Promując Polskę jako atrakcyjną lokalizację dla inwestycji zagranicznych, często posługujemy się argumentem, że jest to kraj zamieszkiwany przez dobrze wykształconych pracowników. Tu pojawia się paradoks, ponieważ z jednej strony rzeczywiście możemy się pochwalić dużym gronem osób z wyższym wykształceniem, a z drugiej w rozmowach z przedsiębiorcami słyszę, że trudno jest znaleźć dobrego pracownika. Jednocześnie wielu absolwentów studiów wyższych pozostaje bez pracy. Niedawny koniec roku szkolnego i akademickiego wydaje się dobrym momentem na zastanowienie się, dlaczego tak jest i co można zrobić, aby zapobiec powiększaniu się już dziś licznego grona bezrobotnych magistrów.
Za dużo teoretyków, ?za mało praktyków
Powiedzmy sobie jasno: w ciągu ostatnich 25 lat poczyniliśmy znaczne postępy w kształceniu przyszłych pracowników. Niemniej jednak wykształcenie, które młodzi ludzie otrzymują, nadal nie jest dopasowane do potrzeb rynku.
Nie chciałbym zbytnio generalizować, jednak będąc ojcem dwójki studentów i spotykając się ze studentami przy okazji różnego rodzaju seminariów czy konferencji, mam wrażenie, że młodzi ludzie mają za mało praktyczne podejście do wyboru kierunku studiów. Zamiast wybrać studia, które dają szansę na znalezienie pracy po ich ukończeniu, często wybierają kierunki, które mają fajną nazwę albo po których będą mieli tzw. dobry zawód. Tymczasem na rynku roi się od bezrobotnych absolwentów „fajnych" kierunków czy przedstawicieli „dobrych zawodów".
Pracodawcy często wolą podkupić pracownika od konkurencji, niż sami zadbać o ukształtowanie młodego profesjonalisty
Oczywiście trudno oczekiwać od 18- czy 19-latków, że samodzielnie sobie z tym poradzą. Tutaj ogromną rolę do odegrania mają szkoły i rodzice. Ich zadaniem jest pomóc młodym ludziom w wyborze takiego kierunku studiów, po którego ukończeniu będą mieli raczej większe niż mniejsze szanse na znalezienie pracy i samodzielne utrzymywanie się.