Prawo i Sprawiedliwość przyzwyczaiło się do swobodnego podejścia do przestrzegania prawa, mówiąc bardzo delikatnie. Do tego, że w Sejmie można do skutku powtarzać głosowania, aż wyjdzie oczekiwany wynik. Że przychylni im sędziowie wydają wyroki po ich myśli, a wyroków sędziów niezawisłych można nie wykonywać. Że w razie czego sprawę wyprostuje przychylny im Trybunał. Tylko że w cywilizowanym świecie to tak nie działa. Umowy traktowane są serio, wyroki sądów są respektowane i wykonywane, konsekwencje łamania prawa surowe, a kary egzekwowane.
I właśnie tego boleśnie doświadczamy. Za upór PiS i rządu w sprawie kopalni w Turowie, niechęć do porozumienia z Czechami albo nieumiejętność osiągnięcia takiego porozumienia Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył na Polskę surowe kary. Nasze władze je bagatelizowały, a kary z każdym dniem rosły. Dziś porozumienie z Czechami osiągnięto – na gorszych dla nas warunkach niż te z początkowych żądań naszych sąsiadów. Do tego dochodzą wspomniane kary nałożone przez TSUE. W sumie uzbierało się tego 68 mln euro, czyli ponad 310 mln zł. A Komisja Europejska właśnie zapowiedziała, że potrąci je z należnych Polsce unijnych funduszy. To oznacza, że tyle pieniędzy zabraknie na jakiś cel już wcześniej wskazany, bo rząd nie ma w budżecie luźnych pieniędzy, którymi może dowolnie dysponować. Tym bardziej że zdewastował finanse państwa, bez opamiętania rozdając publiczne pieniądze, że mocno przyłożył się do rozkręcenia inflacji i drożyzny w sklepach, które teraz próbuje gasić swoimi tarczami, ograniczając jednak tym samym wpływy podatkowe do budżetu.
Wprawdzie przyzwyczailiśmy się do szastania przez rząd miliardami, ale w tej sytuacji te 310 mln zł to ogromna kwota, której większość można było z pożytkiem wydać w kraju. I żeby była jasność – to nie prezes Kaczyński, premier Morawiecki i ich ministrowie zapłacą za przeciąganie sporu z Czechami. Kary za ich decyzje, nieumiejętność porozumienia się, upór i niekompetencje zapłacą polscy podatnicy. I raczej będą o tym pamiętać przy urnach wyborczych. Prędzej czy później PiS i osoby odpowiedzialne w rządzie za zmarnowanie tych pieniędzy poniosą za to odpowiedzialność. Co najmniej polityczną. A dalsze bezsensowne wymachiwanie szabelką jeszcze sytuację pogorszy.
Po co to absurdalne tłumaczenie, że możemy zrezygnować z udziału w Europejskim Planie Odbudowy, w którym, jak z dumą ogłaszał premier Morawiecki, jest dla nas 770 mld zł? To byłaby katastrofa. Pieniądze te należą się Polakom zmagającym się ze skutkami zdrowotnymi i gospodarczymi pandemii. Niestety, ich wypłata i tak jest już opóźniona, bo nasze władze nie chcą się stosować do unijnych wymogów prawnych. Nie chcemy być w gorszej sytuacji niż mieszkańcy pozostałych krajów Unii Europejskiej, którzy już korzystają z pomocy na dojście do siebie po lockdownach, zamknięciu gospodarek, tylko dlatego, że nasz rząd i PiS mają luźne podejście do prawa, którego przestrzeganie to fundament demokracji, zdecydowanie chroniony w UE.
Jedna z najbardziej znanych sentencji prawniczych mówi: dura lex, sed lex. Twarde prawo, ale prawo. I po prostu należy się bezwzględnie do niego stosować. Może spawa Turowa uzmysłowi naszym władzom, że tu nie ma żartów. Mogą być pewne, że wyborcy im tych 770 mld zł nie darują.