Kryzysy są dobrą okazją do tego, by zrobić to, czego wcześniej z różnych powodów nie potrafiliśmy zrobić. Obecny gigantyczny kryzys finansowy najprawdopodobniej zachwieje dotychczasową architekturą światowego systemu gospodarczego i będzie miał długofalowe skutki dla globalnego układu sił w najbliższych dziesięcioleciach.
Kryzys o tej skali jest świetną okazją do tego, aby polskie państwo nareszcie przemyślało i określiło swoje cele rozwojowe, preferowany model gospodarki, w tym jej podstawy instytucjonalne.
[srodtytul]Uboga polityka rozwoju[/srodtytul]
Innymi słowy, teraz właśnie jest ten moment, w którym musimy suwerennie definiować naszą politykę rozwoju. Niestety, jak dotąd streszcza się ona przede wszystkim w dwóch magicznych słowach – „prywatyzacja” i „euro”. Tak uboga koncepcja racjonalizuje jedynie słabość polskiego państwa, a na dłuższą metę okazuje się samobójcza.
Nie ma chyba na świecie przykładu kraju, który by się, opierając na takiej doktrynie gospodarczej, zmodernizował. Przeciwnie, wszelkie spektakularne historyczne przykłady szybkiej odbudowy lub modernizacji (Niemcy, Japonia, Korea Płd., Chiny itp.) pokazują, jak wielką rolę ma do odegrania państwo rozwojotwórcze (developmental state), czyli takie, które aktywnie wspiera i organizuje rozwój gospodarczy.