To bardzo dobra wiadomość dla Polski i całego polskiego rynku kapitałowego. Do tej pory z tego potencjału korzystali zagraniczni emitenci, którzy z powodzeniem sprzedawali u nas swoje akcje czy obligacje. Nigdy jednak nie zdecydował się na taki krok żaden kraj. Wygląda więc na to, że teraz również rządy chcą skorzystać z faktu, że w tej części Europy jesteśmy naprawdę liczącym się krajem.
To na polskim rynku skupia się uwaga zagranicznych inwestorów, czego dowodem jest rosnący ich udział w strukturze zadłużenia. Na koniec stycznia było to rekordowe 31 proc. To u nas zawiera się najwięcej transakcji. W 2011 roku średnio na rynku wtórnym handlowano obligacjami za ponad 930 mld zł w skali miesiąca. To o przeszło 20 proc. więcej niż w roku 2009. Nie ma się zatem co dziwić, że rządy naszych sąsiadów chcą spróbować swoich szans, emitując u nas dług.
Ale pojawienie się obligacji skarbowych Litwy i Czech to również krok w rozwoju warszawskiej giełdy, przede wszystkim coraz prężniej rozwijającego się rynku obrotu obligacjami Catalist. Większa liczba emitentów to większe pieniądze dla giełdy, a więc korzyść dla jej akcjonariuszy. To również większe możliwości dla inwestorów, którzy dzięki nowym instrumentom mają szanse na lepszą dywersyfikację swoich portfeli, co zwłaszcza w dzisiejszych czasach jest niezmiernie istotne. Czas pokaże, jakie będą efekty. Na pewno jednak trzeba się cieszyć, że możliwości, jakie daje polski rynek kapitałowy, zamierzają wykorzystać inni.