Wygląda na to, że rząd dobrze rozumie te zagrożenia. Ściągamy do Polski zagraniczne koncerny, by budowały u nas swoje zakłady, choć często przegrywamy z sąsiadami konkurencję o te największe i najbardziej prestiżowe inwestycje. Dla światowych koncernów nasz kraj ma wiele zalet: stosunkowo niski poziom płac, niskie opodatkowanie zysków, wykwalifikowaną siłę roboczą i coraz lepsze połączenia drogowe.
Oczywiście najlepiej by było, gdyby budowano w Polsce najbardziej nowoczesne zakłady zatrudniające wysoko wykwalifikowaną kadrę naukową. Jednak centra usług są też pożądane. Może nie wiążą się z nimi duże nakłady inwestycyjne, ale zatrudniają ludzi z kwalifikacjami. Dlatego warto zabiegać o powstawanie takich firm. Warto pochylić się nad postulatami usprawnienia przyznawania licencji dla funduszy inwestycyjnych. Nawet jeśli obietnica 100 tys. nowych miejsc pracy jest przesadzona, to liczy się każdy stworzony etat. Tym bardziej, gdy czynnikiem blokującym inwestycje jest biurokracja. Nie chodzi o to, by rezygnować z bezpieczeństwa rynku kapitałowego i wycofywać się z licencjonowania instytucji zbierających pieniądze. Potrzebna jest zmiana urzędniczego podejścia, by licencjonowanie przyśpieszyć. Taka zmiana potrzebna jest zresztą nie tylko wobec zagranicznych inwestorów. Krajowi inwestorzy też powinni być traktowani ekspresowo, by biurokracja nie hamowała gospodarki.
Przedsiębiorcy będą zatrudniać. Wiemy, w jakich branżach