Wyborów w Argentynie specjalnie nie śledziłem. Nic dotąd o nich nie pisałem. Nie wiem, co zrobi Javier Milei. Niektóre jego pomysły będą bardzo trudne do zrealizowania, niektóre raczej niemożliwe, a niektórych to lepiej, żeby nie próbował realizować. Oczywiście dobrze życzę Argentynie. Po poprzednich wyborach też jej życzyłem dobrze. Bo niby dlaczego miałbym życzyć jej źle? To nie Rosja.
Ale to niesłychane, ilu zwolenników postępu społecznego zaczęło źle życzyć Argentynie i jej nowemu prezydentowi po ostatnich wyborach. No bo jakby, nie daj Boże, takiemu „prymitywnemu populiście” udało się poprawić beznadziejną sytuację gospodarczą Argentyny, to jakby to wytłumaczyli? Milei jest zwolennikiem Szkoły Austriackiej w ekonomii. Wielkimi literami, bo to nazwa własna. Co prawda w zamyśle pogardliwa (austriackie gadanie), nadana jej przez niemieckich oponentów w XIX w., gdy się pojawiła. Od pochodzenia Carla Mengera, który był jej twórcą (choć jej korzeni szukać można wśród scholastyków na Uniwersytecie w Salamance w XIII w.).
To ten Austriak jako pierwszy opisał subiektywne podstawy wartości ekonomicznej i skonstruował na ich podstawie teorię użyteczności marginalnej (im większą liczbę jednostek dobra posiada człowiek, tym mniejszą wartość ma dla niego każda z nich). Pokazał też, jak pieniądz rodzi się na wolnym rynku, gdy towar najbardziej rynkowy jest pożądany nie dla konsumpcji, lecz do handlu o inne dobra. Z Mengera wyrośli von Böhm-Bawerk, von Mises, von Hayek – ten ostatni to nawet noblista. To oni pokazali, jakie znaczenie ma „preferencja czasowa” – czyli tendencja ludzi do preferowania i zaspokojenia potrzeb raczej wcześniej niż później; jakie znaczenie ma kapitał, który nie jest homogeniczną strukturą, lecz ma skomplikowany charakter i to zmienny w czasie.
Skąd ta niechęć do „austriaków”? Może stąd, że von Böhm-Bawerk podjął teoretyczną walkę z marksistami nt. teorii kapitału opartej na wyzysku, na długo zanim jeszcze komuniści doszli do władzy w Rosji i w praktyce wykazali, jak bardzo się teoretycznie mylili. Pewnym wytłumaczeniem niechęci do Javiera Mileia i jego apriorycznej krytyki może też być historia książki „Teoria pieniądza i kredytu” z 1912 r., skrytykowana przez samego Johna Maynarda Keynesa, który „wysypał się” po latach, że po niemiecku to on nie za bardzo rozumie (a tłumaczenia Misesa na angielski w 1912 r. jeszcze nie było). Ale dziś najważniejsze pisma „austriaków” są już przetłumaczone nawet na polski. Gorąco zachęcam.
Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego