Spadek popytu to spadek przychodów, zagrożenie dla ambitnych planów inwestycyjnych i dla obsługi potężnego zadłużenia spółki. To też zmniejszenie przychodów dla budżetu Rosji.
Kolejny kłopot to spadająca od kilkunastu miesięcy cena gazu na międzynarodowych rynkach.
W opinii Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) szczyt spadków cen nastąpi w 2011 roku i może się utrzymywać przez kilka lat.
W III kwartale br. 1000 m sześc. gazu Gazprom sprzedawał średnio po 318 dol., w tym czasie cena w USA wynosiła 140 dol. Gazprom stosuje politykę dywersyfikacji cen dla poszczególnych odbiorców. Polska (według wicepremiera Pawlaka) będzie płacić od 350 do 370 dol. za 1000 m sześc., 50 dol. więcej niż średnia cena dla innych krajów członków UE! Dla porównania Statoil za gaz liczy 282 dol. za 1000 m sześc.
Jeśli weźmiemy pod uwagę – na podstawie statystyk IAE – że Polska przez trzy kwartały 2010 r. sprowadziła 7,11 mld m sześć. gazu, a mamy w tym roku zakupić 9,7 mld m sześc., oznacza to, iż wydamy o ok. 485 mln dol. więcej na gaz z Rosji niż inne kraje UE. W tym świetle podpisana z wielką pompą umowa gazowa sprzed niespełna miesiąca – po niezrozumiałym zachowaniu się w stosunku do pomagającej nam w negocjacjach Unii – nie daje powodów do satysfakcji.