Pomyśl zanim weźmiesz pożyczkę

Patologią są często koszty pozaodsetkowe – mówi doradca w Departamencie Stabilności Finansowej NBP.

Publikacja: 15.12.2014 05:49

Robert Jagiełło

Robert Jagiełło

Foto: materiały prasowe

Rz: Firmy pożyczkowe na dobre zagościły na polskim rynku. Czy to niepokoi Narodowy Bank Polski?

Robert Jagiełło: Przede wszystkim nie wiemy, ile dokładnie jest tych firm oraz jakie jest ich zaangażowanie w finansowanie konsumentów. Różne szacunki mówią, że zadłużenie gospodarstw domowych w niebankowym sektorze pożyczkowym wynosi między 3 a 4 mld zł. Z punktu widzenia systemu finansowego to niewiele, bo stanowi niecałe 3 proc. zadłużenia z tytułu kredytów konsumpcyjnych udzielonych przez banki i niecały 1 proc. całkowitego zadłużenia gospodarstw domowych. Jednak zjawisko staje się istotne, jeśli spojrzymy na wolumen pożyczek. Według szacunków z usług firm pożyczkowych korzysta ok. 1,4 mln Polaków, z których ponad połowa ma jakieś problemy w bieżącej obsłudze długu. A to już nie jest błahy problem. Z jednej strony zatem firmy te nie są zagrożeniem dla stabilności systemu finansowego, ale z drugiej ich działalność generuje ryzyko nadmiernego zadłużenia części społeczeństwa, wobec którego to problemu nie można pozostawać obojętnym.

Jakie jest prawne umocowanie działalności takich firm w Polsce?

Chcielibyśmy ukształtować w społeczeństwie nawyk czytania dokumentów ze zrozumieniem

Obecnie działalność pożyczkowa nie jest ani licencjonowana, ani w inny sposób reglamentowana, może być więc prowadzona jak każda inna aktywność gospodarcza. Musi być jednak zgodna z przepisami prawa. Pierwszym z nich jest ustawa o kredycie konsumenckim regulująca relacje między kredytodawcą a osobami fizycznymi zaciągającymi kredyty konsumenckie, czyli do kwoty 255 550 zł. Drugim jest kodeks cywilny ustanawiający maksymalną wysokość oprocentowania kredytów i pożyczek na poziomie czterokrotności stopy kredytu lombardowego NBP, czyli dzisiaj 12 proc. Biorąc pod uwagę, że jeszcze dwa lata temu było to 24 proc., widzimy, że możliwości generowania dochodów odsetkowych zarówno przez banki, SKOK-i, jak i firmy pożyczkowe spadły o połowę i w związku z tym zaczęły one szukać innych źródeł zysków.

I tu zaczyna się problem?

Tak, pierwsza patologia dotyczy pozaodsetkowych kosztów pożyczek. W Polsce od 2011 r. koszty te, poza prowizją od przedterminowej spłaty kredytu, nie są prawnie limitowane, co pozwala pożyczkodawcom wymyślać różnego rodzaju opłaty, prowizje, koszty usług dodatkowych, którymi obciążają klientów. Dodatkowo często pojawia się obowiązek wykupienia polisy ubezpieczeniowej jako formy zabezpieczenia kredytu, co też sporo kosztuje. Niektóre firmy zaczynają zarabiać w momencie, kiedy klient spóźnia się ze spłatą rat. Wówczas pojawiają się koszty windykacyjne, które często nie są adekwatne do kosztów ponoszonych z tego tytułu. Przykładowo niektóre firmy za monit telefoniczny przypominający o spłacie raty liczą sobie 10 zł, za wysłanie listu poleconego wzywającego do zapłaty – 30 zł, a za samo przekazanie sprawy do postępowania windykacyjnego nawet 400 zł. Niektóre firmy po prostu przesadzają z wysokością dodatkowych kosztów pożyczki. Ustawa o kredycie konsumenckim wprowadziła na kredytodawców obowiązek informowania konsumentów o tzw. RRSO – rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania – która obrazuje całkowite koszty kredytu ponoszone przez konsumenta – zarówno odsetkowe, jak i pozaodsetkowe – w ujęciu procentowym w skali rocznej. Często jest tak, że koszt pożyczki wyrażony w postaci RRSO przyprawia o ból głowy, ponieważ zwykle wynosi kilkaset procent, a zdarza się, że nawet kilkadziesiąt tysięcy procent. Przy czym część firm nie wlicza do RRSO np. kosztów obsługi domowej, które – jak twierdzą – nie są elementem kosztów niezbędnych do uzyskania kredytu. RRSO może zatem nie odzwierciedlać wszystkich opłat ponoszonych przez konsumenta z tytułu obsługi pożyczki. Z tego powodu w ramach kampanii społecznej „Sprawdź, zanim podpiszesz" na stronie internetowej www.zanim-podpiszesz.pl udostępniamy kalkulator, za pomocą którego można samodzielnie policzyć RRSO.

Część firm twierdzi, że RRSO nie jest adekwatną miarą kosztów pożyczek udzielanych np. na miesiąc.

Faktycznie, patrzenie na koszty tygodniowej pożyczki w skali roku może być mylące, dlatego aby nie wyolbrzymiać znaczenia tej miary w przypadku pożyczek o najkrótszych terminach spłaty i tym samym nie wyeliminować ich z rynku, w niedawno przygotowanej przez Ministerstwo Finansów propozycji nowej regulacji, nie proponuje się rozwiązania problemu nadmiernych pozaodsetkowych kosztów pożyczki poprzez wprowadzenie ustawowego limitu RRSO. Powstała za to propozycja, aby suma kosztów pozaodsetkowych była limitowana mechanizmem: 25 proc. kwoty pożyczki (część stała) plus 30 proc. w skali roku (część zmienna). W myśl tej reguły przy kredycie udzielonym na rok firma pożyczkowa, bank czy SKOK będą mogły obciążyć klienta kosztami w wysokości 55 proc. kwoty pożyczki (25 proc. + 30 proc.). Jeśli pożyczka udzielona jest na miesiąc, to jej całkowity koszt wyniesie maksymalnie 27,5 proc. (25 proc. + 1/12 z 30 proc.). Jest to rozsądny kompromis zarówno dla firm, jak i dla konsumentów. Firmy udzielające chwilówek przetrwają, ale ograniczymy patologię polegającą na mnożeniu kosztów pozaodsetkowych.

Na co jeszcze powinni zwracać uwagę pożyczkobiorcy?

W kampanii „Sprawdź, zanim podpiszesz" podkreślamy, aby zwracać szczególną uwagę na zabezpieczenia pożyczki, jakich wymaga firma. Ten problem nie dotyczy wszystkich podmiotów, ale zdarzają się nadużycia. Są firmy, które w zamian za udzielenie stosunkowo małej pożyczki żądają przewłaszczenia nieruchomości – mieszkania, domu albo ruchomości – np. samochodu. Nieuczciwe jest, jeśli wymagana wartość zabezpieczenia wielokrotnie przekracza kwotę pożyczki, np. gdy pożyczka na 10 tys. zł musi być zabezpieczona mieszkaniem o wartości 200 tys. zł. Dlatego ważne jest, aby zwracać uwagę na relację wartości zabezpieczenia do kwoty pożyczki oraz na to, czy firma nie wpisuje w umowę klauzuli, która umożliwia jej ustanowienie zabezpieczenia w przyszłości. Formą często wymaganego zabezpieczenia jest obowiązkowe ubezpieczenie od losowych zdarzeń, wskutek których pożyczkobiorca nie będzie w stanie regulować zobowiązania. Owszem, jest to forma ochrony konsumenta, jednak często warunki są tak sformułowane, że ich spełnienie pozwalające uruchomić polisę jest wręcz niemożliwe.

Zaznaczmy przy tym, że nie wszystkie firmy pożyczkowe to nieuczciwi lichwiarze.

Absolutnie nie. Firmy pożyczkowe wypełniają pewną lukę w systemie finansowym, ponieważ prowadzą działalność w tym segmencie rynku, którym dotychczas nie były zainteresowane banki. Zwróćmy uwagę na to, że średnia kwota pożyczki zaciągniętej w firmie pozabankowej to ok. 1 tys. zł, podczas gdy w bankach jest to ok. 8 tys. zł. Klientami firm pożyczkowych są gospodarstwa domowe mniej zamożne i do tego często wykazujące nieregularne dochody. Udzielanie takim osobom drobnych pożyczek i na krótkie terminy jest pracochłonne i kosztowne. Według informacji Związku Firm Pożyczkowych na jednej pożyczce trzeba zarobić co najmniej 75 zł, żeby wyjść na zero. Dla banków prowadzenie biznesu na takim rynku może się po prostu okazać nierentowne.

A co z reklamami „pożyczka bez BIK"?

To często tylko zabieg marketingowy. Firmy pożyczkowe, tak jak banki i SKOK-i, są zobowiązane przez prawo do weryfikowania zdolności kredytowej. Prawdą jest, że do oceny tej mogą podejść w sposób bardziej liberalny i elastyczny. Wynika to stąd, że banki udzielają kredytów ze środków zgromadzonych od deponentów, a reżim Prawa bankowego zakazuje im udostępniać te środki podmiotom, które nie mają zdolności kredytowej. Takiego zakazu firmy pożyczkowe nie mają, ponieważ nie angażują pieniędzy klientów, tylko własne. Natomiast ceną za udzielenie pożyczki bardziej ryzykownym klientom jest jej wyższy koszt, który ma pokryć nie tylko koszty operacyjne, ale także zrekompensować ewentualne problemy z terminową spłatą. Nie oznacza to jednak, że firmy polują na klientów z problemami, że pożyczają każdemu, kto do nich przyjdzie. Z danych Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych wynika, że około połowy wniosków jest odrzucanych.

Instytucje zaangażowane w kampanię przypominają o dokładnym czytaniu umów pożyczkowych...

Chcielibyśmy ukształtować w społeczeństwie nawyk czytania ze zrozumieniem dokumentów, zwłaszcza tych, które nakładają na nas zobowiązanie finansowe. Często jest tak, że jak już taką umowę podpiszemy i przychodzi do zapłaty pierwszych rat, to dopiero wtedy  sprawdzamy, czy rzeczywiście są tam zapisane wszystkie obowiązki, których się teraz od nas wymaga. Chcemy, aby Polacy nie byli mądrzy dopiero po szkodzie. Druga kwestia, do której namawiamy konsumentów, to dociekliwość, dopytywanie o szczegóły i niepozwalanie sobie na margines niewiedzy. Natomiast decyzji finansowej nie można podejmować pod wpływem impulsu, tu potrzebny jest przede wszystkim rozsądek, chwila namysłu, zastanowienia, przeliczenia kosztów i sprawdzenia, czy nas na to stać. Pamiętajmy, że mamy prawo zabrać wzór umowy do domu, skonsultować go z kimś z rodziny, znajomym, być może bardziej kompetentnym, czy też udać się do powiatowego lub miejskiego rzecznika praw konsumentów po poradę. Ważne jest też, aby podejmując decyzję finansową, mierzyć siły na zamiary. Często, zwłaszcza teraz, kiedy ulegamy magii świąt i chcemy przygotować je w sposób wyjątkowy, jesteśmy podatni na wszechobecne reklamy łatwych i szybkich pożyczek. Zanim się jednak zdecydujemy, warto usiąść, dokonać chłodnej kalkulacji i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nas na nią stać. Czy możemy sobie pozwolić na dodatkowe obciążenie, a jeżeli tak, to w jakiej kwocie, żeby spłata rat nie zrujnowała naszego budżetu. Pamiętajmy też, że mamy prawo do odstąpienia od umowy bez podawania przyczyn w terminie 14 dni od jej podpisania.

Resort finansów przygotował nowe regulacje rynku pozabankowego, jednak w projekcie ustawy nie znalazł się oczekiwany, także przez branżę, rejestr firm pożyczkowych.

NBP postulował, żeby taki rejestr powstał, ale z różnych powodów tak się nie stało. Szkoda, ponieważ dzięki rejestrowi nareszcie mielibyśmy wiedzę na temat tego, ile firm pożyczkowych działa na polskim rynku, ile pożyczek jest udzielanych i na jaką kwotę oraz ile osób korzysta z ich usług. Dodatkowo rejestr przyczyniłby się do wzrostu transparentności rynku i ograniczyłby liczbę firm nieuczciwych. Zamiast tego proponuje się wprowadzenie wymogów kapitałowych oraz organizacyjno-prawnych, po spełnieniu których będzie można prowadzić działalność pożyczkową. Wobec zapowiedzi braku ustawowego powołania rejestru firm, pojawiła się inicjatywa jego utworzenia przez część z nich zrzeszonych w Związku Firm Pożyczkowych, które w ten sposób chciałyby się uwiarygodnić w oczach społeczeństwa. Jednocześnie nadużycia stosowane przez nieuczciwe firmy negatywnie wpłynęły na postrzeganie całej branży. Jednak wizerunek sektora mogą poprawić same firmy, przede wszystkim poprzez ograniczenie patologii występujących na tym rynku, prowadzenie odpowiedzialnego i uczciwego biznesu oraz partnerskie traktowanie klienta, który znajdzie się w kłopotach, poprzez szukanie ugodowego rozwiązania trudnych sytuacji.

Robert Jagiełło jest doktorem nauk ekonomicznych, absolwentem Szkoły Głównej Handlowej. W latach 1992 –2010 był wykładowcą w SGH, jednocześnie w latach 1994–2007 pracował w sektorze bankowym. Od 2007 r. w NBP, obecnie jako doradca w Departamencie Stabilności Finansowej. W latach 2007–2009 członek i przewodniczący Rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Rz: Firmy pożyczkowe na dobre zagościły na polskim rynku. Czy to niepokoi Narodowy Bank Polski?

Robert Jagiełło: Przede wszystkim nie wiemy, ile dokładnie jest tych firm oraz jakie jest ich zaangażowanie w finansowanie konsumentów. Różne szacunki mówią, że zadłużenie gospodarstw domowych w niebankowym sektorze pożyczkowym wynosi między 3 a 4 mld zł. Z punktu widzenia systemu finansowego to niewiele, bo stanowi niecałe 3 proc. zadłużenia z tytułu kredytów konsumpcyjnych udzielonych przez banki i niecały 1 proc. całkowitego zadłużenia gospodarstw domowych. Jednak zjawisko staje się istotne, jeśli spojrzymy na wolumen pożyczek. Według szacunków z usług firm pożyczkowych korzysta ok. 1,4 mln Polaków, z których ponad połowa ma jakieś problemy w bieżącej obsłudze długu. A to już nie jest błahy problem. Z jednej strony zatem firmy te nie są zagrożeniem dla stabilności systemu finansowego, ale z drugiej ich działalność generuje ryzyko nadmiernego zadłużenia części społeczeństwa, wobec którego to problemu nie można pozostawać obojętnym.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację