Można by rzec, że instytucje mające 2,5 mln klientów, którzy powierzyli im ponad 15 mld zł depozytów, powinny być już dawno kontrolowane przez Komisję Nadzoru Finansowego. I nawet jeśli w tym miejscu pojawi się argument, że to nie jest bank komercyjny, że to spółdzielczość i dlatego kasy nie powinny podlegać państwowemu nadzorowi, to trudno nie zauważyć, że np. banki spółdzielcze są kontrolowane przez KNF i jakoś im to w działalności nie przeszkadza. Do tej pory SKOK-i nadzorowała tylko Kasa Krajowa, czyli – upraszczając – kontrolowała samą siebie.

W ostatnich latach pojawiało się wiele wątpliwości co do przejrzystości działania kas i interesów osób nimi zarządzających. Padały też pytania o to, co kasy w obecnej formie mają wspólnego z pierwotną ideą spółdzielczości. System SKOK obejmuje dziś także towarzystwo funduszy inwestycyjnych, towarzystwo ubezpieczeń, agencję reklamową czy... biuro podróży.

W świecie finansów, jeśli ktoś nie jest przejrzysty, może być podejrzewany o to, że chce coś ukryć. Jeśli w księgach spółdzielczych kas panuje porządek i stosowane są najwyższe standardy, to przecież audytorzy tylko to potwierdzą, przygotowując bilans otwarcia. Sytuacja poszczególnych instytucji finansowych powinna być znana, szczególnie takich, którym pieniądze powierzyło kilka milionów Polaków. Oni na pewno na takim zewnętrznym audycie nie stracą. Tym bardziej, że – jak napisano na stronie internetowej kas – „SKOK-i to organizacje ludzi, a nie kapitału. Działają dla dobra swoich członków, nie dla zysku".