Dopiero za jakiś czas przekonamy się jednak, na ile efektywnie zostały wykorzystane te pieniądze. Czy to były ryby, któreśmy szybko zjedli, czy wędki, dzięki którym będziemy wyciągać coraz większe sztuki.

Dlatego trudno dziś ocenić skutki obcięcia środków na fundusz Connecting Europe Facility, z których my i inne kraje członkowskie mieliśmy budować nowoczesne sieci telekomunikacyjne i systemy cyfrowych usług.

Polska telekomunikacja z pewnością cierpi na infrastrukturalny niedorozwój. Są rejony, w których niedostępny jest Internet albo tylko najniższej jakości usługi radiowe. Unijne dotacje miały tę sytuację zmienić. Podnieść sens inwestycji na terenach, gdzie nie opłacają się na czysto komercyjnych zasadach. Dotacje płyną, a inwestycje się toczą, ale pełnego obrazu ich efektywności dzisiaj jeszcze nie mamy.

Sam znam rejony, gdzie dzięki takim dotacjom abonenci małych i dużych firm telekomunikacyjnych mogą korzystać z najnowocześniejszych usług w sieciach światłowodowych, których brak na masowym rynku. Z drugiej strony nie brak informacji, że mechanizmy dotacji powodują takie aberracje, jak występowanie z projektami tylko po to, żeby je sprzedać, rozdawanie usług internetowych za darmo, byle zrealizować określone przez projekt wskaźniki.

Każde euro wpompowane w polską gospodarkę dokłada się do wzrostu PKB, ale mniej nam będzie do śmiechu, kiedy zaczną upadać nieprzemyślane projekty napisane wyłącznie pod dotację, albo co gorsza Unia zażąda zwrotu tego dofinansowania. Należy więc ostrożnie wylewać łzy nad funduszami, które nas ominą.