Jesienią 2018 r. przez Francję przetoczyła się fala masowych protestów nazwana ruchem „żółtych kamizelek". Ze względu na zróżnicowane regionalnie postulaty ruch najczęściej określany był jako wystąpienie przeciwko elitom politycznym znad Sekwany. Jednak taki opis pomija istotę rzeczy. Bezpośrednim impulsem do strajków była bowiem podwyżka podatku od paliw, którą prezydent Emmanuel Macron wprowadził, żeby wesprzeć rozwój odnawialnych źródeł energii kosztem paliw kopalnych.
Radykalny opór części francuskiego społeczeństwa nie został spowodowany negacją samej transformacji energetycznej, ale raczej wzrostem kosztów, który groził obniżeniem poziomu życia. Lekcja zadana przez „żółte kamizelki" nie została dotychczas odrobiona przez większość europejskich elit.
Niewiele ponad tydzień temu na szczycie Unii Europejskiej obradowano nad zobowiązaniem do osiągnięcia w 2050 r. neutralności klimatycznej, czyli ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do poziomu ich pochłaniania (emisja netto równa zero). Premier Mateusz Morawiecki ze wsparciem przedstawicieli rządów Węgier, Czech i Estonii nie zgodził się na takie zobowiązanie. Argumentował, że najpierw należy ustalić koszty tak ambitnej polityki i ich odpowiedni podział. Polska już dzisiaj na energetykę wydaje ze środków publicznych ok. 0,3 proc. PKB, czyli tyle, ile wynosi europejska średnia, ale wciąż wiele brakuje jej do wspomnianej już Francji, która wydaje 0,5 proc. PKB.
Pierwszy problem, który umyka części europejskich decydentów – i nie zmieniło tego wyjście na ulice Paryża setek tysięcy Francuzów – polega na tym, że transformacji energetycznej towarzyszy wiele negatywnych zjawisk. Według danych Komisji Europejskiej w latach 2000–2014 udział kosztów energii w budżecie najuboższych europejskich gospodarstw domowych wzrósł z 6 do 9 proc., choć w budżecie przeciętnych gospodarstw wzrósł jedynie z 5 do 6 proc. Przytoczone dane pokazują, że nie tylko koszty energii dla gospodarstw domowych rosną wraz z upływem czasu, ale – co jest szczególnie problematyczne – wzrost ten najmocniej dotyka osoby najuboższe, można powiedzieć, że nawet trzykrotnie bardziej.
Drugim wymiarem problemu jest zróżnicowanie geograficzne. W państwach basenu Morza Śródziemnego i w Europie Środkowej zjawisko ubóstwa energetycznego jest bardziej dotkliwe niż w Europie Północno-Zachodniej. W Niemczech przeciętne gospodarstwo domowe wydaje 9 proc. rozporządzalnego dochodu na media energetyczne, w Hiszpanii – już 11 proc., ale w Bułgarii i na Węgrzech – odpowiednio aż 16 i 18 proc.