Handlowcy w Polsce na taką wiadomość musieli czekać aż kilkanaście lat.

Faktem jest jednak, że w dużej mierze tak mocne opóźnienie jest skutkiem ich niefrasobliwości. Kiedy w drugiej połowie lat 90. marki własne zaczęły się nieśmiało pojawiać na półkach, były po prostu słabe. Sam chętnie sięgam po nowinki, wówczas też tak zrobiłem. I się na tym sparzyłem, jak wtedy znakomita większość klientów. To, że opakowania były co najmniej niezachęcające, można było przeboleć. Jednak cena nie rekompensowała mocno rozczarowującej jakości tego, co było w środku. Do teraz zostało mi zresztą przekonanie, że jeśli chodzi o markę dostępną w jednej z sieci hurtowych, to mogę zaryzykować co najwyżej koszulki na dokumenty. Dziś jest jednak kilka marek własnych, po które sięgam bez wahania.

Kiedyś handlowcy wychodzili z założenia, że ma być po prostu tanio, bo Polak zachłyśnie się widokiem półek uginających się od dóbr wszelakich i kupi wszystko. Przeliczyli się. Na długie lata marki własne utknęły w ogonie sprzedaży.

Firmy jednak to dostrzegły i odrobiły lekcję. Dziś nadszedł dla nich jeden z tych momentów, które można nazwać kamieniem milowym.

Niedawno „Rz" pisała o przełomowych badaniach preferencji konsumentów, według których w Polsce jakość ?zaczyna brać górę nad najniższą ceną. ?To pokazuje dojrzałość nas, klientów. Teraz mamy dowód także na dojrzałość handlowców. Oczywiście pamiętając ?o tym, że marka własna to – przynajmniej w założeniach – rozsądny kompromis między jakością i ceną.