Inwazja rosyjska na Ukrainę trwa czwarty rok. Najwyraźniej teraz zauważono ją także w Brukseli. Cieszy, że po trzech latach nacisków m.in. kolejnych rządów w Warszawie wydatki na obronność częściowo będą wyjęte z tzw. procedury nadmiernego deficytu. Lepiej późno niż wcale.
Dodatkowo w ramach inicjatywy ReArm Europe Komisja Europejska właśnie ogłosiła stworzenie mechanizmu dłużnego (SAFE). W jego ramach państwa członkowskie będą mogły w ciągu pięciu lat pożyczyć na preferencyjnych warunkach do 150 mld euro na zakup uzbrojenia. Warunkiem skorzystania z tych pożyczek będzie wspólne kupowanie co najmniej dwóch państw UE (bądź Ukrainy albo Norwegii) w europejskich przedsiębiorstwach zbrojeniowych. Zasada rozdzielania tych preferencyjnych pożyczek jest prosta: kto pierwszy, ten lepszy. Czyli projekty, które zostaną złożone najszybciej, zostaną też najszybciej rozpatrzone – możliwości się skończą, gdy pula się wyczerpie.
Czytaj więcej
Tarcza Wschód będzie jednym z priorytetów unijnej obrony – zdecydowała Bruksela. UE się zbroi i p...
Finansowanie będzie prostsze
Z polskiego punktu widzenia kluczowe jest, że na początku będzie możliwość tzw. monozakupów, czyli tego, że dane państwo kupuje sprzęt samodzielnie, o ile udowodni, że szukało innych chętnych do wspólnego kupowania, ale po prostu ich… nie było. Dlaczego to jest takie istotne? Tajemnicą poliszynela jest to, że w Ministerstwie Obrony Narodowej kończą się środki na nowe zakupy zbrojeniowe. Umowy zawierane w ostatnich latach na czołgi, armatohaubice, system przeciwrakietowy Patriot czy fregaty Miecznik – wymieniać można długo – są wieloletnie i my za nie wciąż płacimy. I jeszcze przez kilka lat płacić będziemy.
Dlatego w ostatnim czasie, kupując za granicą, staramy się także o pozyskanie korzystnego finansowania. Teraz to będzie prostsze. Tym bardziej że możemy wyciągnąć wnioski z poprzednich, nieudanych dla nas, programów unijnego finansowania wspólnych zakupów na obronność (EDIRPA) i tworzenia zdolności przemysłowych (ASAP).