Przewijając wpisy w mediach społecznościowych, śmiejąc się z memów z traktorami czy z napięciem słuchając kolejnego wezwania prezydenta Zełenskiego do wsparcia Ukraińców w walce, możemy odnieść wrażenie, że w sferze komunikacyjnej jasny jest podział na dobrych, niesłusznie cierpiących Ukraińców i złych, zbrodniczych Rosjan. Ukraina zdaje się wygrywać wojnę informacyjną, towarzyszącą wojnie konwencjonalnej. Możliwe jednak, że wojna ta jest wygrana tylko w naszej bańce – zachodnim internecie.
Poczucie to wzmacniają działania największych platform cyfrowych, kontrolujących dostęp do informacji. Meta czy Google zablokowały dostęp do głównych rosyjskich mediów propagandowych, początkowo w Europie, a w przypadku niektórych usług rozszerzając blokadę na cały świat. To dodatkowo ograniczyło dostępną nam narrację w sferze informacyjnej.
Tymczasem dezinformacja jest często kierowana do krajów globalnego Południa. Niedawna analiza wpisów na Twitterze zawierających tagi #IstandWithRussia oraz #IstandWithPutin pokazuje, że znaczny wysiłek budujący pozytywny obraz Rosji skierowany jest do krajów, takich jak Indie, Nigeria, RPA czy Pakistan (a badanie dotyczyło tylko niewielkiego wycinka sfery informacyjnej). Nie chodzi tu jedynie o zrzucanie winy za inwazję na Zachód czy NATO, ale o podkreślanie solidarności krajów BRICS, wzmacnianie narracji symetrystycznej (USA zaatakowały Irak) czy odwoływanie się do podkreślania nieetycznych działań krajów Zachodu w innych sytuacjach, np. dystrybucji szczepionek na Covid-19 (opóźnienia w dostawach dla globalnego Południa).
Potępienie – tak, sankcje – niekoniecznie
Trudno jednoznacznie określić, jak skuteczne są takie działania, ale warto podkreślić, że stanowisko wspólnoty międzynarodowej odnośnie rosyjskiej agresji jest dalekie od jednoznacznego. Wprawdzie pierwszą rezolucję ONZ dotyczącą wojny w Ukrainie (potępiająca rosyjską agresję) poparło 141 krajów, a jedynie pięć zagłosowało przeciw, o tyle realne sankcje wprowadziło tylko 40 krajów – z Europy, Ameryki Północnej oraz kilka z Azji i Oceanii. Pozostałe z różnych powodów (historycznych, politycznych, bezpieczeństwa) wybrały postawę zachowawczą. To właśnie do emocji obywateli i polityków w tych krajach kierowany jest często przekaz propagandowy, umacniający w braku zdecydowanej postawy względem rosyjskiej agresji.
Dysproporcję jeszcze bardziej widać, gdy weźmie się pod uwagę ludność zamieszkującą poszczególne grupy państw. Ponad połowa światowej ludności (59 proc.) mieszka w krajach, które albo wstrzymały się od głosu (jak Indie czy Chiny), albo głosowały przeciw, albo były nieobecne podczas głosowania. Sankcje wprowadziły kraje zamieszkałe przez 15 proc. światowej ludności.