Po 1989 r. były one ratunkiem na zapaść uspołecznionego hurtu i detalu, ale szybki rozwój sieci supermarketów zepchnął je na margines nowoczesnego handlu.
Los bazarów, przynajmniej w dużych miastach, wydawał się przesądzony; większość klientów miała przejąć hipermarkety i dyskonty, a ofertę dla tych bardziej wymagających miały stworzyć delikatesy. Okazało się jednak, że bazary i targowiska nie dość, że przetrwały, to zyskują na popularności. Radzą sobie nawet lepiej niż delikatesy, jak pokazał niedawny upadek sieci Alma. Sprzyja im moda na naturalną, ekologiczną żywność – na jajka od „kur grzebiących", warzywa prosto z pola, wiejskie wędliny i regionalne sery. W dużych miastach wyrastają nowe ekobazary i targi śniadaniowe, które są miejscem już nie tanich, ale zdrowych zakupów. Bazary z wieloletnią tradycją też mają się dobrze, przyciągając stałych klientów i tych nowych, którzy na zakupy podjeżdżają dobrymi autami.