Rz: Budowa gazociągu północnego przedłuża się, a jej koszty rosną. Czy wierzy pan, że ta droga transportu gazu z Rosji do UE w ogóle powstanie?
Alan Riley: Od początku wiadomo było, że wybudowanie gazociągu podmorskiego jest trzykrotnie droższe niż przebiegającego po ziemi. Na inwestycję tę zdecydowano się bez wyjaśnienia podstawowych problemów, na przykład nie zbadano dna morskiego, po którym miałaby przebiegać rura. A okazało się, że dno w północnej części Zatoki Fińskiej jest nierówne, zaś koszty jego wyrównania – ogromne. Dzisiaj koszt tej inwestycji szacuje się na 8 – 9 mld euro, ale wiadomo, że to jeszcze nie koniec. Początkowo szacowano, że będzie to 2 mld euro.
Ale Gazprom nie jest biedną firmą?
Kiedy koszty sięgną 10, a pewnie i 15 mld euro – to będą już kwoty ogromne nawet dla Gazpromu. Po kryzysie na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych nie ma tak wielu chętnych do pożyczania pieniędzy. I wreszcie, żeby odzyskać te 10 czy 15 mld euro, gaz trzeba będzie sprzedawać bardzo drogo. Stąd kolejne pytanie: kto go kupi?
Liberalizacja w UE nie dopuszcza, by ta sama firma była i producentem gazu, i właścicielem gazociągu, którym jest on transportowany. Czy Rosjanie nie mogą tego zapisu ominąć, tworząc joint venture?