Rz: Firmy pożyczkowe na dobre zagościły na polskim rynku. Czy to niepokoi Narodowy Bank Polski?
Robert Jagiełło: Przede wszystkim nie wiemy, ile dokładnie jest tych firm oraz jakie jest ich zaangażowanie w finansowanie konsumentów. Różne szacunki mówią, że zadłużenie gospodarstw domowych w niebankowym sektorze pożyczkowym wynosi między 3 a 4 mld zł. Z punktu widzenia systemu finansowego to niewiele, bo stanowi niecałe 3 proc. zadłużenia z tytułu kredytów konsumpcyjnych udzielonych przez banki i niecały 1 proc. całkowitego zadłużenia gospodarstw domowych. Jednak zjawisko staje się istotne, jeśli spojrzymy na wolumen pożyczek. Według szacunków z usług firm pożyczkowych korzysta ok. 1,4 mln Polaków, z których ponad połowa ma jakieś problemy w bieżącej obsłudze długu. A to już nie jest błahy problem. Z jednej strony zatem firmy te nie są zagrożeniem dla stabilności systemu finansowego, ale z drugiej ich działalność generuje ryzyko nadmiernego zadłużenia części społeczeństwa, wobec którego to problemu nie można pozostawać obojętnym.
Jakie jest prawne umocowanie działalności takich firm w Polsce?
Chcielibyśmy ukształtować w społeczeństwie nawyk czytania dokumentów ze zrozumieniem
Obecnie działalność pożyczkowa nie jest ani licencjonowana, ani w inny sposób reglamentowana, może być więc prowadzona jak każda inna aktywność gospodarcza. Musi być jednak zgodna z przepisami prawa. Pierwszym z nich jest ustawa o kredycie konsumenckim regulująca relacje między kredytodawcą a osobami fizycznymi zaciągającymi kredyty konsumenckie, czyli do kwoty 255 550 zł. Drugim jest kodeks cywilny ustanawiający maksymalną wysokość oprocentowania kredytów i pożyczek na poziomie czterokrotności stopy kredytu lombardowego NBP, czyli dzisiaj 12 proc. Biorąc pod uwagę, że jeszcze dwa lata temu było to 24 proc., widzimy, że możliwości generowania dochodów odsetkowych zarówno przez banki, SKOK-i, jak i firmy pożyczkowe spadły o połowę i w związku z tym zaczęły one szukać innych źródeł zysków.