Dziś, jeśli ktoś jest właścicielem miejsca garażowego w budynku mieszkalnym i ma na nie założoną odrębną księgę wieczystą, płaci dziesięciokrotnie większy podatek od osoby, która ma jeden akt notarialny na mieszkanie i przynależące do niego miejsce parkingowe. To samo dotyczy ludzi, którzy mają garaż w domku jednorodzinnym i tych, którzy wybudowali go oddzielnie, obok domu. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji chce uporządkować sytuację i dołożyć wszystkim po równo. Ci, którzy mają garaż w bryle budynku, też mają zapłacić dziesięć razy więcej niż teraz. Dla przykładu w Warszawie maksymalna stawka dla lokalu mieszkalnego wynosi w tym roku 0,74 zł za metr kwadratowy, a dla pozostałych budynków – 7,73 zł.

Zastanawiam się, kto po zmianie przepisów będzie sprawdzał, ile metrów kwadratowych ma garaż w domku jednorodzinnym? Ciekawi mnie też, ile w Polsce mamy takich budynków? Pewnie dobrych kilka milionów. Oj, urzędnicy będą musieli się nachodzić. Miarka w dłoń i jak po kolędzie. Rozpocznie się spis powszechny właścicieli garaży. A może każdy będzie musiał sam zadeklarować, czy ma garaż czy nie? A jak powiem, że właśnie przerobiłem go na drugi salon i wstawię do niego kanapę, to co? A że stoi tam samochód? Cóż, w jednym salonie telewizor, w drugim auto – bo bardzo mi się ono podoba i patrzenie na nie wyjątkowo mnie odpręża. Myślę, że fantazja Polaków nie zna granic i pomysłów na przekształcenie garaży w powierzchnię mieszkalną będzie sporo.

Sporo więc pracy będą mieli urzędnicy. Do sprawdzenia, zmierzenia i opodatkowania kilku milionów garaży potrzeba będzie setek nowych ludzi. Nie ma to jak zacząć zatrudniać przed wyborami. Ciekawe jest też, czy nowe przepisy będą dotyczyły rolników. Domyślam się, że tak. Na wsi jednak przyszli kontrolerzy garaży będą mieli poważny problem. Bo co, jeśli rolnik trzyma samochód np. w stodole? Stodoła to jedno wielkie, otwarte pomieszczenie, o wymiarach 10 na 20 metrów. Czy należy całe zakwalifikować jako garaż? Podatek od dwustumetrowego garażu może być całkiem spory.

Viktor Orban zapowiedział wprowadzenie na Węgrzech podatku od dóbr luksusowych. VAT na ekskluzywną biżuterię, zegarki, limuzyny czy jachty ma być na poziomie 35 procent. Wzbudziło to oczywiście kontrowersje w Brukseli, ale przynajmniej Orban wie, co to luksus. U nas myślą, że garaż jest luksusem. Nie tak dawno chciano w Polsce wprowadzić tzw. podatek podwodny od gruntów na dnach jezior, nad którymi znajdują się pomosty. Teraz mamy taki sam poziom absurdu.