Witold M. Orłowski: Bajki rosyjskie: o Wołodii i złotej rybce

Był sobie raz biedny Wołodia. Siedział głodny nad brzegiem morza, trzymał wędkę i dumał o swoim ciężkim losie. Ambitny był, to i ambicja żyć mu nie dawała.

Publikacja: 20.04.2022 21:00

Witold M. Orłowski: Bajki rosyjskie: o Wołodii i złotej rybce

Foto: AFP

A tymczasem w szkole mu nie szło, a w carskiej służbie był tylko skromnym czynownikiem. No a do tego cały kraj popadał w nędzę i chaos. Westchnął tylko Wołodia, zarzucił wędkę – i nic. Zarzucił drugi raz – i znowu nic. Aż tu nagle, za trzecim razem, na haczyk złapała się złota rybka i ludzkim głosem prosi: „Wypuść mnie, rybaku, spełnię każde twoje życzenie”.

Pokiwał tylko Wołodia smutno głową i rzekł: „A jakże ty mi możesz pomóc, mała rybko? To już lepiej cię zjem, przynajmniej głodny nie będę”.

„Nie zabijaj mnie, powiedz tylko, jakie masz ambicje, a ja je spełnię” – obiecała rybka.

„No to zrób mnie carem” – zażartował Wołodia, myśląc już tylko o tym, jak rybkę upiec.

I nagle buch! Krajem władał stary car, za którego rządów wprawdzie wolność była, ale i bieda wielka nastała. A że car zbytnią miłość czuł do wódeczki, to i do rządzenia głowy nie miał. Więc się zwaliły nowe nieszczęścia, a odległe gubernie zbuntowały się i niepodległość ogłosiły. W końcu stary car uznał, że mu korona zbyt ciąży i warto by ją komuś młodszemu oddać… I proszę, znalazł się akurat w pobliżu Wołodia, to go nowym carem zrobił.

No, no, zdziwił się Wołodia. Inny by się z korony cieszył, ale jemu ambicja spokoju nie dawała. „Wypuść mnie, rybaku, jesteś już przecież carem” – poprosiła rybka. „A mowy nie ma. Raczej cię zjem” – odparł Wołodia i niby za patelnią się rozgląda, żeby rybkę usmażyć.

„No a co byś ty jeszcze chciał?” – spytała rybka – „Wszystko dam, tylko mnie nie jedz”.

„Wszystko? To zrób mnie najbogatszym człowiekiem na świecie” – zaśmiał się Wołodia.

I znowu buch! Cena ropy wzrosła dziesięć razy, z dalekich krajów popłynęła rzeka pieniędzy. Chciwi kupcy, co to poprzednio wszystkie bogactwa kraju rozkradli, przestraszyli się i część tego bogactwa Wołodii oddali. Miał teraz samoloty, pałace i zegarek za milion dolarów. Niby wszystko jak należy… a tu ambicja nadal spać nie daje!

„I co, wypuścisz mnie teraz?” – spytała rybka. „Eee, tam. Teraz masz sprawić, żeby bał się mnie cały świat. Bo jak nie…” – rzekł Wołodia i w stronę kuchni znacząco zerka.

I kolejne buch! Patrzy Wołodia, a tu odległa Ameryka poniżona, Wielka Brytania z Unii wyprowadzona, Syria zbombardowana, Krym zajęty. No niby dobrze. Ale ambicja do ucha szepce: należy ci się, Wołodio, tak wielkie carstwo, jakie było za groźnego Josifa. No to się car wziął za sąsiednią Ukrainę. Wziął się, ale coś mu nie idzie. Gdzie ta przeklęta rybka?

„Hej, dworacy!” – zakrzyknął Wołodia – „Przynieść mi migiem złotą rybkę, musi mi natychmiast spełnić kolejne życzenie”.

„Już niesiemy srogi carze!” – wrzasnęli dworacy, którzy go przez te wszystkie lata otoczyli. „Nie musiałeś nawet rozkazywać, sami żeśmy wszystko zarządzili dokładnie tak, jak chciałeś! Oto twoja rybka, przepięknie na świeżutkim masełku zrumieniona”.

A tymczasem w szkole mu nie szło, a w carskiej służbie był tylko skromnym czynownikiem. No a do tego cały kraj popadał w nędzę i chaos. Westchnął tylko Wołodia, zarzucił wędkę – i nic. Zarzucił drugi raz – i znowu nic. Aż tu nagle, za trzecim razem, na haczyk złapała się złota rybka i ludzkim głosem prosi: „Wypuść mnie, rybaku, spełnię każde twoje życzenie”.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację