A precyzyjniej rzecz ujmując, należałoby stwierdzić, że jego udział w światowym miksie energetycznym będzie stopniowo topniał. Zauważają to ekolodzy z Greenpeace, wskazując na tegoroczny spadek jego zużycia w ujęciu globalnym. Spalanie czarnego paliwa ograniczyły głównie Chiny i Stany Zjednoczone.
Jednak w obu przypadkach powodem jest nie tylko postawienie na rozwój odnawialnych źródeł energii, ale i inne czynniki. Mniejsze zużycie węgla w Państwie Środka wiąże się także po części ze spowolnieniem gospodarki. Wpływ mają także względy ekologiczne, bo tamtejsze aglomeracje toną w smogu (ale nasze zdrowie to też sprawa ekonomii). Dlatego gospodarka zaczyna dążyć do zrównoważonego rozwoju. W USA wygrywają także względy ekonomiczne, bo duża część produkcji przeszła na tani gaz łupkowy.
Nawet w Polsce – wbrew zapowiedziom polityków o tym, że pozostaniemy czarną wyspą na mapie Europy, broniąc krajowego węgla – też będziemy spalać go w coraz mniejszych ilościach. Rośnie bowiem udział zielonej energetyki. Powód być może jeden z bardziej prozaicznych, a mniej ideologicznych jest taki, że mamy w tym zakresie zobowiązania wobec Brukseli. Nie wspominając o tym, że już za kilka lat produkcja z wiatraków będzie bez subsydiów konkurowała z tą z siłowni węglowych.
A nawet te ostatnie zaczną spalać czarne paliwo z większą sprawnością. Tak koło się zamyka. Świat zaczyna dążyć do zrównoważonego rozwoju. Kieruje się jednak przesłankami także, a może przede wszystkim, ekonomicznymi.
I nawet Niemcy, którzy docelowo stawiają na zieloną energię, tymczasowo potrzebują więcej palić węglem. Bo zamykają elektrownie jądrowe.