Model od startu się nie sprawdził

System wsparcia funduszy podwyższonego ryzyka i firm wymaga pilnych zmian – uważa Czesław Gawłowski, prezes KFK.

Publikacja: 02.11.2015 21:00

czesław gawłowski

czesław gawłowski

Foto: materiały prasowe

Minęło już 10 lat od powstania Krajowego Funduszu Kapitałowego. Nie rozruszaliście jednak zbytnio rynku funduszy venture capital?

Krajowy Fundusz Kapitałowy (KFK) rzeczywiście istnieje 10 lat. Jednak z punktu widzenia operacyjnego to ledwie lat 7. Pierwsze dwa fundusze venture capital z naszym udziałem powstały jeszcze z dotacji budżetu państwa w maju 2008 i maju 2009 roku. Potem napłynęły duże pieniądze europejskie z Programu Operacyjnego Innowacyjna gospodarka (PO IG). Potem weszliśmy w Szwajcarsko-Polski Program Współpracy. Powstały kolejne fundusze. Proces ich tworzenia zakończył się w 2013 r. W masowej skali zaczęliśmy więc działać 4 lata temu. A dziś mamy prawie 130 spółek, w które zainwestowały fundusze z naszym udziałem.

Postrzega pan to jako dobry wynik?

On nie jest dobry, tyle że zdecydowana większość z tych 130 firm działa rok lub półtora. Jeśli więc mamy oceniać działalność wehikułu, którym jest KFK i fundusze, z którymi KFK współpracuje, to trzeba mieć na uwadze nie 10 lat, a co najwyżej 3-4 ostatnie lata. Ktoś kilkanaście lat temu słusznie sobie wyobraził, że występuje luka kapitałowa. I że startujący innowacyjni przedsiębiorcy, którzy nie mają historii kredytowej i aktywów, aby zabezpieczyć kredyt, nie mają szansy dostać finansowania swych innowacyjnych pomysłów w systemie bankowym i że jest na to inny sposób, tzn. fundusze venture capital, czy private equity jeśli chodzi o  dojrzalsze projekty. Myśl, że trzeba lukę kapitałową zasypywać była bardzo słuszna...

...a wykonanie?

Był problem z wyobrażeniem sobie jak państwo powinno działać w tym najbardziej agresywnym segmencie rynku kapitałowego. Wdrożono model, przygotowany na przełomie 2004/2005, ale w momencie, kiedy przyszły pierwsze pieniądze to nikt nie zastanowił się, czy model zbudowany dużo wcześniej zadziała. Jeśli nawet KFK miał krytyczne refleksje po pierwszym pilotażowym konkursie, to w otoczeniu regulacyjnym KFK żadnych wniosków co do zmiany modelu nie wprowadzono. Tymczasem im więcej funduszy powstawało, im więcej inwestycji one realizowały, tym bardziej było widać, że coś nie gra i model trzeba poprawić. Przez 10 lat nie było woli politycznej, aby to zrobić. My od kilku lat przedkładamy kolejne propozycje zmiany ustawy o KFK i rozporządzenia wykonawczego. Pierwsza z nich powstała już jesienią 2010 r., a kolejna, bardziej systemowa i mająca poparcie Banku Gospodarstwa Krajowego, trafiła dokładnie 1 sierpnia 2011 r. do ówczesnego wicepremiera, ministra gospodarki.

I?

I nic. A zarówno z punktu widzenia finalnego odbiorcy pomocy publicznej, czyli przedsiębiorcy, jak i funduszy venture capital oraz administracji, zmiany były potrzebne. Pani Elżbieta Bieńkowska będąc ministrem infrastruktury powiedziała 4 lata temu, że wydaliśmy miliard zł na fundusze venture. Było jednak nieco inaczej. Na tworzenie funduszy venture, w tym na koszty administrowania, otrzymaliśmy 850 mln zł w latach 2007-2010, ale znaczącej ich części nie zakontraktowano do funduszy. Ostatecznie, łącznie ze środkami prywatnymi zakontraktowano 870 mln zł. Minął rok, dwa i jak wiadomo wydaliśmy na inwestycje niewiele ponad 200 mln zł. Dlatego proponowaliśmy różne posunięcia, w tym zmianę modelu działania KFK. Przez ostatnie trzy lata, co kwartał powstawała mniej lub bardziej bogata wersja zmian po to, aby bardziej wykorzystać te pieniądze. Składaliśmy też projekty zmian do tzw. ustawy wdrożeniowej do programów operacyjnych.

Pieniądze nie schodziły, a dostawaliście kolejne?

Najpierw 50 mln zł z budżetu państwa, potem 650 mln zł z PO IG i 150 mln zł ze środków szwajcarskich. W pewnym momencie widać już było, że te pieniądze nie schodzą. Ciężko szły od początku. Zwłaszcza problemem było to, że te środki nie schodzą za pośrednictwem funduszy na poziom przedsiębiorców. Tylko jeden z funduszy, któremu zresztą przedłużaliśmy okres inwestycyjny, w znacznym stopniu je wykorzystał. Natomiast drugi zrobił to ledwie w połowie, mimo że działa już 6 lat. Widać było, że procedura jest nieżyciowa. Konkursy, rejestracja funduszy, trwało to wszystko rok, a czasem i półtora. Dopiero potem zespoły zarządzające brały się za budowanie portfela. Czasem i z tym miały trudności. Część inwestorów prywatnych zaczęła się wycofywać z zobowiązań.

Wiele osób narzeka, że procedury KFK są nieżyciowe?

Tyle że nie są to procedury naszego autorstwa. Wszyscy myślą, że to wina KFK. Tymczasem my działamy na podstawie ustawy, której sami zmienić nie możemy.

Kto więc zawinił?

Będąc pośrednikiem między administracją a funduszami kapitałowymi dostajemy razy od obu stron. Fundusze uważają nas za biurokratów, bo pilnujemy tego, co zapisano w ustawie o pomocy publicznej, o KFK itd. a musimy tego pilnować, aby prawidłowo rozliczyć wykorzystanie środków publicznych. Administracja z kolei narzeka, że pieniądze z UE nie schodzą. Szwajcarscy sponsorzy są niezadowoleni z efektów działania funduszy wspartych ich środkami. Więc mówię: trzeba zmienić model, sposób działania KFK, dodać nowe instrumenty i sposoby działania, aby zagospodarować środki. Niestety administracja nie reagowała konstruktywnie przez 4 lata. Dopiero, jak, były już prezydent, przedłożył projekt ustawy wspierającej innowacyjność to wreszcie - przy dużej pomocy Banku Gospodarstwa Krajowego - udało się nam cokolwiek dopisać. Wreszcie po czterech latach ktoś poszedł po rozum do głowy, że rzeczywiście coś trzeba zmienić, żeby wykorzystanie środków pomocowych było zdecydowanie większa. Regulacja, podpisana przez Pana Prezydenta Andrzeja Dudę i mogąca otworzyć nowe dziesięciolecie działania KFK wejdzie w życie 1 stycznia 2016 r. Ale czy coś z tego wyjdzie, zważywszy, że teraz mamy nowy Sejm i trzeba czasu na utworzenie nowych władz.

Co stało się z pieniędzmi z PO IG?

Części w ogóle nie wzięliśmy, a część zwróciliśmy niecałe dwa lata temu.

Ile?

Prawie 350 mln zł. My ich nie wykorzystaliśmy, ale nie są stracone. Zagospodarowano je inaczej w tym samym programie.

W czerwcu zeszłego roku przynajmniej zwiększono limit inwestycji w jednego przedsiębiorcę z 1,5 do 3 mln euro...

Tak, ale zrobiono to zdecydowanie za późno. Mowa o jego podniesieniu była od początku. Zabrało to jednak aż 3 lata. A teraz uwaga! Wie Pan jaka jest średnia wartość inwestycji naszych funduszy w MŚP?

Słucham?

Ledwie 1 mln zł.

To limit nie był jednak barierą?

Problem polega na tym, że mamy różne klasy  funduszy venture capital. Są np. tacy  liderzy jak Internet Ventures FIZ, czy GPV I Sp z ograniczoną odpowiedzialnością SKA i to ich te 1,5 mln euro uwierało. Jednak większość  funduszy ma się słabiej i tam średnia wartość inwestycji to mniej niż 1 mln zł. Dla nich 1,5 mln euro to aż nadto. Krzyk o 1,5 mln euro pochodził z ust najlepszych. Prawda jest taka, że z dziesięciu funduszy zasilonych pieniędzmi z PO IG wprawdzie osiem podpisało aneks, który umożliwia korzystanie z nowego limitu, ale tylko cztery z tego korzystają. Reszty to nie interesuje.

Klasyczna burza w szklance wody?

Liderzy walczyli o wzrost limitu, aby działać w innej skali. Chcieli też pozbyć się ograniczenia dotyczącego handlu i usług finansowych. Z usługami nie wyszło, ale ograniczenie dotyczące inwestowania w handel zniesiono. E-commerce i „okolice" więc uwolniono. To zmiana dobra dla kwalifikowanych inwestorów instytucjonalnych. Ale w zmianie dotyczącej limitu kryje się i haczyk. Limit podniesiono do 3 mln euro, ale pod warunkiem, że będzie to nie więcej niż 1,5 mln euro przez 12 miesięcy. Zmianę wprowadzono w czerwcu 2014 r., a przecież wszyscy wiedzieli, że program potrwa do końca 2015 r. W praktyce fundusz musiał zainwestować 1,5 mln euro z marszu w drugim półroczu 2014 r., aby najwcześniej rok później zainwestować kolejne 1,5 mln euro.

Zatem niewiele to zmienia...

Szczęśliwie pojawiła się możliwość, że zostanie wydłużony o rok okres inwestowania. Zobaczymy ile funduszy z tego skorzysta...

A te 130 firm, w które zainwestowały fundusze. Jakie branże reprezentują?

Teraz te proporcje się zmieniają, ale na początku, przez pierwsze 2-3 lata, mieliśmy przygniatającą przewagę ICT w wydaniu mini. Chodziło głównie o kolejne aplikacje na smartphony, jak np. wspólna lista zakupów, z nadzieją, że wyjdzie z tego kolejny Facebook, czy Google. Było to naiwne. Retorycznie pytano nas jednak, co za te pieniądze można zrobić skoro na inwestycję w okresie pięciu lat jest 1,5 mln euro. Jak rozłożymy je na 5 lat to wychodzi 300 tys. euro na rok, czyli ponad milion zł. No to co można zrobić za milion zł? W wielkie technologie nie wejdziemy. W biotechnologie też nie. Można więc kupić dwa bardzo dobre komputery i wynająć dwóch bardzo dobrych programistów, a oni zrobią aplikację...

Z tego co Pan mówi to formuła inwestowania tych pieniędzy od początku była mocno nietrafiona?

Bez sensu był ów limit, który zresztą pojawił się wskutek błędnego tłumaczenia.

Żartuje Pan?

Serio. Ktoś się po prostu pomylił. W dokumentach unijnych napisano, że 1,5 mln euro rocznie. A u nas wpisano, że 1,5 mln euro ogółem. To zmieniło rzeczywistość. Potem się dziwimy, że środki z UE idą na kolejne aplikacje na smartphony. Nikt kosmosu nie zdobędzie za te pieniądze.

Nie ma Pan jednak wrażenia, że ogółem pieniędzy publicznych jest za dużo?

Mam nawet pewność, że jest ich za dużo w stosunku do masy projektowej, do wyobrażalnej podaży projektów. Okres 2007-2013 to jeszcze nic. Teraz to dopiero będą wielkie sumy.

No właśnie, co będzie w okresie 2014-2020?

Już przerabialiśmy sytuację, w której dwa nasze fundusze walczyły z administracją, aby oba mogły inwestować w tę samą firmę. Teraz konkurencja między zarządzającymi o dobre projekty będzie jeszcze ostrzejsza.

Fundusze będą sobie wyrywać projekty?

Teraz fundusze mogą inwestować w tę samą firmę, ale najczęściej robią to sekwencyjnie. Generalnie mamy problem z nadwyżką środków. Oddaliśmy ponad połowę pieniędzy z PO IG. Z góry mówiąc, że fundusze i tak nie wykorzystają 100 proc. zakontraktowanych u nas środków. To co będzie teraz, kiedy mówimy o miliardach złotych?

Czyli taki model wykorzystania środków z UE jest z góry skazany na niepowodzenie?

Oczywiście.

To co powinniśmy robić?

Takich wehikułów jak KFK powinno być kilka. W różnych modelach, aby sprawdzić, który się sprawdza. Albo KFK powinno mieć znacznie bardziej zróżnicowaną ofertę. Jesteśmy na wręcz embrionalnym etapie tworzenia rynku funduszy venture capital w Polsce. Innowacyjności nie zbudujemy przez dotacje, bo tak się tego nie załatwia. Musi powstać mocny rynek funduszy VC, ale te fundusze trzeba stworzyć próbując różnych wariantów wsparcia ich rozwoju. Dlatego apeluję, abyśmy mogli używać nowych form wsparcia: instrumentów quasi kapitałowych, pożyczek, gwarancji. Aby różny mógł być udział środków publicznych w inwestycji oraz w zyskach i stratach. KFK musi być prawdziwym funduszem funduszy, a nie kadłubkiem pozbawionym szans rozwoju. Normalnie, jak widać, że jakiś mechanizm nie działa, to się go poprawia aż do skutku. To oczywiste. A tu mamy przez 10 lat ten sam, niesprawny model. Nasz głos, w świetle tego doświadczenia, to niestety długo było wołanie na puszczy.

CV

Czesław Gawłowski jest prezesem Krajowego Funduszu Kapitałowego od września 2012 r. Zasiadał w radach nadzorczych ok. 20 spółek, głównie notowanych na GPW. W latach 1989–1991 prezes BGK. Pracował też m.in. w Ministerstwie Finansów i TFI PZU. Doktor nauk ekonomicznych, absolwent SGPiS.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację