To deklaracje użytkowników, trudno więc ocenić, jaka ich część zainstalowała na tablecie, smartfonie lub monitorze laptopa ikonę stworzoną przez wydawcę, a jaka korzysta z furtki zaproponowanej przez dostawcę urządzenia.
Nowi partnerzy Apple – w tym wydawcy magazynów o modzie „Vogue", „Glamour" i „Vanity Fair" – zdali się na producenta elektroniki z logo nadgryzionego jabłuszka. Co ich do tego przekonało – tego jeszcze nie wiemy, a całej prawdy być może nie poznamy nigdy. Możemy się tylko domyślać, że tej silniejszej finansowo stronie (niebezpodstawne będą obawy, że to wciąż Apple) właśnie o taki układ chodziło. W ten sposób pulpit nowego modelu telefonu ze stajni firmy z Cupertino zyska dodatkową ikonkę, jedną – nie kilkanaście. A strategia korporacji zakładająca agregację na małym ekranie wszystkiego, co może być ważne dla właściciela telefonu – kolejną odsłonę. Dostęp do luksusowych tytułów może być w założeniu Apple nagrodą dla fanów, którzy – być może zniechęceni ostatnią premierą – dadzą mu jeszcze jedną szansę, gdy w drugiej połowie września na półki trafi nowy smartfon z jabłuszkiem. Z punktu widzenia wydawców ikona na małym ekranie to kolejny kanał dystrybucji ich w założeniu niszowych, bo luksusowych, treści. Jeśli jeszcze firmie założonej przez Steve'a Jobsa uda się przekonać czytelników magazynów, aby na dłużej zawiesili oko na stronie WWW wydawcy „Vogue'a" czy „Glamour", zgarną dodatkowe centy z wpływów reklamowych, których „w papierze"" być może już by nie zarobili.