Za klimat niech nie płacą najubożsi

Transformacja energetyczna się nie uda, jeśli będzie oparta na zasadzie: bogaty zarobi, a biedny zubożeje. Albo najsłabsi zostaną włączeni w proces przemian, albo „żółte kamizelki" pojawią się w wielu europejskich stolicach.

Publikacja: 09.07.2019 21:00

Za klimat niech nie płacą najubożsi

Foto: Adobe Stock

Jesienią 2018 r. przez Francję przetoczyła się fala masowych protestów nazwana ruchem „żółtych kamizelek". Ze względu na zróżnicowane regionalnie postulaty ruch najczęściej określany był jako wystąpienie przeciwko elitom politycznym znad Sekwany. Jednak taki opis pomija istotę rzeczy. Bezpośrednim impulsem do strajków była bowiem podwyżka podatku od paliw, którą prezydent Emmanuel Macron wprowadził, żeby wesprzeć rozwój odnawialnych źródeł energii kosztem paliw kopalnych.

Radykalny opór części francuskiego społeczeństwa nie został spowodowany negacją samej transformacji energetycznej, ale raczej wzrostem kosztów, który groził obniżeniem poziomu życia. Lekcja zadana przez „żółte kamizelki" nie została dotychczas odrobiona przez większość europejskich elit.

Niewiele ponad tydzień temu na szczycie Unii Europejskiej obradowano nad zobowiązaniem do osiągnięcia w 2050 r. neutralności klimatycznej, czyli ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do poziomu ich pochłaniania (emisja netto równa zero). Premier Mateusz Morawiecki ze wsparciem przedstawicieli rządów Węgier, Czech i Estonii nie zgodził się na takie zobowiązanie. Argumentował, że najpierw należy ustalić koszty tak ambitnej polityki i ich odpowiedni podział. Polska już dzisiaj na energetykę wydaje ze środków publicznych ok. 0,3 proc. PKB, czyli tyle, ile wynosi europejska średnia, ale wciąż wiele brakuje jej do wspomnianej już Francji, która wydaje 0,5 proc. PKB.

Pierwszy problem, który umyka części europejskich decydentów – i nie zmieniło tego wyjście na ulice Paryża setek tysięcy Francuzów – polega na tym, że transformacji energetycznej towarzyszy wiele negatywnych zjawisk. Według danych Komisji Europejskiej w latach 2000–2014 udział kosztów energii w budżecie najuboższych europejskich gospodarstw domowych wzrósł z 6 do 9 proc., choć w budżecie przeciętnych gospodarstw wzrósł jedynie z 5 do 6 proc. Przytoczone dane pokazują, że nie tylko koszty energii dla gospodarstw domowych rosną wraz z upływem czasu, ale – co jest szczególnie problematyczne – wzrost ten najmocniej dotyka osoby najuboższe, można powiedzieć, że nawet trzykrotnie bardziej.

Drugim wymiarem problemu jest zróżnicowanie geograficzne. W państwach basenu Morza Śródziemnego i w Europie Środkowej zjawisko ubóstwa energetycznego jest bardziej dotkliwe niż w Europie Północno-Zachodniej. W Niemczech przeciętne gospodarstwo domowe wydaje 9 proc. rozporządzalnego dochodu na media energetyczne, w Hiszpanii – już 11 proc., ale w Bułgarii i na Węgrzech – odpowiednio aż 16 i 18 proc.

Zagrożenie ubóstwem

Trzecim wymiarem problemu jest dynamika zmian poziomu ubóstwa po kryzysie finansowym z 2008 r. Od roku 2004 do rozpoczęcia kryzysu finansowego w 2008 odsetek osób zagrożonych ubóstwem w poszczególnych państwach członkowskich stopniowo malał. Kryzys finansowy spowodował odwrócenie tego trendu w części państw europejskich, w szczególności na południu Europy, zwiększając tym samym dystans między regionami UE.

Źródeł opisanego stanu rzeczy można upatrywać w przyjęciu przez decydentów w Brukseli perspektywy odległej obywatelom. Jej kluczowe wskaźniki dotyczą m.in. redukcji emisji gazów cieplarnianych z instalacji przemysłowych czy udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym państw członkowskich, ale nie poświęcają wystarczającej uwagi społecznym skutkom wdrażanych zmian.

Dostrzeżenie problemów społecznych mogłoby zasiać wątpliwość co do sensowności samego kierunku transformacji energetycznej. W tym kontekście warto podkreślić, że koszty odnawialnych źródeł energii w ostatnich latach znacząco spadły, wskutek czego już teraz mogą one swobodnie konkurować ze źródłami tradycyjnymi. Z tego powodu międzynarodowe instytucje i korporacje finansowe coraz bardziej niechętnie spoglądają na inwestycje w tradycyjną energetykę. Realistyczna ocena trendu technologicznego oraz finansowego każe zatem zastanawiać się nie nad tym, czy zmiana jest pożądana, ale jak ją przeprowadzić z korzyścią dla obywateli.

Na marginesie warto pamiętać, że wszystkie państwa UE odpowiadają jedynie za 10 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych, więc nawet najbardziej ambitna polityka nie jest w stanie spowodować osiągnięcia celów klimatycznych bez globalnego porozumienia. Tym bardziej na kwestię transformacji energetycznej należy spoglądać z perspektywy kształtowania polityki przemysłowej i pozycji komparatywnej naszej gospodarki.

Czwartym wymiarem jest kwestia nierówności społecznych między krajami, o których zapominamy przy dyskusjach o klimacie. Jeśli nie zostanie wprowadzona korekta do europejskiej polityki energetycznej, erupcja protestów podobnych do ruchu „żółtych kamizelek" wydaje się być tylko kwestią czasu. Ceną, jaką Unia lub jej państwa członkowskie mogą zapłacić, oprócz fiaska transformacji energetycznej, może być także podważenie legitymizacji władzy i zmiana warty w wielu krajach w perspektywie kolejnych wyborów.

Zmiana klimatu globalnie wpływa bardziej na życie osób mieszkających w regionach mniej rozwiniętych gospodarczo, ale jednocześnie rozwijające się społeczeństwa chcą tej samej szansy na rozwój gospodarczy co Europejczycy i Amerykanie, którzy nie przejmowali się wpływem na planetę, kiedy ich gospodarki szybko rosły.

Potrzebny JET Fund

Inwestycje związane z transformacją energetyczną mogłyby jednak zostać wykorzystane do zmniejszania nierówności społecznych. Zdecentralizowane, czyste technologie wytwarzania energii i poprawa efektywności energetycznej budynków mogłyby znacząco zredukować koszty energii dla gospodarstw domowych dotkniętych lub zagrożonych ubóstwem energetycznym. Niestety obecnie tak się nie dzieje, ponieważ inwestycje te wymagają zaangażowania kapitału, który jest niedostępny dla wspomnianej grupy. Pożądane jest stworzenie narzędzi, które pozwolą pokonać tę barierę.

W raporcie „Co dalej z polityką energetyczną UE?" opublikowanym przez Polski Instytut Ekonomiczny proponowaliśmy powołanie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej (Just Energy Transition Fund, w skrócie: JET Fund). Powinien on obejmować programy udzielania preferencyjnych kredytów i przyznawania dotacji na inwestycje w poprawę efektywności energetycznej oraz w lokalne wykorzystanie czystych technologii energetycznych.

Programy wsparcia powinny być kierowane do gospodarstw domowych i wspólnot lokalnych, zwłaszcza w tych obszarach Unii, które borykają się z barierami dostępu do kapitału i strukturalnymi ograniczeniami rozwoju. Powszechny dostęp do korzyści płynących z transformacji energetycznej byłby szczególnie korzystny dla mieszkańców UE zagrożonych ubóstwem energetycznym.

JET Fund wpisuje się w logikę znaną z programu antysmogowego „Czyste powietrze", zgodnie z którą pieniądze powinny różnymi kanałami trafiać do różnych grup społecznych, schodząc tak blisko obywatela, jak to tylko możliwe. Pozytywnym przykładem jest tu projekt „Laboratorium Skawina", opierający się na ścisłej współpracy administracji rządowej z władzami samorządowymi. Mechanizm JET Fund jest natomiast odległy od koncepcji przyjętej w Funduszu Modernizacyjnym utworzonym w ramach uzupełniania dalece niedoskonałego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) – środki finansowe mają być tam dystrybuowane przez radę funduszu we współpracy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym, co ograniczy grono beneficjentów do dużych firm.

Unia Europejska powinna rozważyć powołanie tego typu instytucji, bo bez niej wszystkie ambitne cele mogą w pewnym momencie zostać odrzucone przez sprzeciw tej części społeczeństwa która na nich ucierpi.

Problem nierówności społecznych nie dotyczy tylko państw starej Europy, czego „żółte kamizelki" były najdobitniejszym przykładem, ale także nowej. Przedstawienie rozwiązania problemu przekraczającego ten podział może być jedną z okazji do przełamywania paternalistycznej perspektywy, z jaką na Zachodzie zdarza się spoglądać na państwa naszego regionu. Logikę wspierania biednego kraju należy zastąpić logiką równej współpracy: wspólne wyzwanie, wspólne rozwiązanie i wspólny budżet. Każdy kraj członkowski w przeszłości wykorzystywał do modernizacji energetyki środki europejskie. Jeżeli chcemy ograniczyć zmianę klimatyczną na serio, to wprowadźmy odpowiednie mechanizmy.

Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej nazwaliśmy skrótem JET Fund nie ze względu na stosunek do opodatkowania paliwa lotniczego, ale dlatego, że tylko mechanizm odrzutowca (ang. jet) podoła wyzwaniom, które dostrzegamy. Jedynie odpowiednio wykorzystane społeczne paliwo zapewni unijnej transformacji energetycznej odrzutowy napęd, który jest w stanie wynieść ją wystarczająco szybko na odpowiednio wysoki poziom.

Unia Europejska otrzymała lekcję „żółtych kamizelek". Pora, aby wnioski z niej wcieliła w życie, bo ignorowanie problemów ludzi niezamożnych spowoduje, że w przyszłości mogą one być rozwiązywane w sposób rewolucyjny, a nie merytoryczny, jak się przyzwyczailiśmy w Europie.

Jerzy Dudek i Piotr Szlagowski-Budacz są ekspertami Polskiego Instytutu Ekonomicznego, a Piotr Arak – jego dyrektorem.

Jesienią 2018 r. przez Francję przetoczyła się fala masowych protestów nazwana ruchem „żółtych kamizelek". Ze względu na zróżnicowane regionalnie postulaty ruch najczęściej określany był jako wystąpienie przeciwko elitom politycznym znad Sekwany. Jednak taki opis pomija istotę rzeczy. Bezpośrednim impulsem do strajków była bowiem podwyżka podatku od paliw, którą prezydent Emmanuel Macron wprowadził, żeby wesprzeć rozwój odnawialnych źródeł energii kosztem paliw kopalnych.

Radykalny opór części francuskiego społeczeństwa nie został spowodowany negacją samej transformacji energetycznej, ale raczej wzrostem kosztów, który groził obniżeniem poziomu życia. Lekcja zadana przez „żółte kamizelki" nie została dotychczas odrobiona przez większość europejskich elit.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację