A jednak okazało się, i to dokładnie w połowie roku, że na kontach FUS brakuje tych 200 mln zł i ZUS nie może ich dostać z budżetu państwa w formie dotacji, musi więc pożyczyć w banku. Zapewne ten dług spłaci w ciągu kilku dni. Jednak nad ZUS wisi groźba pożyczenia od banków w tym roku 5 – 8 miliardów złotych. I to już znacznie poważniejsza kwestia. Zdaje się, że właśnie rozpoczął się długi czas rolowania publicznych długów.
Scenariusz jest dość banalny. W tym roku potrzeby funduszu, z którego wypłaca się emerytury, renty i różnego typu zasiłki, są większe o 5 – 8 mld zł, mimo 31 mld zł dotacji budżetowych – ZUS zaciągnie więc dług na rok. A 2010 r. będzie, przynajmniej tak wynika z założeń makroekonomicznych rządu, dla ubezpieczeń i transferów socjalnych jeszcze gorszy: mniej osób będzie pracowało, więc mniej zapłaci składki, na dodatek pensje nie będą rosły, a zatem składki też. Dodatkowo budżet i finanse publiczne zmagać się będą z problemem nadmiernego deficytu. Niemożliwe więc będzie zwiększanie dotacji wynikającej z mniejszych dochodów ze składek i dodatków i spłacenie zaciągniętych w 2009 r. kredytów. ZUS zatem po to, by spłacić jedne kredyty, będzie brał drugie. I tak przez najbliższych kilka lat.
Te 200 mln zł pierwszej pożyczki pokazuje, jak iluzoryczne może być przekonanie, że wystarczy nam jedna nowelizacja budżetu w 2009 r. i 27 mld zł deficytu budżetowego.
[i]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/07/01/aleksandra-fandrejewska-efekt-snieznej-kuli-zadluzenia-w-samym-srodku-lata/]blog.rp.pl[/link][/i]