Wysokie bezrobocie, systematycznie utrzymujące się w dużej części kraju, i równie systematycznie słabe finanse publiczne – te dwa obszary od lat powinny być w centrum zainteresowania polityki gospodarczej. Ale politycy rządzących partii zwykle unikają tych tematów. Wolą mówić o sukcesach, szczególnie tych planowanych. A politycy partii opozycyjnych unikają wysuwania propozycji naprawy, bo wolą obiecywać wzrost wydatków i niższe podatki. Koncentrują się na krytykowaniu tych, którzy aktualnie rządzą.
Rynek pracy w Polsce jest wyjątkowo silnie zróżnicowany. Czasem się mówi o Polsce A i B. Sam od lat wyróżniam trzy obszary. To Polska A ze stopą rejestrowanego bezrobocia poniżej 8 proc., społecznie akceptowalną i ekonomicznie sensowną. Polska B ze stopą 8–20 proc. oraz Polska C ze stopą powyżej 20 proc. Na podstawie danych GUS o liczbie bezrobotnych w końcu listopada 2013 r. można zidentyfikować, które powiaty należą do tych trzech obszarów.
Otóż w Polsce A znajdują się głównie duże miasta: Poznań (stopa bezrobocia 4,2 proc.), Warszawa (4,8 proc.), Sopot (4,8 proc.), Katowice (5,4 proc.), Wrocław (5,7 proc.), Kraków (6 proc.), Bielsko-Biała (6,2 proc.), Gdynia (6,3 proc.), Gdańsk (6,7 proc.), Tychy (6,9 proc.), Zielona Góra (7,6 proc.) oraz Gliwice (7,5 proc.). W Polsce C mamy w sumie 104 powiaty – mieszka tam aż 30 proc. wszystkich bezrobotnych zarejestrowanych w kraju. Szczególnie trudną sytuację mamy w 34 powiatach Polski C. Tam bezrobocie przekracza 25 proc., a mieszka tam co dziesiąty polski bezrobotny.
Milionowe bezrobocie ?ukryte na wsi
Drugim faktem jest duża rezerwa zatrudnienia w rolnictwie. Stanowi ona w rzeczy samej ukryte bezrobocie. Według GUS pracuje tam teraz 2,4 mln osób. W dodatku ta liczba wzrosła w ostatnich kilku latach o ok. 200 tys. Te osoby prawdopodobnie straciły pracę w mieście i wróciły do swoich małych gospodarstw. Gdyby nie te powroty, stopa bezrobocia w kraju byłaby wyższa o ok. 1,2 pkt proc. Na koniec listopada 2013 r. wynosiłaby więc nie 13,4 proc., ale 14,6 proc.
Nie mamy oficjalnego szacunku wielkości ukrytego bezrobocia w rolnictwie. Gdyby założyć, że wydajność pracy nie powinna być tam mniejsza niż połowa wydajności poza rolnictwem, to pracować powinno tam nie 2,4 mln, ale ok. 1 mln osób. Na tej bardzo szacunkowej podstawie przypuszczam, że rezerwa zatrudnienia w rolnictwie, czyli ukryte bezrobocie, wynosi tam 1–1,5 mln osób.