Kiedy mówię, że wszystkie inwestycje są ryzykowne, zawsze znajdzie się ktoś, kto odpowiada: nieprawda. Stracić można na wszystkim, ale nie na złocie. Bo w odróżnieniu od wydrukowanych na papierze aktywów finansowych złoto zawsze trzyma wartość i nie podlega rynkowym wahaniom. A często znajdzie się ktoś, kto doda: gdyby tylko przywrócić wymienialność pieniądza na złoto, żadnego kryzysu na świecie by nie było.
Moje odpowiedź zawsze była taka sama. Oczywiście, że złoto długookresowo trzyma swoją wartość – nie tylko w skali lat, ale wręcz wieków. Oczywiście, że w stosunku do tracącego wartość papierowego pieniądza jego cena systematycznie wzrasta. Ale to wcale nie oznacza, że na inwestycji w złoto nie można stracić. Nie straci się, jeśli kupi się złoto za rozsądną cenę. Jeśli natomiast kupi się je za cenę spekulacyjnie wywindowaną w górę, łatwo można na tym interesie bardzo źle wyjść.
W ciągu minionych lat, miesięcy i dni ze złotem działy się istne cuda. Najpierw od początku kryzysu jego cena trzykrotnie wzrosła. Potem, poczynając od jesieni 2012 r., spadła o jedną czwartą – a ostatnio zdarzył się spadek o ponad 10 proc. w ciągu zaledwie czterech dni. Czym wytłumaczyć te wahania?
W sytuacji paniki (a przynajmniej poważnego niepokoju) inwestorzy na całym świecie są gotowi wyzbywać się aktywów ryzykownych. A za takie uważane są aktywa ze wschodzących rynków, w tym z Polski. Kupują aktywa z krajów uważanych za bezpieczne przystanie: USA, Niemiec, Szwajcarii, a gdy są jeszcze bardziej przerażeni – inwestują w najpewniejsze z aktywów finansowych świata, czyli złoto. Ceny złota w warunkach niepewności rosną, gdy waluty wschodzących rynków tracą (bo wszyscy naraz je wyprzedają). Stąd dochodzi często do paradoksów: złe wiadomości o gospodarce USA powodują, że wzmacniają się dolar i złoto, a osłabia złoty czy korona, choć akurat u nas wszystko jest w porządku.
Systematyczny wzrost cen złota w minionych latach wynikał więc z przekonania, że w warunkach kryzysu finansowego wszelkie inwestycje w papierowy pieniądz – nawet dolar i euro – są bardziej ryzykowne od zakupu magicznego kruszcu. W takiej sytuacji ludzie stracili rozum i kupowali złoto za wszelką cenę, nawet gdy gołym okiem było widać, że jest ona spekulacyjnie zawyżona. Wystarczyła lekka zmiana nastrojów odnośnie do perspektyw gospodarczych świata, by spekulacyjna bańka pękła, pozostawiając u wyznawców wiary w złoto poważne straty.