Ustawa podwyższająca wiek emerytalny. Dyskusja

Sytuacji w systemie emerytalnym nie da się poprawić inaczej niż przez stopniowe wydłużanie wieku emerytalnego, ograniczanie przywilejów i stworzenie bodźców do samodzielnego oszczędzania

Publikacja: 23.02.2012 00:07

Ustawa podwyższająca wiek emerytalny. Dyskusja

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Projekt ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego nie tylko wywołał ożywioną dyskusję. Stał się także polem walki politycznej. To bardzo niedobrze, bo nie należy uprawiać zapasów na polu minowym. Zwłaszcza że zapaśnicy nie do końca przestrzegają reguł tego szlachetnego sportu, stosując chwyty typowe dla Mike'a Tysona i Derecka Chisory.

Ostatnio do listy fauli dopisać trzeba histerię w kwestii przyszłości emerytur (system całkowicie się zawali i żadnych emerytur nie będzie) oraz reklamowanie cudownych systemów ubezpieczeniowych, w których nikt nie płaci składek, a wszyscy weterani pracy żyją w dostatku.

Niestety, w takich ciosach poniżej pasa przoduje wicepremier Waldemar Pawlak. Jego wypowiedź, że nie wierzy w państwowe emerytury i zna inne sposoby inwestowania z myślą o starości, oraz że lepiej zadbać o dobrą relację z dziećmi zamiast liczyć na emeryturę, niewątpliwie zasługuje na nagrodę Złotych Ust (przypomnijmy, że w ubiegłym roku wicepremier otrzymał Usta Srebrne).

Z kolei do nagrody Ig Nobla śmiało można nominować jego propozycję systemu ubezpieczeniowego, w którym wszyscy płacą jednakową, niewielką składkę (120 zł), a w zamian na starość każdy dostanie emeryturę wystarczającą na przeżycie bez pomocy opieki społecznej (ok. 1200 zł). Gdyby ktoś chciał mieć wyższe świadczenie, musiałby odkładać pieniądze we własnym zakresie.

Łatwo policzyć, że taka składka pozwoliłaby zgromadzić kapitał wystarczający na rentę w wysokości góra 400 zł. Nietrudno także sprawdzić, że dodatkowo na IKE oszczędza 6 proc. ubezpieczonych. Można zatem prognozować, że kiedy ów system zacząłby działać, Waldemar Pawlak nie miałby gdzie pracować, bo głodujące 94 proc. Polaków zdemolowałoby siedzibę Rady Ministrów.

Koncepcja premiera wróblem wyleciała, ukazując zieloną stronę mocy i wołem powraca. Coraz więcej osób i partii (ostatnio PiS) reklamuje emerytury obywatelskie, przyznawane rzekomo wedle systemu kanadyjskiego, w którym państwo wszystkim gwarantuje jednakowe świadczenia w zamian za jednakową niską składkę.

Bardzo to piękne, ale nieprawdziwe. Takiego systemu nigdzie na świecie nie ma. Kanadyjski system emerytalny, jeśli chodzi o mechanizm, jest identyczny z polskim. Różni się tylko parametrami.

Jest trójfilarowy. Wiek emerytalny jest taki sam, z możliwością uzyskania niższych świadczeń pomostowych. Składka emerytalna wynosi nie 37 a 9,9 proc. (jest więc zróżnicowana kwotowo). Emerytury też nie są jednakowe, wynoszą ok. 25 – 60 proc. pensji. Istnieją renty wdowie, ale przyznawane są po 60., a nie po 50. roku życia.

Zasadnicze różnice dotyczą natomiast otoczenia systemu. W Kanadzie na jednego pobierającego świadczenie przypadają cztery osoby płacące składki (a nie nieco ponad 1,5 jak u nas). W trzecim filarze oszczędza 86 proc. obywateli. I nie są to jedyne ich odłożone pieniądze.

Dlatego pomysł uczynienia z Polski drugiej Kanady (była już druga Japonia, Irlandia i Budapeszt; lepiej pozostańmy przy swoim kraju), nie jest dobry. Okazuje się, że w systemach ubezpieczeniowych cudów nie ma. Sytuacji nie da się poprawić inaczej niż przez stopniowe wydłużanie wieku emerytalnego, ograniczanie przywilejów, uszczelnianie poboru składek oraz stworzenie bodźców do samodzielnego oszczędzania.

A relacje z dziećmi warto mieć dobre. To prawda. I to niezależnie od wysokości emerytury.

Projekt ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego nie tylko wywołał ożywioną dyskusję. Stał się także polem walki politycznej. To bardzo niedobrze, bo nie należy uprawiać zapasów na polu minowym. Zwłaszcza że zapaśnicy nie do końca przestrzegają reguł tego szlachetnego sportu, stosując chwyty typowe dla Mike'a Tysona i Derecka Chisory.

Ostatnio do listy fauli dopisać trzeba histerię w kwestii przyszłości emerytur (system całkowicie się zawali i żadnych emerytur nie będzie) oraz reklamowanie cudownych systemów ubezpieczeniowych, w których nikt nie płaci składek, a wszyscy weterani pracy żyją w dostatku.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację