Powstrzymać wysyp bezrobotnych magistrów

Edukacją młodzieży nadal zajmuje się zbyt wielu teoretyków ?i niewielu praktyków. Wykłady i przekazywane w ich trakcie informacje tracą na wartości w czasach ogólnej dostępności wiedzy – pisze Janusz Dedo, prezes HSBC Bank Polska.

Publikacja: 29.07.2014 11:02

Red

Promując Polskę jako atrakcyjną lokalizację dla inwestycji zagranicznych, często posługujemy się argumentem, że jest to kraj zamieszkiwany przez dobrze wykształconych pracowników. Tu pojawia się paradoks, ponieważ z jednej strony rzeczywiście możemy się pochwalić dużym gronem osób z wyższym wykształceniem, a z drugiej  w rozmowach z przedsiębiorcami słyszę, że trudno jest znaleźć dobrego pracownika. Jednocześnie wielu absolwentów studiów wyższych pozostaje bez pracy. Niedawny koniec roku szkolnego i akademickiego wydaje się dobrym momentem na zastanowienie się, dlaczego tak jest i co można zrobić, aby zapobiec powiększaniu się już dziś licznego grona bezrobotnych magistrów.

Za dużo teoretyków, ?za mało praktyków

Powiedzmy sobie jasno: w ciągu ostatnich 25 lat poczyniliśmy znaczne postępy w kształceniu przyszłych pracowników. Niemniej jednak wykształcenie, które młodzi ludzie otrzymują, nadal nie jest dopasowane do potrzeb rynku.

Nie chciałbym zbytnio generalizować, jednak będąc ojcem dwójki studentów i spotykając się ze studentami przy okazji różnego rodzaju seminariów czy konferencji, mam wrażenie, że młodzi ludzie mają za mało praktyczne podejście do wyboru kierunku studiów. Zamiast wybrać studia, które dają szansę na znalezienie pracy po ich ukończeniu, często wybierają kierunki, które mają fajną nazwę albo po których będą mieli tzw. dobry zawód. Tymczasem na rynku roi się od bezrobotnych absolwentów „fajnych" kierunków czy przedstawicieli „dobrych zawodów".

Pracodawcy często wolą podkupić pracownika od konkurencji, niż sami zadbać o ukształtowanie młodego profesjonalisty

Oczywiście trudno oczekiwać od 18- czy 19-latków, że samodzielnie sobie z tym poradzą. Tutaj ogromną rolę do odegrania mają szkoły i rodzice. Ich zadaniem jest pomóc młodym ludziom w wyborze takiego kierunku studiów, po którego ukończeniu będą mieli raczej większe niż mniejsze szanse na znalezienie pracy i samodzielne utrzymywanie się.

Załóżmy, że taki kierunek wybiorą. Na tym jednak nie koniec wyzwań, ponieważ nawet absolwenci najlepszych polskich uczelni często nie są przygotowani do podjęcia wyzwań czyhających na nich na rynku pracy. Wiedza, którą zdobywają na uczelniach, bywa oderwana od rzeczywistości. Pokutują tutaj nadal słabe kontakty między światem akademickim a biznesem.

Edukacją młodzieży nadal zajmuje się zbyt wielu teoretyków i niewielu praktyków. Wykłady i przekazywane w ich trakcie informacje tracą na wartości w czasach ogólnej dostępności wiedzy. Każdy może zapoznać się z teorią, wcale nie musi iść na studia.

Mniej dostępna jest wiedza o tym, jak tę teorię wykorzystać w praktyce.  Tylko niektóre uczelnie nawiązują współpracę z firmami, których pracownicy prowadzą zajęcia dla studentów lub dbają o relacje z absolwentami pracującymi w renomowanych przedsiębiorstwach i starają się angażować ich w kształcenie studentów. Dla tych firm to szansa na wyłapanie najlepszych studentów i nawiązanie z nimi kontaktu już w trakcie studiów. W USA to bardzo popularny sposób wynajdywania przyszłych pracowników.

Pracodawcy ?nie są bez winy

Rozwojowi umiejętności pracowniczych nie sprzyja też system ocen stosowanych w polskim szkolnictwie wyższym. Co tak naprawdę oznacza ocena 3 czy 5 z jakiegoś przedmiotu? To, że ktoś lepiej lub gorzej wykuł teorię z wykładów? Jakie to będzie miało znaczenie za kilka lat? Obawiam się, że żadne. Pracodawcy w coraz większym stopniu zwracają uwagę na konkretne umiejętności, a w coraz mniejszym odpytują kandydatów z wiedzy teoretycznej.

Gdy w polskich szkołach podstawowych wprowadzano system ocen opisowych, u niektórych osób wywoływało to rozbawienie. Nie widzę jednak lepszego systemu ocen, jeżeli zależy nam na uwypukleniu umiejętności, które dany uczeń opanował w odpowiednim stopniu, oraz obszarów wymagających poprawy. Na wielu zachodnich uczelniach to właśnie opisowa część świadectwa ukończenia szkoły średniej decyduje o przyjęciu kandydata na studia, niekoniecznie średnia ocen. Uczelnie szukają  osób z szerokimi horyzontami, otwartych, z zainteresowaniami. Córka mojej znajomej, dziewczyna bardzo zdolna i ze świetnymi ocenami, nie dostała się na renomowany amerykański uniwersytet, bo jedynym obszarem jej zainteresowań była dziedzina związana z przyszłymi studiami. Tymczasem komisja egzaminacyjna oczekiwała, że kandydatka interesuje się czymś więcej i nie poświęca całej energii tylko tej jednej dziedzinie.

Zrzucając całą odpowiedzialność za zaistniałą sytuację na stronę podażową, minąłbym się z prawdą. Pracodawcy też nie są bez winy. Często wolą „podkupić" pracownika od konkurencji, niż sami zadbać o ukształtowanie młodego profesjonalisty.

Tutaj kolejny raz chciałbym się posłużyć przykładem z Zachodu. Przykład ten zapewne nie będzie nowością dla polskich studentów i absolwentów, którzy starają się o pracę w międzynarodowych korporacjach. Otóż, rekrutując młode osoby na staże czy tzw. programy rozwoju absolwentów, firmy te niejednokrotnie stawiają przed kandydatami bardzo wysokie wymagania i przeprowadzają szczegółowe analizy ich osobowości i umiejętności. A to dlatego, że nie zależy im na zatrudnieniu pracownika na kilka miesięcy. Zatrudniają młodych ludzi po to, aby nabrali doświadczenia, zdobyli wiedzę i dołączyli do grona stałych pracowników. Dlatego procesy rekrutacji studentów czy młodych absolwentów są w takich firmach wieloetapowe i często trwają kilka miesięcy. Wszystko to w trosce o to, aby młody człowiek, który dołącza do zespołu, miał takie cechy i umiejętności, dzięki którym będzie wartościowym członkiem zespołu i rzeczywiście przyczyni się do budowania sukcesu firmy.

Młodzież, rodzice, nauczyciele, wykładowcy, firmy – wszyscy mamy ważne zadanie do wykonania. Od tego, czy młodzi ludzie będą w stanie dokonywać właściwych wyborów oraz czy my, starsi, będziemy w stanie ich w tym efektywnie wspierać, zależy przyszłość rynku pracy w Polsce i stan rodzimej gospodarki. Frustracja z powodu braku pracy po ukończeniu studiów czy biadolenie nad losem bezrobotnych absolwentów tu nie pomogą.

Promując Polskę jako atrakcyjną lokalizację dla inwestycji zagranicznych, często posługujemy się argumentem, że jest to kraj zamieszkiwany przez dobrze wykształconych pracowników. Tu pojawia się paradoks, ponieważ z jednej strony rzeczywiście możemy się pochwalić dużym gronem osób z wyższym wykształceniem, a z drugiej  w rozmowach z przedsiębiorcami słyszę, że trudno jest znaleźć dobrego pracownika. Jednocześnie wielu absolwentów studiów wyższych pozostaje bez pracy. Niedawny koniec roku szkolnego i akademickiego wydaje się dobrym momentem na zastanowienie się, dlaczego tak jest i co można zrobić, aby zapobiec powiększaniu się już dziś licznego grona bezrobotnych magistrów.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację