Elżbieta Gołata: Czy Covid-19 pomoże w spisie ludności?

Zmiany społeczne wynikające z mobilności edukacyjnej, zawodowej, związane z migracjami powodują, że badana ludność przeobraża się w populację trudną do zbadania – pisze przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.

Publikacja: 08.03.2021 21:00

Elżbieta Gołata: Czy Covid-19 pomoże w spisie ludności?

Foto: shutterstock

Spis ludności jest najstarszym, największym i jednym z najważniejszych badań demograficznych oraz statystycznych, którego wyniki są podstawą systemu zarządzania demokratycznym państwem. Zgodnie z zaleceniami ONZ rządy poszczególnych państw ponoszą odpowiedzialność finansową i organizacyjną za dostarczenie oficjalnych i wiarygodnych danych przez statystykę publiczną. W dobie zmiany paradygmatu badań statystycznych spis ludności jest badaniem wyznaczającym nowe standardy.

Tabliczki z Mezopotamii

Historia spisów ludności liczy ponad 6 tys. lat i sięga starożytnych Chin, Persji, Egiptu i Cesarstwa Rzymskiego. Do dziś przetrwały gliniane tabliczki ze spisów w starożytnej Mezopotamii około 4 tys. lat p.n.e. Pierwsze spisy przeprowadzano głównie dla celów militarnych i podatkowych czy określenia zapotrzebowania na żywność. Egipcjanie około 2,5 tys. lat p.n.e. spisywali ludność w celu ustalenia zasobów siły roboczej do budowy piramid.

Pierwszy polski spis ludności odbył się w 1789 r. – na podstawie uchwalonej przez Sejm Czteroletni – konstytucji z 22 czerwca 1789 r. „Lustracya dymów i podanie ludności". Lustracja dymów oznaczała przegląd dóbr królewskich, a dymami nazywano domy wyposażone w komin. Pełne imienne spisy ludności po II wojnie światowej przeprowadzono siedmiokrotnie w latach: 1950, 1960, 1970, 1978, 1988, 2002 i 2011.

Spis ludności i mieszkań 2002 był badaniem szczególnym, pierwszym pełnym spisem po głębokich przeobrażeniach społeczno-gospodarczych i ustrojowych w latach 90. Dane na potrzeby spisu w 2011 r. pobierano ze źródeł administracyjnych i pozaadministracyjnych, samospisu internetowego oraz z badania reprezentacyjnego. Do większości domów nie zapukał lub nie zadzwonił rachmistrz spisowy, ale to nie znaczy, że to gospodarstwo domowe nie zostało spisane. Dążąc do redukcji kosztów, poprawy jakości szacunków oraz terminowości i formy upowszechniania wyników, zdecydowano się na wprowadzanie nowoczesnych rozwiązań ICT oraz alternatywnej metody spisu korzystającej z rejestrów administracyjnych. Technologie geograficznych systemów informacyjnych, mapy cyfrowe i systemy nawigacji GPS umożliwiły gromadzenie i upowszechnianie informacji dla dowolnie zdefiniowanych jednostek przestrzennych. Kwestionariusz papierowy zamieniono na elektroniczny, zbieranie danych w terenie zastąpiono transferem za pośrednictwem internetu i wywiadami telefonicznymi, a wywiady bezpośrednie przeprowadzano za pomocą tzw. hand-heldów, urządzeń mobilnych bezpośrednio przekazujących dane do bazy centralnej z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa. Wprowadzono samospis internetowy, polegający na pozyskiwaniu informacji od respondentów poprzez internet.

Zmierzch tradycyjnych spisów

Kwestia jakości tradycyjnych spisów jest stosunkowo rzadko podejmowana i mało popularna. Przeciwnie, głęboko zakorzenione jest przekonanie społeczne o nieomylności tradycyjnego spisywania. Tymczasem żaden spis, podobnie jak i żadne badanie statystyczne nie jest pozbawiony błędów. Jednymi z nich są tzw. błędy kompletności, czyli pominięcia niektórych osób bądź podwójnego ich spisania. Demografowie od lat prowadzą takie analizy.

Porównanie wyników spisu tradycyjnego z danymi rejestru PESEL czy ZUS albo z danymi gmin dotyczącymi zużycia energii elektrycznej, wody czy zbiórki śmieci ukazuje różne liczebności populacji. Dopiero wzajemna analiza wielu źródeł pozwala wychwycić i wyjaśnić rozbieżności. Badanie, w którym przeprowadza się integrację danych z wielu źródeł ma wbudowany mechanizm weryfikacji jakości. Sam ten fakt stanowi przewagę nad podejściem zakładającym bezgraniczne zaufanie tylko do jednego źródła, jakim był tradycyjny spis ludności.

W tym kontekście statystycy wieszczą zmierzch tradycyjnych spisów. W krajach skandynawskich społeczeństwo pozytywnie ocenia wykorzystanie już istniejących zasobów, doceniając efektywność i racjonalność takiego podejścia. Spis bazujący na rejestrach umożliwia publikację danych o ludności w przekrojach lokalnych z większą częstotliwością, likwidując istotne ograniczenie, jakim jest trudność ukazania dynamiki zmian w populacji.

Czy tradycyjne spisy ludności mają jeszcze rację bytu, szczególnie gdy dostępnych jest tak wiele danych? Odpowiedź powinna uwzględniać zobowiązania międzynarodowe, zalecenia ONZ i Eurostatu, zobowiązujące do dostarczenia określonych danych spełniających wymogi porównywalności. Główną wadą rejestrów jest to, że nie są one badaniem statystycznym i dostarczają tylko danych potrzebnych dla celów administracyjnych. Ich wykorzystanie dla celów statystycznych wymaga weryfikacji i harmonizacji przy zastosowaniu odpowiednich metod. Ponadto rejestry administracyjne, przedstawiają stan prawny, często istotnie różny od faktycznego. A co najważniejsze, nie zawierają odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące rodzin i gospodarstw domowych, faktycznego stanu cywilnego, narodowości, języka ojczystego, wyznania, poziomu wykształcenia. Jesteśmy świadkami dynamicznych przeobrażeń dotyczących rodziny, opóźniania zawierania związków małżeńskich, ich destabilizacji, wzrostu częstości rozwodów i separacji, upowszechniania związków nieformalnych, rodzin patchworkowych. Zmiana liczby oraz struktury rodzin i gospodarstw domowych nie jest ewidencjonowana w żadnym rejestrze.

Za spisami stoją duże pieniądze

Spis ludności dostarcza danych o stanie i strukturze demograficznej w ujęciu terytorialnym. Z mocy prawa dane spisu stanowią podstawę określania wysokości subwencji państwowych czy dotacji dla gmin i województw. Za publikowaną przez GUS liczbą ludności stoją konkretne pieniądze. Przeszacowanie lub niedoszacowanie populacji rodzi konsekwencje liczone w milionach lub nawet w miliardach złotych.

Przed nami rozdział gigantycznych środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej. Bez znajomości stanu i struktury ludności oraz rozkładu przestrzennego, sprawiedliwy podział pieniędzy byłby niemożliwy. Na podstawie danych spisu powszechnego Ministerstwo Finansów szacuje wielkość wpływów podatkowych. Dane o strukturze wiekowej i terytorialnej ludności są niezbędne Ministerstwu Zdrowia w skutecznej walce z pandemią. Trudno planować wydatki na edukację bez pełnej wiedzy o liczbie uczniów w poszczególnych regionach. Nie ma ministerstwa czy centralnego urzędu, które nie musi korzystać z danych pochodzących ze spisu powszechnego. Dane zawarte w roczniku statystycznym są potrzebne każdemu przedsiębiorcy, każdemu zarządowi budującemu strategię firmy.

Konsekwencje pandemii

Dane spisu ludności są podstawą korekty bilansu ludności w okresach międzyspisowych. Aby odpowiedzieć na pytanie, ilu nas jest, potrzebne są dane o migracjach. Według ostatniego szacunku GUS, w końcu 2018 r. poza granicami kraju przebywało czasowo ok. 2,45 mln Polaków. Dynamika i złożoność ruchów migracyjnych sprawiają, że wiele zdarzeń wymyka się ewidencji, która pomimo doskonalenia rejestrów, nie nadąża za wzmożoną mobilnością ludności. Wzrasta liczba osób mieszkających jednocześnie w dwóch miejscach czy dojeżdżających do pracy po wiele kilometrów. Zmiany społeczne wynikające z mobilności edukacyjnej, zawodowej, związane z migracjami wewnętrznymi i zagranicznymi powodują, że badana ludność przeobraża się w populację trudną do zbadania.

Ostatni rok przyniósł niepokojące informacje o spadku liczby urodzeń o około 20 tys. i wzroście liczby zgonów o 67 tys. w porównaniu z 2019 r. Według sanepidu spośród przyrostu liczby zgonów w 2020 r. 43 proc. stanowią zgony z powodu Covid-19. Zjawiska te istotnie zmieniły liczbę ludności i jej struktury. Tym bardziej potrzebna jest weryfikacja danych bilansowych. Nieprawidłowo oszacowane liczebność i struktura populacji są istotną przyczyną błędów prognoz i analiz demograficznych. Konsekwencje złej jakości szacunków ludności dotyczą nie tylko badań demograficznych, lecz wszystkich dziedzin życia, w tym gospodarczej, społecznej i politycznej oraz wszystkich decyzji opartych na wynikach analiz, w których wykorzystuje się takie wskaźniki jak PKB per capita.

Spis rozpocznie się 1 kwietnia 2021 r. i trwać będzie do 30 września 2021 r. Każdy z nas ma obowiązek samospisania się poprzez interaktywną aplikację internetową dostępną na stronie GUS. Będzie to główna forma gromadzenia danych. W poprzednim spisie w ten sposób spisało się zaledwie 11 proc. Polaków. Dziesięć lat w wykorzystaniu internetu to cała epoka.

Pozytywnym efektem pandemii jest podniesienie kompetencji społeczeństwa w zakresie cyfryzacji. Wprowadzona w większości firm praca zdalna, a w szkołach nauka na odległość czy korzystanie z Internetowego Konta Pacjenta przyczyniły się do wzrostu umiejętności informatycznych nie tylko młodych Polaków, ale także osób starszych. Czy oznacza to, że za pośrednictwem internetu spisze się połowa populacji? Z powodu Covid-19 czas „spisywania się" wydłużono o trzy miesiące.

Nawiązując do źródeł danych planowanych do wykorzystania w spisie, obok rezultatów badania i danych administracyjnych, planowane jest skorzystanie z wielu źródeł pozaadministracyjnych. Są to przykładowo dane systemów informacyjnych dotyczących odbiorców energii elektrycznej, wody, systemów informacyjnych, dostawców usług telekomunikacyjnych zawierających wykaz odbiorców oraz inne, szczególne zasoby danych tworzone w ramach działalności przedsiębiorców. W każdym przypadku dopiero pozytywna ewaluacja, upoważnia do wykorzystania w spisie danych zawartych w tych źródłach.

Podejście takie wymusza prace nad poprawą jakości rejestrów. Po doświadczeniu spisu 2011 r. współpraca GUS z gestorami rejestrów uległa znacznej poprawie i rozszerzeniu. Wykorzystanie wielu źródeł w spisie nowej generacji wynika z ich dostępności i pozytywnej weryfikacji jakości. Nie byłoby to możliwe bez nowoczesnych rozwiązań ICT i elektronicznej formy rejestrów.

Czy więc rzeczywiście przeżywamy zmierzch ery spisów ludności? Jeszcze w 1800 roku obejmowały one zaledwie 1 proc. ludności świata, na początku XX w. zasięg spisów sięgał około połowy populacji, a według ostatnich statystyk ONZ, spis rundy 2010 roku objął 97 proc. ludności świata. Można się pokusić o wręcz przeciwne stwierdzenie – zarządzanie państwami i społeczeństwami jest współcześnie niemożliwe bez informacji, jakich dostarcza spis ludności.

Prof. dr hab. Elżbieta Gołata jest prorektorem ds. nauki i współpracy z zagranicą na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, przewodniczącą Komitetu Nauk Demograficznych PAN, autorką książki „Koniec ery tradycyjnych spisów ludności"

Spis ludności jest najstarszym, największym i jednym z najważniejszych badań demograficznych oraz statystycznych, którego wyniki są podstawą systemu zarządzania demokratycznym państwem. Zgodnie z zaleceniami ONZ rządy poszczególnych państw ponoszą odpowiedzialność finansową i organizacyjną za dostarczenie oficjalnych i wiarygodnych danych przez statystykę publiczną. W dobie zmiany paradygmatu badań statystycznych spis ludności jest badaniem wyznaczającym nowe standardy.

Tabliczki z Mezopotamii

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację