Na szczęście dziś ukuty przez dziesiątki lat jakże szyderczy wymiar określenia „polskie drogi" ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. Budujemy na potęgę. I są efekty. Porządne. Mogą się o tym codziennie przekonać miliony Polaków podróżujących nowymi autostradami i drogami ekspresowymi.
Oczywiście narosłe przez lata marzenia sprawiają, że chcielibyśmy mieć już pełną siatkę wygodnych tras i obwodnic. Do tego potrzeba jednak jeszcze trochę cierpliwości. A na poziomie wykonawczym – rozwagi. Przeszliśmy swoją drogę przegrzania rynku. Nie potrzebujemy już, by do budowy dróg zabierał się najtańszy wykonawca tylko dlatego, że jest najtańszy. Wielokrotnie taka filozofia poniosła porażkę. I tak do inwestycji trzeba było dopłacać. Ale na szczęście ta filozofia już się zmienia.
Potrzebujemy jeszcze, by w rozwiązaniach drogowych na poziomie lokalnym rozsądnie łączyć interes miejscowej społeczności, transportowców i wymogów ochrony środowiska. Dziś już także nas stać na myślenie o zrównoważonym rozwoju infrastruktury i transportu.