Rz: W Polsce tradycyjnej telewizji już nie ogląda lub wręcz nie ma w domu telewizora 3,8 proc. gospodarstw domowych. W USA – ok. 5 proc. Jaka jest Państwa odpowiedź na taką sytuację?
Burton Jablin: Myślę, że w przewidywalnej przyszłości nie będziemy obserwować gwałtownego wzrostu osób, które przestaną korzystać z usług telewizyjnych. Ludzie zaczną się natomiast przyzwyczajać do korzystania z nich na innych urządzeniach. Z czasem będzie się oglądać telewizję po prostu na ekranie – dużym czy małym – niezależnie od tego, kto będzie ją dostarczał. To, czego widzowie będą chcieli, to prostego w obsłudze interfejsu. Nie ma się więc chyba za bardzo co martwić o to, że ktoś powie: przestaję oglądać materiały wideo. Na to nic nie wskazuje, jest wręcz przeciwnie: ludzie oglądają takich materiałów coraz więcej i więcej na coraz szerszej gamie urządzeń. Jestem więc przekonany, że ci, którzy produkują wideo, czyli np. my, będą mieli coraz większe szansy na wzrosty.
Ale te nowe sposoby nadawania wideo są wciąż mało dla nadawców i dystrybutorów opłacalne.
Rzeczywiście, te nowe rozwiązania są z biznesowego punktu widzenia mniej jasne niż te, do których się przyzwyczailiśmy. Zwłaszcza w przypadku krótkich form wideo, które są trudne dla reklamodawców chociażby dlatego, że w krótkim 3-minutowym materiale zwyczajnie nie da się nadać więcej niż jednego spotu. Ale też krótkie formy wideo dają nowe możliwości, także reklamodawcom, bo np. można je w internecie lepiej sprofilować, a także lepiej zmierzyć, by wiedzieć, że reklama w nich zawarta przyniosła zamierzone rezultaty. W związku z tym powinniśmy być w stanie pozyskiwać z takich reklam większe kwoty. To, że będą lepiej sprofilowane i zdolne dotrzeć do wąsko sprofilowanych grup odbiorców i im lepsze będą mieć rezultaty, powinno być dla reklamodawców wartością. Sytuacja na rynku jest więc coraz trudniejsza, ale jeśli uda się do niej dostosować, nowe możliwości, jakie się pojawią, będą wspaniałe.
Kiedy będzie widać jakieś zdecydowane zmiany tego rodzaju?