Na początku lat 90. jedna z wielkich międzynarodowych firm zwróciła się do mnie o konsultację w sprawie możliwości inwestycji w polski sektor energetyczny. Z analizy wynikało, że będzie on potrzebował dużego zastrzyku kapitału i technologii. Nie byłem jednak w stanie oszacować czasu zwrotu inwestycji i poziomu ryzyka. Brakowało bowiem wiarygodnej polityki energetycznej rządu. Pomysł został zarzucony.

Wiele wody upłynęło w Wiśle od tego czasu. Polska stała się krajem znacznie bardziej wiarygodnym i atrakcyjnym dla zagranicznych inwestorów. Ale w sektorze energii niewiele się zmieniło. Raz po raz dowiadujemy się, że liczący się zagraniczny inwestor wycofuje się z zamierzonych czy już rozpoczętych w Polsce poważnych inwestycji. Dotyczy to nie tylko poszukiwań gazu łupkowego, ale także zielonej energii (farm wiatrowych) czy unowocześniania i rozbudowy polskich elektrowni. Niestety przyczyna jest identyczna jak ta, którą wskazałem w analizie sprzed 20 lat: brak gwarancji utrzymania przez dłuższy czas stabilnych i korzystnych warunków realizacji przedsięwzięcia. A energetyka to ciężki i poważny biznes z perspektywą na  dziesięciolecia i nakładami idącymi w miliardy.

Wiarygodne gwarancje muszą więc dotyczyć wszystkich istotnych parametrów biznesu: podatków i wszelkich opłat (np. licencyjnych), formy i stopnia regulacyjnej ingerencji państwa, norm środowiskowych, warunków zatrudnienia (m.in. zagranicznych specjalistów i menedżerów), form własnościowych i kapitałowego udziału państwa, własności gruntów i wielu innych spraw.

Konieczny jest trwały i wiarygodny kompromis pomiędzy polityką „polityczną" a polityką gospodarczą, przemysłową i sektorową. Inwestorzy – nie widząc takiego kompromisu – odchodzą. Dominuje postawa, którą profesor Grzegorz Kołodko określa mianem „shorttermizmu", czyli „dojutrkowości" – orientacji na krótki cykl polityczny.

Różne deklaracje następują jedna po drugiej, bo nikt nie układa pod nie długofalowych programów i budżetów i nie zawiera wiążących umów. Kolejne ekipy wycofują się z pomysłów poprzednich. Raz jedno lobby uzyskuje przewagę, raz inne. Kolejne protesty dyktują kolejne ustępstwa. Kolejne generacje urzędników próbują wykazać się gorliwością w poszukiwaniu dochodów dla budżetu i dbałością o interes społeczny, który pojmowany jest raz tak, a raz inaczej, w zależności od koniunktury. Póki żarówka nie zgaśnie...