Ponieważ wiele europejskich rządów chciałoby, żeby w Białym Domu lokatorem był nadal słaby, „resetowy" produkt postpolitycznego PR, zapewne się zgodzą nie wyrzucać Hellady. Oczywiście zapewne znowu wielokrotnie pogrążą jej paluszkiem, a kilku niestabilnych psychicznie niemieckich polityków będzie zapewniać przed kamerami, że nie powinno się płacić na leniwych „untermenschów" z Południa. Troika prawdopodobnie znowu przedstawi raport wskazujący, że Grecja nie wywiązuje się z obiecanych cięć a narzucana jej polityka nie przynosi żadnego efektu (poza pogłębieniem recesji, wzrostem bezrobocia i radykalizacją polityczną greckiego społeczeństwa). Raportem nikt się jednak pewnie nie przejmie, tylko dla zatuszowania sprawy Niemcy i Francja wymuszą na greckim rządzie przyjęcie kolejnych cięć fiskalnych, o których z góry wiadomo, że nie zostaną zrealizowane (ale trzeba przecież udawać, że program działa). Grecja po wielu teatralnych dąsach Troiki dostanie w końcu w ostatniej chwili pieniądze pozwalające uniknąć jej drugiego bankructwa. Rynki odetchną z ulgą (o ile nie sprawi im przykrej niespodzianki Hiszpania lub Włochy), zwłaszcza jeśli Europejski Bank Centralny odpali kolejną „bazookę", ale w niemieckim ministerstwie finansów oraz w resortach finansów innych państw Europy będą nadal prowadzone pełną parą pracę nad planem awaryjnym na wypadek secesji Grecji z eurolandu. Przezorny wszak zawsze ubezpieczony. Po kilku miesiącach kryzys w strefie euro znowu da jednak o sobie znać i cykl zostanie powtórzony od nowa.