy wzrost odnotowano w krajach spoza strefy euro, i tak np. w Polsce było to 14,6 proc., w Wielkiej Brytanii 7,6 proc., Finlandii 10 proc., ale w Hiszpanii i Irlandii odnotowano spadek o około 1 proc.

Ogromna skala rozwoju rynku ?e-płatności i m-płatności nakłada konieczność regulowania oraz w pewnym sensie unifikowania standardów, co wydawałoby się, że może ograniczać niezbędną konkurencję. Jednak analitycy rynku dostrzegają miejsce dla nowych graczy wyspecjalizowanych np. w kontakcie z klientem i dla firm, które przeliczą, ale również  zoptymalizują na potrzeby klienta rozmnożone formy płatności:  karty, przedpłacone karty, m-płatności, płatności powiązane z rachunkiem telefonicznym, a także punkty lojalnościowe – odpowiednio definiując moment i miejsce płatności.

Warto wrócić do początkowego pytania: czy i kiedy zniknie pieniądz papierowy? Szwecja, która jako pierwszy kraj w 1661 r. przyjęła pieniądz papierowy, dzisiaj ma najniższy udział tego środka płatniczego w PKB (3 proc. w stosunku do 9 proc. w strefie euro). Związki zawodowe sektora finansowego domagają się zlikwidowania płatności gotówkowych, chcąc ograniczyć napady na banki i konwojentów. Krok do przodu zrobił zarząd transportu miejskiego w Sztokholmie: po serii napadów na kierowców zlikwidowano płatność gotówkową za bilety  w autobusach. Również w kościele można już spotkać czytniki kart obok tradycyjnej tacy. Ten kierunek zmian poparł szwedzki bank centralny.

Jak widać, proces płatności, które znamy, przechodzi zasadnicze zmiany, ze względu  na wiele różnych czynników i biorących w nim udział podmiotów. Płatności mobilne to niezwykle złożony temat. Brakuje ciągle standardu technologicznego i trudno określić, które rozwiązanie się przyjmie i zdominuje rynek.

W tym samym czasie wiele podmiotów chciałoby przejąć monopol na płatności od banków i organizacji kartowych. Te ostatnie nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa i próbują tworzyć i promować swoje własne rozwiązania i standardy.

Rywalizacja na zalety

Żeby było jeszcze ciekawiej, każdy lub prawie każdy występujący na rynku podmiot ma swoje niezaprzeczalne atuty: telekomy – dostęp do dużej bazy klientów oraz ich telefonów; banki – dostęp do rachunków oraz dość duże zaufanie społeczne; organizacje kartowe – bazę klientów i dostęp do ich kart, giganci internetowi – najnowsze technologie i dużą bazę klientów; start-upy – nieograniczony zapał i innowacyjność.

Częstym przykładem jest wykorzystanie synergii poprzez joint venture różnych organizacji, co również zwiększa liczbę dostępnych rozwiązań i napędza rozwój rynku.

To rozproszenie i mnogość podmiotów na rynku powoduje, że nadal nie ma dominującego rozwiązania technologicznego, ale właśnie dzięki temu mamy wiele innowacyjnych i zaawansowanych technologicznie rozwiązań, tworzonych przez poszczególnych graczy samodzielnie lub we współpracy z innymi, zarówno na rynku lokalnym, jak i globalnym.

Rozwój rynku urządzeń mobilnych, zmiany zachowań i oczekiwań klientów, konkurencja na rynku gwarantują, że przez następne kilka lat będziemy świadkami silnego ścierania się różnych organizacji i różnych rozwiązań technologicznych.

Czy oznacza to, że możemy porzucić swoje tradycyjne portfele? W perspektywie kilku lat – na pewno, jednak wcale nie jest powiedziane, że rynek zdominuje któreś z istniejących obecnie rozwiązań. Na tak innowacyjnym i dynamicznym rynku trudno pokusić się o jednoznaczną prognozę, ale prawdopodobne jest, że za kilka lat za towar będziemy płacić, spoglądając na niego poprzez nasze Google Glass lub wykonując określony gest naszym smartwatchem.

Autor jest prezesem Asseco South Eastern Europe.

Program ten obejmuje lata 2014–2020 i przygotowany jest przy wsparciu NBP. Płatności gotówkowe pomiędzy przedsiębiorcami – teraz wynoszące do 15 tys. euro – mają spaść do maksimum 1 tys.

Od kiedy ludzie działają w grupie, dokonują transakcji, wymieniając różne wartości – przedmioty i usługi. Z początku w barterze, od VII w p.n.e już w postaci pieniądza, który od razu zaczął nabierać znaczenia. ?Pieniądz jako uniwersalne rozliczenie pomiędzy kupującym i sprzedającym spowodował rozwój handlu, który naturalnie zwiększał liczbę transakcji i ich częstotliwość. Transport coraz większych ilości ciężkich monet, często tym samym szlakiem pomiędzy stałymi kontrahentami, był kosztowny i ryzykowny, w związku z tym wartościowe monety zostawały w jednym miejscu – u złotnika, a z czasem bankowca, a strony transakcji wymieniały się kwitami depozytowymi – pierwszym pieniądzem papierowym, który realnie zaczął swoją karierę w XVII w. – równocześnie w Chinach i Europie.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację