Wielki temu jako poczatkujący reporter gospodarczy trafiłem wraz z innymi dziennikarzami na pierwszą konferencję prasową Anny Fornalczyk, szefowej nowo powołanego Urzędu Antymonopolowej. Słuchaliśmy opowieści o tym, czym ma się zajmować nowy urząd, trochę jak bajki o żelaznym wilku. No bo przecież uwolnienie rynku miało samo z siebie zapewnić konkurencję. Potem oczywiście zrozumieliśmy, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i samo uwolnienie rynku nie wystarcza, konieczna jest konsekwentna prokonkurencyjna polityka rządu.
Przypomniało mi się to w czasie poświęconej konkurencji debaty Towarzystwa Ekonomistów Polskich z przedwyborczego cyklu „Gospodarka ma głos. 2023”. Gdy słuchałem dyskutujących dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek z WNE UW, prof. Adama Nogi, szefa katedry ekonomii w Akademii Leona Koźmińskiego, i dra Bartosza Turno, radcy prawnego z kancelarii WKP, miałem wrażenie, że od owej konferencji prasowej z 1990 r. w pewnym sensie zatoczyliśmy koło.
Czytaj więcej
Prywatyzacja spółek skarbu państwa oraz poprawa jakości regulacji, które obniżą bariery wejścia na rynki, także dla zagranicznych konkurentów. Mamy niezłe prawo antymonopolowe, ale jest wiele do poprawy w jego stosowaniu. To kluczowe zmiany, które sprzyjałyby konkurencji i w efekcie rozwojowi Polski.
Urząd wdrażający polską politykę antymonopolową zdążył zmienić nazwę, przeżyć swój wzlot, siejąc strach wśród knujących zmowy cenowe, by potem stracić pazury, gdy w ostatniej dekadzie politycy przestawili wajchę z pozycji „po pierwsze konkurencja” na „budujemy narodowe (czytaj - państwowe) czebole”.
Sęk w tym, że zagwarantowanie jakiejkolwiek państwowej firmie cieplarnianych warunków, bez rywali podgryzających jej pozycję, nie daje wielu szans na zbudowanie wartościowego organizmu gospodarczego. Wręcz przeciwnie. A już pozostawienie całych sektorów w rękach państwa – czytaj aktualnie sprawujących władzę polityków – gwarantuje liczne komplikacje, jak choćby kompromitujący dla władzy ubiegłoroczny brak węgla w kraju, w którym „węgla starczy na 200 lat”.