Ostatnie wydarzenia na forum Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego świeżo po raczej skromnych obchodach 15-lecia naszego uczestnictwa w Unii Europejskiej wymagają glossy, a raczej spojrzenia na stan spraw. Kończąca się perspektywa finansowa 2013–2020, druga, w której w pełni uczestniczymy i którą współtworzyliśmy, jest ostatnim okresem względnej zgody 28 krajów co do celów społecznych i gospodarczych zjednoczonej części naszego kontynentu.

W ciągu tych siedmiu lat przystąpienie nowych krajów, takich jak Chorwacja, niezbyt zaawansowane rozmowy z innymi krajami bałkańskimi, takimi jak Serbia czy Albania, praktycznie zamrożenie rozmów akcesyjnych z Turcją lub rozmów stowarzyszeniowych z Ukrainą, rozpoczęty (a raczej rozbabrany i spartolony) brexit, kryzys grecki czy trudności budżetowe Włoch stworzyły zupełnie nowy obraz potencjału ekonomicznego i sprawczości gospodarczej UE i jej instytucji.

Przepychanki o sukces w ostatnich tygodniach trzeba potraktować ironicznie: to raczej sukces państw starej „15" i strefy euro, które odzyskują kontrolę nad rozchwianym i zdestabilizowanym kursem, jakim płynie cała UE. To sukces kilku liderów europejskich z Berlina, Paryża czy Madrytu, ale porażka Warszawy, Pragi, Sofii czy Rzymu (pomimo Włocha na czele Parlamentu Europejskiego – to socjalista opozycyjny, użyty jako zastępczy kandydat wobec szefa europejskich socjalistów Siergieja Staniszewa z Bułgarii). Stara Europa, przestraszona Trumpem i Putinem, poirytowana wyszehradzkimi awanturnikami, zniecierpliwiona nieudolnością Brytyjczyków (nowa wersja wychodzenia po angielsku: głośno mówię, że wychodzę, lecz stoję i macham rękami lub jak eurodeputowani Farage'a stoję plecami do wszystkich innych), postanowiła się zebrać i skupić na tym, co jest do odzyskania z projektu europejskiego na lata 2020–2027.

Nie chcecie wspólnej polityki klimatycznej, imigracyjnej czy obronnej, to nie będzie paru innych wspólnych polityk albo ich wspólnotowość będzie fasadowa i formalna. Mam nadzieję, że refleksja ogarnie polskich wyborców i tak jak wybory do PE przebiegły pod wpływem spraw krajowych, tak wybory krajowe odbędą się w atmosferze zadumy nad europejskimi perspektywami Polski, Polek i Polaków.

Autor jest doradcą ekonomicznym i bankowcem. W 2002 r. w rządzie Leszka Millera był członkiem zespołu negocjacyjnego ds. akcesji Polski do UE